Śladami Wikingów
Powoli zbliża się zima, jest smutno i szaro. Nie ma lepszego okresu na wspomnienia z wakacji. W związku z tym postanowiłem podzielić swoimi wrażeniami z moich podróży.
Parę lat temu, w wakacje odwiedziłem przepiękną i dziką Skandynawię. Zamieszkałem w maleńkim miasteczku o nazwie Holmestrad. Ze względu na fakt, że od rana do wieczora skazany byłem sam na siebie, codziennie starałem się odwiedzać nowe, nieznane miejsca. Jednym z nich był mały, przeuroczy kościołek stojący na przedmieściach miasteczka. Odwiedzałem go kilku krotnie, lecz każdorazowo zastawałem zamknięte drzwi, aż do czasu, kiedy...Złapałem za klamkę a tu niespodzianka, otwarte. W chodzę do środka i patrzę, śliczne, białe, drewniane ściany, organy, witraże. Od razu rzuca się w oczy brak ołtarza oraz dziwna kula z krzyżem stojąca na środku kościoła, do której prowadzą trzy alejki (każda z innej strony). Nie wiedząc, jak się zachować, ukląkłem żegnając się. Po chwili poczułem dotyk na ramieniu, odwróciłem i ujrzałem staruszkę, która ciepłym głosem zapytała się - katolik? Odpowiedziałem, że tak katolik z Polski. Staruszka, popatrzyła a następnie opowiedziała mniej więcej tak ,,mój Boże, po latach odwiedził mnie katolik z dalekiego kraju Ojca z Rzymu".
Zadawała mi wiele pytań (niestety mój angielski jest słaby), na które nie zawsze znałem odpowiedzi.
Kobieta okazała się żoną, nieżyjącego pastora z tego kościoła. Zaproponowała mi wycieczkę po kościele. Świątynia pochodziła z XVIII wieku była kościołem rybackim. Kiedy mężczyźni wypływali z wioski, ich żony, matki, modliły się w nim o szczęśliwy powrót. Kobieta pokazała mi zdjęcia większości pastorów, oraz opowiedziała o zwyczajach protestantów. Poprosiła mnie o wpis w księgę parafialną, co oczywiście uczyniłem.
Tego dnia spędziłem tak kilka godzin słuchając opowieści o ludziach tej ziemi przy obiedzie oraz wieczornej herbacie.
Zadziwiające jest dla mnie podejście Norwegów do cudzoziemców. Ciepłe, szczere oraz przyjazne, niestety tego lata miałem kilka dowodów, że nasi rodacy jakoś nie umieją tego odwzajemnić.
...z cyklu moje podróże
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
...z cyklu moje podróże
- Załączniki
-
- Obraz 644.jpg (94.66 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 641.jpg (86.56 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 640.jpg (84.67 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 639.jpg (96.57 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 638.jpg (86.96 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 636.jpg (127.13 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 635.jpg (122.81 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 572.jpg (142.86 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 344.jpg (128.36 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 343.jpg (104.67 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 340.jpg (143.89 KiB) Przejrzano 5019 razy
-
- Obraz 591.jpg (107.91 KiB) Przejrzano 5019 razy
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: ...z cyklu moje podróże
Góra objawień Medjugorie- Hercegowina
24 czerwca 1981 roku w parafii w Medjugorie pierwszy raz ukazała się Matka Boża o. Tardif dopiero wtedy zrozumiał znaczenie tego proroctwa ,,wierzę, że Matka Boża do Medjugorie przybyła po to by przypomnieć nam Ewangelię".Sześcioro widzących to dzieci: Miriana, Ivanka, Marija, Vidzka, Ivan i Jakov. Matka Boża w ciągu 16 lat objawień nieustannie wzywała ludzkość do nawrócenia, do pojednania i pokoju.
Ja znalazłem się w tym miejscu wiosną tego roku. Miejsce mistyczne oraz natchnione taką dziwną siłą. Wejście na górę objawień jest dosyć ciężkie i prowadzi kamienistą, stromą ścieżką. W miejscu objawień ustawiony jest krzyż.
