13 marca 1940 r. do Gałek przybył ówczesny Komendant Okręgu Łódzkiego ZWZ – płk. ”Miller” /Leopold Okulicki/ z rozkazem demobilizacji oddziału lub znacznym jego zmniejszeniu. Wobec zaistniałej sytuacji major Hubal pozostawił wolną rękę swoim podwładnym. Oddział opuścili prawie wszyscy oficerowie oraz część żołnierzy, przechodząc do pracy konspiracyjnej w szeregach Związku Walki Zbrojnej. Przy majorze pozostało około 70 – 80 żołnierzy. Z nadejściem wiosny Niemcy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę akcję wymierzoną przeciwko polskiemu podziemiu konspiracyjnemu, w tym również przeciwko oddziałowi Hubala. 30 marca 1940 r. pod Huciskiem oraz 1 kwietnia 1940 r. pod Szałasem doszło do zwycięskich potyczek oddziału z przeważającymi siłami wroga. Niemcy po nieudanej akcji, rozpoczęli działania odwetowe wobec ludności cywilnej mordując i paląc wiele wsi na szlaku Oddziału Wydzielonego WP majora Hubala. Dobrzański bardzo mocno przeżył owe pacyfikacje, obwiniając siebie za śmierć setek bezbronnych ludzi. Ale pomimo przygnębienia postanowił działać dalej. Nękany licznymi obławami i zasadzkami, oddział ciągle zmieniał miejsce postoju, unikając z obawy przed represjami, postojów we wsiach oraz gajówkach. Z końcem kwietnia, oddział przeniósł się w lasy spalskie. Przed świtem 30 kwietnia 1940 r. oddział wyminąwszy wieś Anielin, dotarł do sosnowego zagajnika przylegającego do wysokopiennego lasu, gdzie major zarządził postój. Ponieważ wszyscy żołnierze byli przemęczeni nocnym marszem, na warte od strony wsi wystawiony został tylko kpr. Lisiecki („Zemsta”). Tu, rankiem 30 kwietnia 1940 r. mjr Henryk Dobrzański Hubal wsiadając na swego konia został ostrzelany z broni maszynowej, a jedna z kul przeszyła jego pierś. Wraz z nim poległ jego luzak kpr. Antoni Kossowski („Ryś”) oraz koń majora „Demon”.
Pacyfikacje jakie miały miejsce w okolicy, i akurat ten akt niemieckiego terroru przeciwko ludności notowany jest jako pierwszy nie tylko w Polsce ale i w Europie. Mało to istotne, ale okazał się zapowiedzią kolejnych setek czynów hańby najeźdźców z Hitlerowskich Niemiec.
Między 30 III i 11 IV 1940 represje dotknęły mieszkańców 26 okolicznych wsi powiatu koneckiego. Łącznie Niemcy zamordowali 712 Polaków, w tym 6 dzieci i 2 kobiety. 503 osoby zabito na miejscu, 183 po osadzeniu a 24 w NIEMIECKICH obozach śmierci.
Obława w trójkącie Końskie - Stąporków - Mniów rozpoczęła się 6 kwietnia 1940 roku. Niemcy w swoim rajdzie rozstrzelali 29 osób z Jeleniej Góry, Stadnickiej Woli, Nieba, Piekła i Sielpi Małej oraz 13 z Małachowa i Wąsoszy. 7 kwietnia na Górze Smykowskiej zabili 83 mężczyzn. 10 kwietnia w Skłobach miała miejsce pacyfikacja w której zabito 265 mężczyzn.
Na tablicy informacyjnej przy pomniku czytamy:
Przeciętny mieszkaniec dzisiejszych Niemiec nie zostaje nawet poinformowany o zbrodniach swoich ojców. Nieprzypadkowo jednak napisy typu: "wstydzę się bycia Niemcem", pojawiły się w Norymberdze gdy nieliczni z nich mieli okazję dowiedzieć się o poczynaniach swoich żołnierzy, podczas pamiętnego procesu. Młodym Polakom wtłacza się dziś do głów odpowiedzialność za wypędzenia i "polskie" obozy, prześladowania Żydów. Nie z nami jednak te numery:W sobotę 6 kwietnia w Małachowie podeszła mod Młyn grupka mężczyzn w polskich mundurach. Przy upuście zostali ostrzelani przez Niemców, żołnierze szybko wycofali się w stronę lasu. Po paru chwilach do młyna przybyli niemieccy żandarmi. Pod wartą zatrzymano Stanisława Kałużyńskiego, Karola Janiszewskiego, Stanisława Młotkiewicza, Mariana Wroteckiego, Franciszka Klecha. Niemcy przy okazji obeszli sąsiednie zabudowania i zabrali ze sobą Józefa Piotrowicza wędrownego fotografa, Władysława Wąsika z synem Bolesławem. Tak wszystkich ośmiu popędzono przez most na północny brzeg rzeki Czarnej.Grupa więźniów powiększyła się o nowych aresztantów. Doprowadzono robotnika leśnego Józefa Łyczka z Izabelowa oraz drwali Władysława Wierzbickiego, Lucjana Stąporka z Wąsoszy. Pod wieczór dołączono Władysława Panka z Sielpi Małej i Janka Wąsika powracającego rowerem z odlewni do domu w Paborzy. Więźniowie na Skarpie przy rzece Czarnej spędzili całą noc. W niedzielne popołudnie - 7 kwietnia chłopi zniknęli ze skarpy, po paru chwilach z lasu usłyszano odgłos serii wystrzałów broni maszynowej...
W poniedziałek 8 kwietnia 1940 ciała 13 bestialsko zamordowanych mężczyzn znaleziono w przydrożnym rowie. Były dobrze zamaskowane. Rozpoznano w nich wszystkich pojmanych przez hitlerowców dzień wcześniej w Małachowie.
Za Majorem DobrzańskimNie robimy z siebie bohaterów (...) w całym tego słowa znaczeniu dochowujemy żołnierskiej przysięgi i spełniamy nasz obowiązek. I to każdy uznać musi (...) A jeżeli [nie chcemy być] godnymi, być narodem wolnym, nie możemy istnieć jako państwo tylko znajdźmy sobie dobrą służbę łagodnego i wyrozumiałego pana. A może kiedyś nauczymy się (...) że dotrzymywanie przez żołnierza [danego słowa] jest zasługą, a nie powodem [by straszono] go sądem i karami.
Geotradytor