PZL 37 Łoś, fakty i mity
: pn kwie 06, 2009 3:37 pm
PZL 37 Łoś to chyba najbardziej znany polski samolot jaki opuścił zakłady PZL Okęcie, będący najbardziej zaawansowaną tam powstałą konstrukcją.
Nawet laicy, którzy próbują wypowiadać się na tematy lotnicze zawsze podkreślają że nasz Łoś to był dobry w 39.
No właśnie czy był taki dobry?
Samolot ten, mimo że decydującej roli w kampanii wrześniowej nie odegrał obrósł legendą do tego stopnia, że dziś o ile każdy wie, jakie mieliśmy bombowce w 39 roku o tyle, jeśli spytać o myśliwce już z tą wiedzą jest słabiej.
Trudno się dziwić gdyż była to duma naszego przemysłu lotniczego.
Łoś był projektowany jako konstrukcja nowoczesna, wręcz nowatorska, do tego całkowicie polska.
Jednak już samo powstanie Łosia budzi pewne kontrowersje.
Dowódca Lotnictwa, gen. Ludomił Rayski był gorącym zwolennikiem teorii teorii Douheta zakładającej że to bombowce stanowią główną siłę nowoczesnego lotnictwa. Trudno dziś oceniać pana Rayskiego, zachował się jak rasowy polityk, po prostu zamiast myśleć przyjął pierwszą z brzegu modną teorię i postępował według niej. Jego teorię szybko zweryfikowała rzeczywistość, i w efekcie we wrześniu 39 roku mieliśmy bardzo nowoczesne, ale kompletnie nie przydatne w wojnie obronnej bombowce. W każdym razie złożono zamówienie na szybki dwusilnikowy bombowiec o dużym udźwigu.
W 1936 roku prototyp Łosia wykonał swój pierwszy lot. Samolot pokazał że stać go na wiele, nie mniej jednak wyszło bardzo dużo błędów konstrukcyjnych, które potem sukcesywnie poprawiano. Pierwsze 10 samolotów miało pojedyncze usterzenie pionowe. Wkrótce zastąpiono je podwójnym, aby dać większe pole do strzału dla tylnego strzelca.
Łoś był średnim bombowcem w konfiguracji dwusilnikowego wolnonośnego dolnopłata, o konstrukcji całkowicie metalowej, z mechanizacją skrzydła i chowanym podwoziem.
Dzięki sprężarkom silników mógł operować na dużych wysokościach, a specjalnie skonstruowane podwozie mimo niewielkich kół pozwalało na korzystanie z polowych lotnisk.
To co decydowało o nowoczesności nowej konstrukcji to całkowicie nowy profil skrzydła, zbliżony do laminarnego. Profile laminarne szeroko pojawiły się w lotnictwie dopiero po 40 roku. Faktem jest że naszym konstruktorom ten profil wyszedł trochę przypadkiem, po prostu nie dało się inaczej obrysować komór bombowych w skrzydle, jakkolwiek zdecydowali się na nowatorskie rozwiązanie które się sprawdziło i dzięki takiemu profilowi samolot miał bardzo dobre osiągi.
Łoś miał jak na tamte czasy wysoką prędkość maksymalną i przelotową, oraz bardzo dobry stosunek masy własnej do udźwigu. Ten w sumie nie wielki samolot zabierał nieco ponad 2500 kg bomb, i osiągał prędkość maksymalną ponad 400 km/h, co na tamte czasy stawiało go w światowej czołówce. Dla porównania, jego główny konkurent Heinkel He 111 podstawowy bombowiec Luftwaffe zabierał 2500 kg bomb a jego prędkość nie przekraczała 400km/h przy znacznie większych rozmiarach i mocniejszych silnikach. Pozostałe bombowce Luftwaffe wypadały już znacznie słabiej
Angielski Vickers Wellington z kolei zabierał ok. 2000 kg bomb, i osiągał niecałe 400 km/h.
Można więc spokojnie powiedzieć że Łoś wyprzedał konkurencję pod względem osiągów.
Przy okazji jak na bombowiec miał bardzo dobrą zwrotność.
