Supermarine Spitfire vs Messerschmitt Bf 109
: czw mar 19, 2009 1:14 pm
Ostatnimi czasy dość często pojawiają się w różnych programach porównania tych dwóch samolotów.
Czasy politycznej poprawności nie pozwalają na ich rzetelną ocenę i zamiast konkretów serwują nam ględzenie z którego nic nie wynika.
Postaram się to przedstawić nieco inaczej.
Zacznijmy od początku.
Na wstępie trzeba zaznaczyć że obydwie maszyny produkowane były od lat przedwojennych do końca wojny, ale w różnych wersjach. Każda z nich ewoluowała w podobny sposób, zakładano coraz mocniejsze silniki, coraz silniejsze uzbrojenie, a osiągi rosły.
Obydwa samoloty powstały mniej więcej w tym samym okresie (obloty prototypów 35-36 rok), pierwsze wersje nie były jednak tak doskonałe jak te które znamy z okresu Bitwy o Anglię.
Najbardziej zaciekłe boje toczone były właśnie podczas tej batalii, więc skoro mamy porównywać warto się skupić na wersjach które tam brały udział.
Zatem weźmy wersję Spita MkV z lekkim wybiegiem do MkIX oraz Meśka w wersji E - Emil z wybiegiem do G -Gustav
Warto wiedzieć że kolejne wersje samolotów przewyższały swoich poprzedników, i o ile Spit Mk V całkiem dobrze radził sobie z Emilem, o tyle pojawienie się Gustava dało Niemcom chwilową przewagę. Anglicy musieli zatem reagować na bieżąco i Mk V dostawał coraz to mocniejsze silniki, az w końcu powstała całkiem nowa wersja Mk IX która dorówna a nawet przewyższyła Gustava.
Faktem jest że to Niemcy wciąż podnosili poprzeczkę w tym wyścigu zbrojeń.
Mesiek znacząco zmienił swój wygląd kiedy pojawiła się wersja F, podczas kiedy wygląd Spita zmieniał sie nieznacznie. Angielskim konstruktorom chodziło o to żeby przeciwnik nie był pewien z którą wersją ma do czynienia.
Do rzeczy.
Zarówno Mesiek jak i Spit były wolnonośnymi dolnopłatami, o konstrukcji metalowej, obydwa napędzane silnikami rzędowymi V12 chłodzonymi cieczą.
Spit napędzany był silnikiem Rolls-Royce Merlin, a Mesiek Daimler-Benz serii DB600. Tu pojawia się z pozoru nieduża ale istotna różnica. Merlin był silnikiem gaźnikowym, natomiast DB posiadał bezpośredni wtrysk paliwa.
W efekcie Spit nie mógł wykonywać manewrów z ujemnym przeciążeniem, nie mógł też zbyt długo przebywać w stromym nurkowaniu gdyż kończyło się to po prostu zgaśnięciem silnika. Tą słabość Spita wykorzystywali niemieccy piloci uciekając przed nim właśnie poprzez strome nurkowanie. Mankament ten poprawiono w wersji IX, kiedy gaźnik pływakowy zastąpiono membranowym.
Jeśli chodzi o płatowiec, Spit był nieznacznie większy od Meśka, powierzchnia nośna Spita to 22,48m2, a Meśka 16,4m2 przy zbliżonej masie własnej i startowej obydwu samolotów. Jak więc widać Mesiek miał większe obciążenie powierzchni nośnej. Dawało mu to dobrą zwrotności przy pewnym zakresie prędkości, okupioną skomplikowaną mechanizacją skrzydła.
Uzbrojenie Meśka znajdowało się w kadłubie, potem dodano dodatkowe karabiny w skrzydłach. Spit nie miał uzbrojenia w kadłubie, całość mieściła się w skrzydłach.
Można spekulować czy bardziej celne karabiny były umieszczone obok siebie czy w skrzydłach i z czego było łatwiej strzelać, dym z karabinów przed owiewką kabiny jednak nie pomagał a w nocy błysk oślepiał, nie mam jednak dostatecznej wiedzy żeby podjąć się polemiki w tej kwestii. Uzbrojenie obydwu samolotów było zbliżone, można mówić o lekkiej przewadze Meśka w późniejszych wersjach kiedy pojawiło się działko 30 mm.