24 czerwca 1981 roku w parafii w Medjugorie pierwszy raz ukazała się Matka Boża o. Tardif dopiero wtedy zrozumiał znaczenie tego proroctwa ,,wierzę, że Matka Boża do Medjugorie przybyła po to by przypomnieć nam Ewangelię".Sześcioro widzących to dzieci: Miriana, Ivanka, Marija, Vidzka, Ivan i Jakov. Matka Boża w ciągu 16 lat objawień nieustannie wzywała ludzkość do nawrócenia, do pojednania i pokoju.
Ja znalazłem się w tym miejscu wiosną tego roku. Miejsce mistyczne oraz natchnione taką dziwną siłą. Wejście na górę objawień jest dosyć ciężkie i prowadzi kamienistą, stromą ścieżką. W miejscu objawień ustawiony jest krzyż.
- Załączniki
-
- 100_6815.JPG (91.66 KiB) Przejrzano 5002 razy
-
- 100_6814.JPG (166.07 KiB) Przejrzano 5002 razy
-
- 100_6811.JPG (190.87 KiB) Przejrzano 5002 razy
-
- 100_6806.JPG (153.22 KiB) Przejrzano 5002 razy
-
- 100_6785.JPG (132.83 KiB) Przejrzano 5002 razy
-
- 100_6781.JPG (76.75 KiB) Przejrzano 5002 razy
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: ...z cyklu moje podróże
Watykan
Miasto- Państwo, o którym chyba słyszał każdy człowiek na świecie. Do Watykanu przyjechałem rano, mimo małych przejść w metrze, na miejscu byłem koło 9. Pierwsze, od czego należy zacząć to zwiedzić Muzeum Watykańskie. Dzięki temu, że był to kwiecień i nie było jeszcze sezonu, stałem w kolejce po bilety tylko godzinę. Kiedy znalazłem się wewnątrz, od razu uderzyła wielkość oraz ilość sztuki takich artystów Giotto, Bellini, Leonardo da Vinci, Caravaggio, Domenichino i wielu innych. Po prawie 4 godzinach zwiedzania znalazłem się nagle w Kaplicy Sykstyńskiej (Capella Sistina) z 1508 r., która słynie ze zdobiących jej kopułę fresków pędzla Michała Anioła. Ze względu na fakt, iż panuje tam całkowity (bardzo rygorystycznie przestrzegany) zakaz fotografowania, wszystkie zdjęcia robiłem bez flesza z ,,partyzantki". Kolejne kilka godzin spędziłem w Bazylice św. Piotra, która może pomieścić jednocześnie 400 tys. osób. Wśród bezcennych dzieł sztuki zgromadzonych w Bazylice na uwagę zasługuje, słynna Pieta Michała Anioła. Przed Bazyliką znajduje się monumentalna kolumnada zaprojektowana przez Berniniego.
Największą i najbardziej emocjonującą chwilę przeżyłem na grobie naszego Papieża Jana Pawła II- tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć.
Kulminacją pobytu w Watykanie był odpoczynek na Placu św. Piotra.
Watykan to, przenikająca wzajemnie się kultura, sztuka i wiara czyniące z tego miejsca coś bardzo wyjątkowego, do którego na pewno niebawem powrócę.