Jeśli chodzi o uzbrojenie defensywne to było już znacznie gorzej. Początkowo planowano zastosowanie z przodu 2 sprzężonych karabinów i działka z tyłu, jednak wojsko zdecydowało że atutem Łosia ma być prędkość a nie uzbrojenie. Skończyło się na 3 karabinach maszynowych. Słabe uzbrojenie Łosia w połączeniu z brakiem myśliwca eskortującego przyczyniło się do wysokich strat w dywizjonach bombowych podczas Kampanii Wrześniowej.
Dla porównania He111 miał 6 karabinów maszynowych, a Wellington 8, co czyniło z niego latającą fortecę w porównaniu z Łosiem.
Pierwsze loty Łosi wykazały wiele problemów technicznych. Pękały reduktory silników, silniki ulegały awariom i roznitowywały się kesony skrzydeł, Ujawniło się też zjawisko przekompensowania sterów kierunku, przez co kila samolotów rozbiło się zabijając załogę.
Reasumując, jeśli wykorzystamy naszą wiedzę o samolotach wyjdzie nam że Łoś był samolotem o bardzo dużym obciążeniu powierzchni, i dość łatwo go było przeciągnąć. To właśnie czyniło go samolotem niebezpiecznym i niezbyt lubianym przez pilotów.
Podczas startu z pełnym obciążeniem awaria jednego silnika powodowała że samolot od razu walił się na skrzydło i kończył na ziemi w płomieniach.
Z drugiej strony bez ładunku bomb podobno latał całkiem przyjemnie.
Nie zmienia to jednak faktu, że Łoś do łatwych w pilotażu nie należał.
Szczególnie dało to o sobie znać w Rumuni gdzie część samolotów ewakuowała się po klęsce września. Rumuńskie władze przejęły samoloty i wcieliły do swoich dywizjonów. Tam Łoś zyskał miano latającej trumny. Wiele maszyn rozbiło się grzebiąc załogę. Nie można jednak całej winy za ta sytuację zwalać na Łosia. Rumuńscy piloci nie byli szkoleni przez polskich instruktorów, którzy znali mocne i słabe strony Łosia. Ponadto nie przekazano Rumunom instrukcji użytkowania w locie, w efekcie dość skomplikowany system przełączania kranów paliwa pozostał dla nich zagadką i dla tego przypadki nagłej przerwy pracy silników nie należały tam do rzadkości.
Podczas startu z lotnisk polowych Łoś zabierał jedynie połowę ładunku bomb a czasem i mniej.
Widać zatem że Łoś był konstrukcją bardzo nowoczesną i w jakimś stopniu nowatorską, nie mniej jednak nie był wolny od wad. Wzbudził na świecie duże zainteresowanie, czego dowodem jest fakt, że kilka krajów wyraziło chęć zakupu tych maszyn. Gdyby te samoloty użyto zgodnie z przeznaczeniem mogły zapewne odnieść sukces. Tymczasem w wojnie obronnej, kiedy startowały z nieprzystosowanych lotnisk i bez eskorty znaczącej roli nie odegrały. Używano ich do atakowania pozycji wroga w małych grupkach, co powodowało jedynie duże straty wśród załóg.
Następca Rayskiego, gen. Józef Zając planował zakończenie produkcji Łosi i skierowanie całych sił na produkcję myśliwca, który był bardziej potrzebny w wojnie obronnej. Planowano też przezbrojenie Łosi na ciężkie myśliwce. Niestety wojna owe plany zniweczyła. Zastała nas nieprzydatnymi bombowcami i z przestarzałymi myśliwcami.
Moim zdaniem największą wadą Łosia było to, że w ogóle był.
O wiele bardziej słuszne z punktu widzenia strategii było wykorzystanie tych samych środków na budowę myśliwca.
Jakkolwiek z perspektywy czasu oceniać jest łatwo.
Łoś mógł stać się hitem eksportowym, co zapewniło by środki na rozwój kraju.
Z militarnego punktu widzenia to jednak była porażka.
Bombowiec nie nadaje się do wojny obronnej, a jeśli chodzi o atak... kogo niby mielibyśmy atakować? i czym?