Często pojawia się zarzut że któryś z samolotów miał wąski rozstaw podwozia i utrudniało to kołowanie, start i lądowanie. Prawda jest taka że obydwa samoloty miały tak samo wąski rozstaw podwozia i związane z tym problemy.
Wynikało to z integralności konstrukcji, po prostu starano się jak najwięcej podzespołów umieścić w kadłubie.
Jak do tej pory wychodzi że obydwa samoloty były dość podobne z niewielką przewagą Meśka.
Jednak to nie samoloty ze sobą walczyły ale piloci którzy na nich latali i to do nich należy ostateczna ocena.
Nie mieli oni łatwego życia. Mimo że chroniła ich z tyłu płyta pancerna a z przodu silnik i pancerna szyba owiewki dochodziło znacznie gorsze zagrożenie niż kule przeciwnika. Pilot miał tuz przed sobą wielki silnik z jego rozgrzanym olejem i płynem chłodniczym, pod tyłkiem chłodnice oleju a po bokach i czasem za plecami zbiorniki paliwa. Przestrzelenie któregoś z tych "ustrojstw" w najlepszym przypadku powodowało "zarzyganie" kabiny olejem czy glikolem co redukowało widoczność na wprost do zera, a w najgorszym wyciek do środka kabiny płonącego oleju czy paliwa... Wielu pilotów odnosiło w ten sposób poparzenia, i z tego też powodu w tamtym okresie nastąpił gwałtowny rozwój chirurgii plastycznej.
Wracając jednak do tematu.
Podstawową różnicą obydwu samolotów był obrys skrzydła. Mesiek miał skrzydło trapezowe, a Spit eliptyczne, co było wówczas dość nowatorskim rozwiązaniem. Skrzydła te zapewniały mniejszy opór indukowany, bardzo dobre właściwości pilotażowe, oraz niepowtarzalny wygląd.
Każdy szanujący się pilot marzy o tym by choć raz w życiu polatać Spitem, o lataniu Meśkiem marzy nieco mniej pilotów .
No i przechodzimy do sedna sprawy.
Spit był samolotem łatwym w pilotażu, wybaczającym błędy niedoświadczonym pilotom. Mesiek uchodził za maszynę trudną.
Trzeba wiedzieć że nowych pilotów szkolono wówczas wg skróconego programu, wielu trafiało do eskadr bojowych po niespełna 10 godzinach lotu na myśliwcach.
O ile Mesiek mając za sterami doświadczonego pilota był bardzo groźna bronią, o tyle dla "żółtodzioba" stanowił większe zagrożenie niż myśliwce przeciwnika.
Spit ostrzegał przed zbliżającym się przeciągnięciem "trzepotaniem skrzydeł" natomiast Mesiek tej cechy nie miał. Zrywał się nagle bez ostrzeżenia. Jak nie wiecie o czym mowa to było czytać wprowadzenie .
W praktyce nawet niezbyt doświadczony pilot mógł wykorzystać w walce kołowej możliwości Spita do maksimum, samolot sam ostrzegał go przed zbliżającym się przeciągnięciem i tym samym dawał czas na reakcję.
Młodzi piloci Meśków bali się wykonywać zbyt ciasnych zakrętów aby się nie zwalić w kora. Starzy piloci radzili sobie z tym uchylając lekko klapy. W Meśku klapy uchylały się miarę płynnie, Spit miał położenie klap do startu, do lądowania i zamknięte, więc nie można było w nim pomagać sobie klapami, jakkolwiek nie było to potrzebne. Późniejsze wersje Meśka otrzymały sygnalizator przeciągnięcia. Niektórzy twierdzą że w średnim zakresie prędkości Mesiek przewyższał zwrotnością Spita, pewne jest natomiast że przy prędkościach większych rosła siła na drążku co znacznie utrudniało manewrowanie.
Mesiek miał jeszcze jedną paskudną cechę.