Miasto- Państwo, o którym chyba słyszał każdy człowiek na świecie. Do Watykanu przyjechałem rano, mimo małych przejść w metrze, na miejscu byłem koło 9. Pierwsze, od czego należy zacząć to zwiedzić Muzeum Watykańskie. Dzięki temu, że był to kwiecień i nie było jeszcze sezonu, stałem w kolejce po bilety tylko godzinę. Kiedy znalazłem się wewnątrz, od razu uderzyła wielkość oraz ilość sztuki takich artystów Giotto, Bellini, Leonardo da Vinci, Caravaggio, Domenichino i wielu innych. Po prawie 4 godzinach zwiedzania znalazłem się nagle w Kaplicy Sykstyńskiej (Capella Sistina) z 1508 r., która słynie ze zdobiących jej kopułę fresków pędzla Michała Anioła. Ze względu na fakt, iż panuje tam całkowity (bardzo rygorystycznie przestrzegany) zakaz fotografowania, wszystkie zdjęcia robiłem bez flesza z ,,partyzantki". Kolejne kilka godzin spędziłem w Bazylice św. Piotra, która może pomieścić jednocześnie 400 tys. osób. Wśród bezcennych dzieł sztuki zgromadzonych w Bazylice na uwagę zasługuje, słynna Pieta Michała Anioła. Przed Bazyliką znajduje się monumentalna kolumnada zaprojektowana przez Berniniego.
Największą i najbardziej emocjonującą chwilę przeżyłem na grobie naszego Papieża Jana Pawła II- tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć.
Kulminacją pobytu w Watykanie był odpoczynek na Placu św. Piotra.
Watykan to, przenikająca wzajemnie się kultura, sztuka i wiara czyniące z tego miejsca coś bardzo wyjątkowego, do którego na pewno niebawem powrócę.
- Załączniki
-
- Plac św. Piotra
- Obraz 328.jpg (107.65 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Bazylika
- Obraz 322.jpg (130.37 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Bazylika
- Obraz 314.jpg (95.09 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Gwardia Watykańska
- Obraz 313.jpg (100.1 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Bazylika
- Obraz 311.jpg (117.96 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Bazylika grób św. Piotra
- Obraz 304.jpg (135.71 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Papierz
- Obraz 302.jpg (84.12 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Balkon papieski
- Obraz 291.jpg (120.79 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Apartamenty papieskie
- Obraz 290.jpg (121.79 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Kaplicy Sykstyńskiej
- Obraz 283.jpg (127.23 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Kaplicy Sykstyńskiej
- Obraz 281.jpg (92.67 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Korytarz w Muzeum (blisko 100m)
- Obraz 278.jpg (172.84 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Muzeum Watykańskie
- Obraz 276.jpg (133.21 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Leonardo da Vinci
- Obraz 270.jpg (90.22 KiB) Przejrzano 4988 razy
-
- Muzeum Watykańskie
- Obraz 261.jpg (109.92 KiB) Przejrzano 4988 razy
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: ...z cyklu moje podróże
Mostar- miast trzech narodów
Po rozpadzie Jugosławii Mostar znalazł się w granicach Bośni i Hercegowiny. W maju 1992 roku w mieście, gdzie jeszcze do niedawna w zgodzie i pokoju żyli obok siebie Chorwaci, bośniaccy muzułmanie i Serbowie, rozpętały się bratobójcze walki. Najpierw toczyły się boje Bośniaków i Chorwatów przeciwko Serbom, a następnie Chorwatów z Bośniakami.
Przez 10 miesięcy Chorwaci oblegali wschodnią część miasta zamieszkaną przez bośniackich muzułmanów. W walkach zniszczeniu uległa większość zabytków, zarówno świeckich, jak i sakralnych. 9 listopada 1993 roku, pod ostrzałem chorwackich czołgów, zawalił się Stary Most- symbol miasta.
Po zakończeniu wojny w 1995 roku, Mostar wyglądał makabrycznie. Spalone domy, ruiny kościołów,leje po bombach na placach zabaw. Jednak dzięki środkom Unii Europejskiej, miasto odbudowano, choć (tak mi się wydaje) pozostawiono wiele spalonych i ostrzelanych budowli ku przestrodze potomnym. Miasto bardzo piękne, ludzie bardzo sympatyczni- nastawieni pozytywnie do turystów . Polecam pyszne jedzenie (zwłaszcza jagnięcinę w bułce), oraz kawę po serbsku w małych restauracjach przy moście. Ceny bardzo przystępne (polskie)
Most i cała starówka Mostaru wpisane są na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Ciekawostką jest fakt, że nazwa miasta wiąże się z mostem,tyle, że nie kamiennym,a drewnianym, który stał tu dożo wcześniej od tego, który można podziwiać obecnie. Nazwa pochodzi od słowa mostari. Tym słowem nazywano strażnicy strzegący mostu.