Oryginalne filmy z Łosiem
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=JkaJy3XJf2g[/youtube]
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=M5-NvSu6 ... re=related[/youtube]
i fotki
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=qQVIZHLW ... re=related[/youtube]
Nawet laicy, którzy próbują wypowiadać się na tematy lotnicze zawsze podkreślają że nasz Łoś to był dobry w 39.
No właśnie czy był taki dobry?
Samolot ten, mimo że decydującej roli w kampanii wrześniowej nie odegrał obrósł legendą do tego stopnia, że dziś o ile każdy wie, jakie mieliśmy bombowce w 39 roku o tyle, jeśli spytać o myśliwce już z tą wiedzą jest słabiej.
Trudno się dziwić gdyż była to duma naszego przemysłu lotniczego.
Łoś był projektowany jako konstrukcja nowoczesna, wręcz nowatorska, do tego całkowicie polska.
Jednak już samo powstanie Łosia budzi pewne kontrowersje.
Dowódca Lotnictwa, gen. Ludomił Rayski był gorącym zwolennikiem teorii teorii Douheta zakładającej że to bombowce stanowią główną siłę nowoczesnego lotnictwa. Trudno dziś oceniać pana Rayskiego, zachował się jak rasowy polityk, po prostu zamiast myśleć przyjął pierwszą z brzegu modną teorię i postępował według niej. Jego teorię szybko zweryfikowała rzeczywistość, i w efekcie we wrześniu 39 roku mieliśmy bardzo nowoczesne, ale kompletnie nie przydatne w wojnie obronnej bombowce. W każdym razie złożono zamówienie na szybki dwusilnikowy bombowiec o dużym udźwigu.
W 1936 roku prototyp Łosia wykonał swój pierwszy lot. Samolot pokazał że stać go na wiele, nie mniej jednak wyszło bardzo dużo błędów konstrukcyjnych, które potem sukcesywnie poprawiano. Pierwsze 10 samolotów miało pojedyncze usterzenie pionowe. Wkrótce zastąpiono je podwójnym, aby dać większe pole do strzału dla tylnego strzelca.
Łoś był średnim bombowcem w konfiguracji dwusilnikowego wolnonośnego dolnopłata, o konstrukcji całkowicie metalowej, z mechanizacją skrzydła i chowanym podwoziem.
Dzięki sprężarkom silników mógł operować na dużych wysokościach, a specjalnie skonstruowane podwozie mimo niewielkich kół pozwalało na korzystanie z polowych lotnisk.
To co decydowało o nowoczesności nowej konstrukcji to całkowicie nowy profil skrzydła, zbliżony do laminarnego. Profile laminarne szeroko pojawiły się w lotnictwie dopiero po 40 roku. Faktem jest że naszym konstruktorom ten profil wyszedł trochę przypadkiem, po prostu nie dało się inaczej obrysować komór bombowych w skrzydle, jakkolwiek zdecydowali się na nowatorskie rozwiązanie które się sprawdziło i dzięki takiemu profilowi samolot miał bardzo dobre osiągi.
Łoś miał jak na tamte czasy wysoką prędkość maksymalną i przelotową, oraz bardzo dobry stosunek masy własnej do udźwigu. Ten w sumie nie wielki samolot zabierał nieco ponad 2500 kg bomb, i osiągał prędkość maksymalną ponad 400 km/h, co na tamte czasy stawiało go w światowej czołówce. Dla porównania, jego główny konkurent Heinkel He 111 podstawowy bombowiec Luftwaffe zabierał 2500 kg bomb a jego prędkość nie przekraczała 400km/h przy znacznie większych rozmiarach i mocniejszych silnikach. Pozostałe bombowce Luftwaffe wypadały już znacznie słabiej
Angielski Vickers Wellington z kolei zabierał ok. 2000 kg bomb, i osiągał niecałe 400 km/h.
Można więc spokojnie powiedzieć że Łoś wyprzedał konkurencję pod względem osiągów.
Przy okazji jak na bombowiec miał bardzo dobrą zwrotność.