Przy niskich prędkościach wykazywał niewystarczającą stateczność kierunkową, co powodowało liczne wypadki podczas startu i lądowania. Wystarczył boczny podmuch wiatru aby samolotem rzuciło na bok, ten sam efekt powodował gwałtowny ruch przepustnicą czyli "dodanie gazu"
Tu widać że pilot ma wyraźne problemy z lądowaniem prawdopodobnie na skutek silnego wiatru.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=RiYs_zqnOoQ[/youtube]
W podobny sposób zginął na pokazie lotniczym w 1999 roku Mark Hanna, pilot który brał udział w wielu pozorowanych walkach Spita i Meśka na wielu pokazach.
Niedogodnością był też fakt że kabina Meśka otwierała się na bok podczas kiedy u Spita była odsuwana do tyłu. Meśkiem nie dało się zatem kołować z otwartą kabiną, w związku z czym widocznść do przodu podczas kołowania była zerowa. Jeśli podczas startu czy lądowania doszło do kapotażu czyli przewalenia się samolotu na plecy co nie należało do rzadkości (patrz filmik), kabiny po prostu nie dało się otworzyć. Uwięziony pilot musiał wisieć głową w dół i czekać na pomoc w nadziei że nie nastąpi pożar. Konstrukcja kabiny Meśka ograniczała też widok do tyłu. Często widać na starych filmach jak piloci Spitów startują z otwarta kabiną.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=YUx3MU9iM6c[/youtube]
Reasumując, wg mnie obie maszyny były tak samo dobre, chociaż z punktu widzenia pilota Spit wypada lepiej.
To pilot, nie samolot decydował o tym kto wygrywał w podniebnym pojedynku.
Mesiek był samolotem bardziej zaawnasowanym technologicznie, Spit był lepszy aerodynamicznie. Gdy samolotami lecieli weterani Mesiek miał pewną przewagę, jeśli spotkało się dwóch żółtodziobów to pilot Meśka był w gorszej sytuacji, jeśli nie rozwalił sie już przy starcie. Stopień wyszkolenia pilotów i ich doświadczenie pomagało im wykorzystać zalety swoich maszyn do maksimum a także wykorzystywać wady samolotów przeciwnika.
Jest jeszcze jedno. Piloci na ogół nie działali w pojedynkę. Ważna była współpraca, krycie się na wzajem. Oddalanie się od dywizjonu w celu nabicia sobie konta zestrzeleń było postawą bardzo źle widzianą i kończyło się zazwyczaj wydaleniem z dywizjonu. Tajemnica sukcesów polskich pilotów polegała również i na tym że bardzo dbali nawzajem o siebie, jeśli któryś z nich otrzymał trafienie i wracał do bazy uszkodzoną maszyną będąca łatwym celem dla wroga koledzy z dywizjonu eskortowali go nie pozwalając Niemcom zbliżyć się do niego. Pilnowali również swoich na spadochronach, gdyż jak wiadomo Niemcy strzelali też do pilotów którzy ratowali się w ten sposób.
Co do tamtych realiów wtarto też dodać że Mesiek miał niewielki zasięg, w efekcie czego mógł nad wyspami przebywać jedynie klika do kilkunastu minut. Często niemieccy piloci przerywali walkę i uciekali w stronę brzegów Francji po to by nie lądować w kanale.
Ja gdybym miał wybierać wolał bym latać Spitem niż Meśkiem, i to nie ze względów sentymentalnych, jakkolwiek jest to moja subiektywna ocena.
Przypomnijcie sobie scenę z filmu Bitwa o Anglię kiedy Goering przyjechał na wizytację do pilotów, najpierw ich zjechał za kiepskie wyniki, ale potem spuścił nieco z tonu i spytał co potrzebują żeby poprawić sytuację. Na co jeden z pilotów odpowiedział że dywizjon Spitów, po czym zapanowała tak niezręczna cisza
Nie wiem na ile prawdziwe to mogło być.
Na zakończenie powiem że tak na prawdę to wcale nie Mesiek był najgroźniejszym przeciwnikiem Spita
Był nim Focke-Wulf FW190.