Po rozpadzie Jugosławii Mostar znalazł się w granicach Bośni i Hercegowiny. W maju 1992 roku w mieście, gdzie jeszcze do niedawna w zgodzie i pokoju żyli obok siebie Chorwaci, bośniaccy muzułmanie i Serbowie, rozpętały się bratobójcze walki. Najpierw toczyły się boje Bośniaków i Chorwatów przeciwko Serbom, a następnie Chorwatów z Bośniakami.
Przez 10 miesięcy Chorwaci oblegali wschodnią część miasta zamieszkaną przez bośniackich muzułmanów. W walkach zniszczeniu uległa większość zabytków, zarówno świeckich, jak i sakralnych. 9 listopada 1993 roku, pod ostrzałem chorwackich czołgów, zawalił się Stary Most- symbol miasta.
Po zakończeniu wojny w 1995 roku, Mostar wyglądał makabrycznie. Spalone domy, ruiny kościołów,leje po bombach na placach zabaw. Jednak dzięki środkom Unii Europejskiej, miasto odbudowano, choć (tak mi się wydaje) pozostawiono wiele spalonych i ostrzelanych budowli ku przestrodze potomnym. Miasto bardzo piękne, ludzie bardzo sympatyczni- nastawieni pozytywnie do turystów . Polecam pyszne jedzenie (zwłaszcza jagnięcinę w bułce), oraz kawę po serbsku w małych restauracjach przy moście. Ceny bardzo przystępne (polskie)
Most i cała starówka Mostaru wpisane są na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Ciekawostką jest fakt, że nazwa miasta wiąże się z mostem,tyle, że nie kamiennym,a drewnianym, który stał tu dożo wcześniej od tego, który można podziwiać obecnie. Nazwa pochodzi od słowa mostari. Tym słowem nazywano strażnicy strzegący mostu.
- Załączniki
-
- 100_6822.JPG (112.35 KiB) Przejrzano 4969 razy
-
- 100_6831.JPG (109.21 KiB) Przejrzano 4969 razy
-
- 100_6833.JPG (148.31 KiB) Przejrzano 4969 razy
-
- 100_6837.JPG (106.55 KiB) Przejrzano 4969 razy
-
- 100_6848.JPG (101.7 KiB) Przejrzano 4969 razy
-
- 100_6859.JPG (105.41 KiB) Przejrzano 4969 razy
-
- 100_6840.JPG (109.67 KiB) Przejrzano 4969 razy
-
- 100_6841.JPG (107.99 KiB) Przejrzano 4969 razy
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: ...z cyklu moje podróże
Albania- niedocenione piękno
Wybierając tegoroczną wyprawę postawiłem na jakiś dziki, nieznany region. Przeleciałem po atlasie Europy i od razu trafiłem na Bałkany z krajem docelowym Albania. Albania jak głosi wszechwiedząca Wiki to:
Albania (Shqipëria, Republika Albanii – Republika e Shqipërise) – państwo w południowo-wschodniej Europie na Bałkanach. Graniczy z Grecją (282 km), Macedonią (151 km) oraz Kosowem (114 km) i Czarnogórą (173 km). Albania na zachodzie ma dostęp do Morza Adriatyckiego, a na południowym zachodzie do Morza Jońskiego. Od Włoch oddziela ją cieśnina Otranto o szerokości ok. 72 km. Łączna długość granic lądowych wynosi 720 km, natomiast wybrzeża morskiego – 362 km. Albania jest członkiem ONZ, NATO, OBWE, Rady Europy, WTO oraz jednym z założycieli Unii na rzecz Regionu Morza Śródziemnego.
Jaka jest prawdziwa Albania?