Jeśli chodzi o uzbrojenie defensywne to było już znacznie gorzej. Początkowo planowano zastosowanie z przodu 2 sprzężonych karabinów i działka z tyłu, jednak wojsko zdecydowało że atutem Łosia ma być prędkość a nie uzbrojenie. Skończyło się na 3 karabinach maszynowych. Słabe uzbrojenie Łosia w połączeniu z brakiem myśliwca eskortującego przyczyniło się do wysokich strat w dywizjonach bombowych podczas Kampanii Wrześniowej.
Dla porównania He111 miał 6 karabinów maszynowych, a Wellington 8, co czyniło z niego latającą fortecę w porównaniu z Łosiem.
Pierwsze loty Łosi wykazały wiele problemów technicznych. Pękały reduktory silników, silniki ulegały awariom i roznitowywały się kesony skrzydeł, Ujawniło się też zjawisko przekompensowania sterów kierunku, przez co kila samolotów rozbiło się zabijając załogę.
Reasumując, jeśli wykorzystamy naszą wiedzę o samolotach wyjdzie nam że Łoś był samolotem o bardzo dużym obciążeniu powierzchni, i dość łatwo go było przeciągnąć. To właśnie czyniło go samolotem niebezpiecznym i niezbyt lubianym przez pilotów.
Podczas startu z pełnym obciążeniem awaria jednego silnika powodowała że samolot od razu walił się na skrzydło i kończył na ziemi w płomieniach.
Z drugiej strony bez ładunku bomb podobno latał całkiem przyjemnie.
Nie zmienia to jednak faktu, że Łoś do łatwych w pilotażu nie należał.
Szczególnie dało to o sobie znać w Rumuni gdzie część samolotów ewakuowała się po klęsce września. Rumuńskie władze przejęły samoloty i wcieliły do swoich dywizjonów. Tam Łoś zyskał miano latającej trumny. Wiele maszyn rozbiło się grzebiąc załogę. Nie można jednak całej winy za ta sytuację zwalać na Łosia. Rumuńscy piloci nie byli szkoleni przez polskich instruktorów, którzy znali mocne i słabe strony Łosia. Ponadto nie przekazano Rumunom instrukcji użytkowania w locie, w efekcie dość skomplikowany system przełączania kranów paliwa pozostał dla nich zagadką i dla tego przypadki nagłej przerwy pracy silników nie należały tam do rzadkości.
Podczas startu z lotnisk polowych Łoś zabierał jedynie połowę ładunku bomb a czasem i mniej.
Widać zatem że Łoś był konstrukcją bardzo nowoczesną i w jakimś stopniu nowatorską, nie mniej jednak nie był wolny od wad. Wzbudził na świecie duże zainteresowanie, czego dowodem jest fakt, że kilka krajów wyraziło chęć zakupu tych maszyn. Gdyby te samoloty użyto zgodnie z przeznaczeniem mogły zapewne odnieść sukces. Tymczasem w wojnie obronnej, kiedy startowały z nieprzystosowanych lotnisk i bez eskorty znaczącej roli nie odegrały. Używano ich do atakowania pozycji wroga w małych grupkach, co powodowało jedynie duże straty wśród załóg.
Następca Rayskiego, gen. Józef Zając planował zakończenie produkcji Łosi i skierowanie całych sił na produkcję myśliwca, który był bardziej potrzebny w wojnie obronnej. Planowano też przezbrojenie Łosi na ciężkie myśliwce. Niestety wojna owe plany zniweczyła. Zastała nas nieprzydatnymi bombowcami i z przestarzałymi myśliwcami.
Moim zdaniem największą wadą Łosia było to, że w ogóle był.
O wiele bardziej słuszne z punktu widzenia strategii było wykorzystanie tych samych środków na budowę myśliwca.
Jakkolwiek z perspektywy czasu oceniać jest łatwo.
Łoś mógł stać się hitem eksportowym, co zapewniło by środki na rozwój kraju.
Z militarnego punktu widzenia to jednak była porażka.
Bombowiec nie nadaje się do wojny obronnej, a jeśli chodzi o atak... kogo niby mielibyśmy atakować? i czym?
Oryginalne filmy z Łosiem
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=JkaJy3XJf2g[/youtube]
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=M5-NvSu6 ... re=related[/youtube]
i fotki
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=qQVIZHLW ... re=related[/youtube]