Pojawienie się tego samolotu spowodowało duży wzrost strat w szeregach RAF-u. Dopiero wersja Spita Mk IX mogła mu sprostać.
Czasy politycznej poprawności nie pozwalają na ich rzetelną ocenę i zamiast konkretów serwują nam ględzenie z którego nic nie wynika.
Postaram się to przedstawić nieco inaczej.
Zacznijmy od początku.
Na wstępie trzeba zaznaczyć że obydwie maszyny produkowane były od lat przedwojennych do końca wojny, ale w różnych wersjach. Każda z nich ewoluowała w podobny sposób, zakładano coraz mocniejsze silniki, coraz silniejsze uzbrojenie, a osiągi rosły.
Obydwa samoloty powstały mniej więcej w tym samym okresie (obloty prototypów 35-36 rok), pierwsze wersje nie były jednak tak doskonałe jak te które znamy z okresu Bitwy o Anglię.
Najbardziej zaciekłe boje toczone były właśnie podczas tej batalii, więc skoro mamy porównywać warto się skupić na wersjach które tam brały udział.
Zatem weźmy wersję Spita MkV z lekkim wybiegiem do MkIX oraz Meśka w wersji E - Emil z wybiegiem do G -Gustav
Warto wiedzieć że kolejne wersje samolotów przewyższały swoich poprzedników, i o ile Spit Mk V całkiem dobrze radził sobie z Emilem, o tyle pojawienie się Gustava dało Niemcom chwilową przewagę. Anglicy musieli zatem reagować na bieżąco i Mk V dostawał coraz to mocniejsze silniki, az w końcu powstała całkiem nowa wersja Mk IX która dorówna a nawet przewyższyła Gustava.
Faktem jest że to Niemcy wciąż podnosili poprzeczkę w tym wyścigu zbrojeń.
Mesiek znacząco zmienił swój wygląd kiedy pojawiła się wersja F, podczas kiedy wygląd Spita zmieniał sie nieznacznie. Angielskim konstruktorom chodziło o to żeby przeciwnik nie był pewien z którą wersją ma do czynienia.
Do rzeczy.
Zarówno Mesiek jak i Spit były wolnonośnymi dolnopłatami, o konstrukcji metalowej, obydwa napędzane silnikami rzędowymi V12 chłodzonymi cieczą.
Spit napędzany był silnikiem Rolls-Royce Merlin, a Mesiek Daimler-Benz serii DB600. Tu pojawia się z pozoru nieduża ale istotna różnica. Merlin był silnikiem gaźnikowym, natomiast DB posiadał bezpośredni wtrysk paliwa.
W efekcie Spit nie mógł wykonywać manewrów z ujemnym przeciążeniem, nie mógł też zbyt długo przebywać w stromym nurkowaniu gdyż kończyło się to po prostu zgaśnięciem silnika. Tą słabość Spita wykorzystywali niemieccy piloci uciekając przed nim właśnie poprzez strome nurkowanie. Mankament ten poprawiono w wersji IX, kiedy gaźnik pływakowy zastąpiono membranowym.
Jeśli chodzi o płatowiec, Spit był nieznacznie większy od Meśka, powierzchnia nośna Spita to 22,48m2, a Meśka 16,4m2 przy zbliżonej masie własnej i startowej obydwu samolotów. Jak więc widać Mesiek miał większe obciążenie powierzchni nośnej. Dawało mu to dobrą zwrotności przy pewnym zakresie prędkości, okupioną skomplikowaną mechanizacją skrzydła.
Uzbrojenie Meśka znajdowało się w kadłubie, potem dodano dodatkowe karabiny w skrzydłach. Spit nie miał uzbrojenia w kadłubie, całość mieściła się w skrzydłach.
Można spekulować czy bardziej celne karabiny były umieszczone obok siebie czy w skrzydłach i z czego było łatwiej strzelać, dym z karabinów przed owiewką kabiny jednak nie pomagał a w nocy błysk oślepiał, nie mam jednak dostatecznej wiedzy żeby podjąć się polemiki w tej kwestii. Uzbrojenie obydwu samolotów było zbliżone, można mówić o lekkiej przewadze Meśka w późniejszych wersjach kiedy pojawiło się działko 30 mm.