Można by rzec krótko- piękna i surowa. Prymitywna a zarazem dzika. Albania to niedocenione piękno, to miejsce gdzie zatrzymał się czas. Dla nas, mieszkańców zachodniej Europy, Albania kojarzy się z reliktem komunizmu, biedą i zacofaniem. Niestety, w dużej mierze takie spojrzenie jest całkiem uzasadnione. Od samego początku kraj ten szokuje. Poczynając od jakości dróg ( raczej w dużej mierze ich braku), tysięcy bunkrów rozlokowanych wśród przepięknych gór, kończąc na wszechobecnej biedzie. Podczas mojej podróży odwiedziłem trzy miasta- Tiranę, Elbasan oraz Gijokaster. Stolicą tego kraju jest Tirana. Miasto mające blisko milion mieszkańców. Tętniące życiem, powoli rozkwitające, jednak posiadające jeszcze wiele zaszłości z minionej epoki. Zamieszkałem w hotelu w samym centrum. Hotel jak hotel- szału nie było, w gorszych miejscach sypiałem. Niemniej jednak wejście na czwarte piętro za tobołami (w hotelu nie ma w ogóle windy) to ,, mały” wysiłek. Jednak największą atrakcją tego miejsca był barman, który obsługiwał w fartuchu identycznym jak z filmu ,,kobieta za ladą”- do kolan. Jak to stwierdził nasz kierowca ,,czułem się jak by mnie obsługiwał ginekolog”. Ten przesympatyczny człek nigdy nie się nie uśmiechał, zawsze patrzył przed siebie i miał przy sobie ręcznie robiony otwieracz na sznurku. Kawa zamówiona tym miejscu, przyrządzana jest po albańsku …czyli kubek Nescafe + saszetka kawy+ obleśny czajnik z wodą= kawa po albańsku (to wszystko dzieje się na waszych oczach), mówię wam atrakcja nie lada.
Po Tiranie odwiedziłem pozostałe dwa miasta. Kiedy zobaczyłem te miejsca, to przez chwilę miałem wrażenie że jestem na jakimś planie filmowym na którym kręci się film ulokowany w latach 40tych XX wieku. Bida, brud, ,,boliwijskie autobusy”, osiołki i koniki w powozach na ulicach. Patrzyłem na tych ludzi ze współczuciem, lecz po chwili stwierdziłem, że na swój sposób są bardzo szczęśliwi. Są wolni, nie zarażeni gonitwą za kasą i innymi dobrami doczesnymi. Miałem wrażenie, że nie przeszkadza im to, że woda w kranie jest tylko 6 godzin dziennie (tak,tak…na każdym budynku są baniaki do magazynowania wody), nie martwią się, że wiecznie nie ma prądu, a drogi asfaltowe są luksusem.
Jacy są sami Albańczycy?
W większości są bardzo mili i przyjaźnie nastawieni do turystów (choć to dla nich coś nowego). Kiedy spacerując po Gijokaster szukałem poczty, pomógł mi fryzjer, który zaprowadził mnie (zostawiając na fotelu klienta) w to miejsce. Na poczcie chciałem kupić pocztówki, ale w Euro nie można, więc przemiła pani z okienka zaprowadziła mnie do jakiegoś barku, gdzie popijało dwóch policjantów na służbie. W barze wymieniłem Euro na Leki (i to po oficjalnym kursie, bez oszustwa). Pani w barze poprosiła mnie abym za to zjadł u niej obiad z kawką, co uczyniłem za 3,5 Euro. Kiedy po obiedzie siedziałem na schodach i patrzyłem na ten ich świat, zobaczyłem jakieś poruszenie w pobliskim barku. To jeden z mieszkańców przyniósł wielką konserwę i chleb. Ile było radości-1,2,3 i była już imprezka.