Często pojawia się zarzut że któryś z samolotów miał wąski rozstaw podwozia i utrudniało to kołowanie, start i lądowanie. Prawda jest taka że obydwa samoloty miały tak samo wąski rozstaw podwozia i związane z tym problemy.
Wynikało to z integralności konstrukcji, po prostu starano się jak najwięcej podzespołów umieścić w kadłubie.
Jak do tej pory wychodzi że obydwa samoloty były dość podobne z niewielką przewagą Meśka.
Jednak to nie samoloty ze sobą walczyły ale piloci którzy na nich latali i to do nich należy ostateczna ocena.
Nie mieli oni łatwego życia. Mimo że chroniła ich z tyłu płyta pancerna a z przodu silnik i pancerna szyba owiewki dochodziło znacznie gorsze zagrożenie niż kule przeciwnika. Pilot miał tuz przed sobą wielki silnik z jego rozgrzanym olejem i płynem chłodniczym, pod tyłkiem chłodnice oleju a po bokach i czasem za plecami zbiorniki paliwa. Przestrzelenie któregoś z tych "ustrojstw" w najlepszym przypadku powodowało "zarzyganie" kabiny olejem czy glikolem co redukowało widoczność na wprost do zera, a w najgorszym wyciek do środka kabiny płonącego oleju czy paliwa... Wielu pilotów odnosiło w ten sposób poparzenia, i z tego też powodu w tamtym okresie nastąpił gwałtowny rozwój chirurgii plastycznej.
Wracając jednak do tematu.
Podstawową różnicą obydwu samolotów był obrys skrzydła. Mesiek miał skrzydło trapezowe, a Spit eliptyczne, co było wówczas dość nowatorskim rozwiązaniem. Skrzydła te zapewniały mniejszy opór indukowany, bardzo dobre właściwości pilotażowe, oraz niepowtarzalny wygląd.
Każdy szanujący się pilot marzy o tym by choć raz w życiu polatać Spitem, o lataniu Meśkiem marzy nieco mniej pilotów .
No i przechodzimy do sedna sprawy.
Spit był samolotem łatwym w pilotażu, wybaczającym błędy niedoświadczonym pilotom. Mesiek uchodził za maszynę trudną.
Trzeba wiedzieć że nowych pilotów szkolono wówczas wg skróconego programu, wielu trafiało do eskadr bojowych po niespełna 10 godzinach lotu na myśliwcach.
O ile Mesiek mając za sterami doświadczonego pilota był bardzo groźna bronią, o tyle dla "żółtodzioba" stanowił większe zagrożenie niż myśliwce przeciwnika.
Spit ostrzegał przed zbliżającym się przeciągnięciem "trzepotaniem skrzydeł" natomiast Mesiek tej cechy nie miał. Zrywał się nagle bez ostrzeżenia. Jak nie wiecie o czym mowa to było czytać wprowadzenie .
W praktyce nawet niezbyt doświadczony pilot mógł wykorzystać w walce kołowej możliwości Spita do maksimum, samolot sam ostrzegał go przed zbliżającym się przeciągnięciem i tym samym dawał czas na reakcję.
Młodzi piloci Meśków bali się wykonywać zbyt ciasnych zakrętów aby się nie zwalić w kora. Starzy piloci radzili sobie z tym uchylając lekko klapy. W Meśku klapy uchylały się miarę płynnie, Spit miał położenie klap do startu, do lądowania i zamknięte, więc nie można było w nim pomagać sobie klapami, jakkolwiek nie było to potrzebne. Późniejsze wersje Meśka otrzymały sygnalizator przeciągnięcia. Niektórzy twierdzą że w średnim zakresie prędkości Mesiek przewyższał zwrotnością Spita, pewne jest natomiast że przy prędkościach większych rosła siła na drążku co znacznie utrudniało manewrowanie.
Mesiek miał jeszcze jedną paskudną cechę.
Przy niskich prędkościach wykazywał niewystarczającą stateczność kierunkową, co powodowało liczne wypadki podczas startu i lądowania. Wystarczył boczny podmuch wiatru aby samolotem rzuciło na bok, ten sam efekt powodował gwałtowny ruch przepustnicą czyli "dodanie gazu"
Tu widać że pilot ma wyraźne problemy z lądowaniem prawdopodobnie na skutek silnego wiatru.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=RiYs_zqnOoQ[/youtube]
W podobny sposób zginął na pokazie lotniczym w 1999 roku Mark Hanna, pilot który brał udział w wielu pozorowanych walkach Spita i Meśka na wielu pokazach.
Niedogodnością był też fakt że kabina Meśka otwierała się na bok podczas kiedy u Spita była odsuwana do tyłu. Meśkiem nie dało się zatem kołować z otwartą kabiną, w związku z czym widocznść do przodu podczas kołowania była zerowa. Jeśli podczas startu czy lądowania doszło do kapotażu czyli przewalenia się samolotu na plecy co nie należało do rzadkości (patrz filmik), kabiny po prostu nie dało się otworzyć. Uwięziony pilot musiał wisieć głową w dół i czekać na pomoc w nadziei że nie nastąpi pożar. Konstrukcja kabiny Meśka ograniczała też widok do tyłu. Często widać na starych filmach jak piloci Spitów startują z otwarta kabiną.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=YUx3MU9iM6c[/youtube]
Reasumując, wg mnie obie maszyny były tak samo dobre, chociaż z punktu widzenia pilota Spit wypada lepiej.
To pilot, nie samolot decydował o tym kto wygrywał w podniebnym pojedynku.
Mesiek był samolotem bardziej zaawnasowanym technologicznie, Spit był lepszy aerodynamicznie. Gdy samolotami lecieli weterani Mesiek miał pewną przewagę, jeśli spotkało się dwóch żółtodziobów to pilot Meśka był w gorszej sytuacji, jeśli nie rozwalił sie już przy starcie. Stopień wyszkolenia pilotów i ich doświadczenie pomagało im wykorzystać zalety swoich maszyn do maksimum a także wykorzystywać wady samolotów przeciwnika.
Jest jeszcze jedno. Piloci na ogół nie działali w pojedynkę. Ważna była współpraca, krycie się na wzajem. Oddalanie się od dywizjonu w celu nabicia sobie konta zestrzeleń było postawą bardzo źle widzianą i kończyło się zazwyczaj wydaleniem z dywizjonu. Tajemnica sukcesów polskich pilotów polegała również i na tym że bardzo dbali nawzajem o siebie, jeśli któryś z nich otrzymał trafienie i wracał do bazy uszkodzoną maszyną będąca łatwym celem dla wroga koledzy z dywizjonu eskortowali go nie pozwalając Niemcom zbliżyć się do niego. Pilnowali również swoich na spadochronach, gdyż jak wiadomo Niemcy strzelali też do pilotów którzy ratowali się w ten sposób.
Co do tamtych realiów wtarto też dodać że Mesiek miał niewielki zasięg, w efekcie czego mógł nad wyspami przebywać jedynie klika do kilkunastu minut. Często niemieccy piloci przerywali walkę i uciekali w stronę brzegów Francji po to by nie lądować w kanale.
Ja gdybym miał wybierać wolał bym latać Spitem niż Meśkiem, i to nie ze względów sentymentalnych, jakkolwiek jest to moja subiektywna ocena.
Przypomnijcie sobie scenę z filmu Bitwa o Anglię kiedy Goering przyjechał na wizytację do pilotów, najpierw ich zjechał za kiepskie wyniki, ale potem spuścił nieco z tonu i spytał co potrzebują żeby poprawić sytuację. Na co jeden z pilotów odpowiedział że dywizjon Spitów, po czym zapanowała tak niezręczna cisza
Nie wiem na ile prawdziwe to mogło być.
Na zakończenie powiem że tak na prawdę to wcale nie Mesiek był najgroźniejszym przeciwnikiem Spita
Był nim Focke-Wulf FW190.
Pojawienie się tego samolotu spowodowało duży wzrost strat w szeregach RAF-u. Dopiero wersja Spita Mk IX mogła mu sprostać.