Kończąc, mógłbym opisywać jeszcze wiele takich dziwnych, często śmiesznych sytuacji, jednak wyłącznie dla nas, Europejczyków z zachodu. Dla mieszkańców tego kraju to zwyczajny normalny dzień- dzień jak co dzień. I kiedy ja im współczułem, oni tętnili radością, bo są szczęśliwy w swoim świecie. Jeśli chcecie obejrzeć tą przepiękną krainę to śpieszcie się, bo za 10-15 lat ten kraj zapewne nie będzie już taki dziki i piękny jak teraz.
Ps. Jeśli chcecie podróżować po Albanii to proponuję skorzystać z lokalnych przewodników- ochroniarzy. Koszt ich usług to około 12 Euro za dzień od jednej osoby. Oprócz spokoju gwarantują ciekawą albańską przygodę.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć. Więcej fotek znajdziecie na moim blogu.
Wybierając tegoroczną wyprawę postawiłem na jakiś dziki, nieznany region. Przeleciałem po atlasie Europy i od razu trafiłem na Bałkany z krajem docelowym Albania. Albania jak głosi wszechwiedząca Wiki to:
Albania (Shqipëria, Republika Albanii – Republika e Shqipërise) – państwo w południowo-wschodniej Europie na Bałkanach. Graniczy z Grecją (282 km), Macedonią (151 km) oraz Kosowem (114 km) i Czarnogórą (173 km). Albania na zachodzie ma dostęp do Morza Adriatyckiego, a na południowym zachodzie do Morza Jońskiego. Od Włoch oddziela ją cieśnina Otranto o szerokości ok. 72 km. Łączna długość granic lądowych wynosi 720 km, natomiast wybrzeża morskiego – 362 km. Albania jest członkiem ONZ, NATO, OBWE, Rady Europy, WTO oraz jednym z założycieli Unii na rzecz Regionu Morza Śródziemnego.
Jaka jest prawdziwa Albania?
Można by rzec krótko- piękna i surowa. Prymitywna a zarazem dzika. Albania to niedocenione piękno, to miejsce gdzie zatrzymał się czas. Dla nas, mieszkańców zachodniej Europy, Albania kojarzy się z reliktem komunizmu, biedą i zacofaniem. Niestety, w dużej mierze takie spojrzenie jest całkiem uzasadnione. Od samego początku kraj ten szokuje. Poczynając od jakości dróg ( raczej w dużej mierze ich braku), tysięcy bunkrów rozlokowanych wśród przepięknych gór, kończąc na wszechobecnej biedzie. Podczas mojej podróży odwiedziłem trzy miasta- Tiranę, Elbasan oraz Gijokaster. Stolicą tego kraju jest Tirana. Miasto mające blisko milion mieszkańców. Tętniące życiem, powoli rozkwitające, jednak posiadające jeszcze wiele zaszłości z minionej epoki. Zamieszkałem w hotelu w samym centrum. Hotel jak hotel- szału nie było, w gorszych miejscach sypiałem. Niemniej jednak wejście na czwarte piętro za tobołami (w hotelu nie ma w ogóle windy) to ,, mały” wysiłek. Jednak największą atrakcją tego miejsca był barman, który obsługiwał w fartuchu identycznym jak z filmu ,,kobieta za ladą”- do kolan. Jak to stwierdził nasz kierowca ,,czułem się jak by mnie obsługiwał ginekolog”. Ten przesympatyczny człek nigdy nie się nie uśmiechał, zawsze patrzył przed siebie i miał przy sobie ręcznie robiony otwieracz na sznurku. Kawa zamówiona tym miejscu, przyrządzana jest po albańsku …czyli kubek Nescafe + saszetka kawy+ obleśny czajnik z wodą= kawa po albańsku (to wszystko dzieje się na waszych oczach), mówię wam atrakcja nie lada.
Po Tiranie odwiedziłem pozostałe dwa miasta. Kiedy zobaczyłem te miejsca, to przez chwilę miałem wrażenie że jestem na jakimś planie filmowym na którym kręci się film ulokowany w latach 40tych XX wieku. Bida, brud, ,,boliwijskie autobusy”, osiołki i koniki w powozach na ulicach. Patrzyłem na tych ludzi ze współczuciem, lecz po chwili stwierdziłem, że na swój sposób są bardzo szczęśliwi. Są wolni, nie zarażeni gonitwą za kasą i innymi dobrami doczesnymi. Miałem wrażenie, że nie przeszkadza im to, że woda w kranie jest tylko 6 godzin dziennie (tak,tak…na każdym budynku są baniaki do magazynowania wody), nie martwią się, że wiecznie nie ma prądu, a drogi asfaltowe są luksusem.
Jacy są sami Albańczycy?
W większości są bardzo mili i przyjaźnie nastawieni do turystów (choć to dla nich coś nowego). Kiedy spacerując po Gijokaster szukałem poczty, pomógł mi fryzjer, który zaprowadził mnie (zostawiając na fotelu klienta) w to miejsce. Na poczcie chciałem kupić pocztówki, ale w Euro nie można, więc przemiła pani z okienka zaprowadziła mnie do jakiegoś barku, gdzie popijało dwóch policjantów na służbie. W barze wymieniłem Euro na Leki (i to po oficjalnym kursie, bez oszustwa). Pani w barze poprosiła mnie abym za to zjadł u niej obiad z kawką, co uczyniłem za 3,5 Euro. Kiedy po obiedzie siedziałem na schodach i patrzyłem na ten ich świat, zobaczyłem jakieś poruszenie w pobliskim barku. To jeden z mieszkańców przyniósł wielką konserwę i chleb. Ile było radości-1,2,3 i była już imprezka.
Kończąc, mógłbym opisywać jeszcze wiele takich dziwnych, często śmiesznych sytuacji, jednak wyłącznie dla nas, Europejczyków z zachodu. Dla mieszkańców tego kraju to zwyczajny normalny dzień- dzień jak co dzień. I kiedy ja im współczułem, oni tętnili radością, bo są szczęśliwy w swoim świecie. Jeśli chcecie obejrzeć tą przepiękną krainę to śpieszcie się, bo za 10-15 lat ten kraj zapewne nie będzie już taki dziki i piękny jak teraz.
Ps. Jeśli chcecie podróżować po Albanii to proponuję skorzystać z lokalnych przewodników- ochroniarzy. Koszt ich usług to około 12 Euro za dzień od jednej osoby. Oprócz spokoju gwarantują ciekawą albańską przygodę.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć. Więcej fotek znajdziecie na moim blogu.
- Załączniki
-
- DSCF1678.jpg (98.61 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- DSCF1686.jpg (103.75 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- DSCF1697.jpg (126.14 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- DSCF1710.jpg (100.61 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- DSCF1717.jpg (95.78 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- DSCF1728.jpg (120.79 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- DSCF1730.jpg (98.58 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- DSCF1751.jpg (100.12 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040474.JPG (236.06 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040478.JPG (193.35 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- DSCF1695.jpg (89.97 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040502.JPG (262.94 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040509.JPG (177.73 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040538.JPG (304.7 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040676.JPG (269.97 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040677.JPG (271.64 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040680.JPG (271.8 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040694.JPG (246.08 KiB) Przejrzano 4918 razy
-
- P1040698.JPG (231.63 KiB) Przejrzano 4918 razy
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: ...z cyklu moje podróże
Macedonia- kraina mnichów
Macedonia to biedny ale za to piękny kraj. Kraj uśmiechniętych ludzi, mnichów oraz przepięknych krajobrazów. Spędziłem w nim kilka fajnych dni. Mieszkałem w uroczym mieście Ochryda (Ohryd), które położone jest nad najstarszym jeziorem Europy.
Macedonia, w porównaniu z Polską, to biedny kraj, znajdujący się gdzieś na naszym poziomie przełomu lat 80tych i 90tych XX wieku. Pomimo biedy, mieszkańcy Macedonii są bardzo gościnni i serdeczni dla wszystkich przybyszów. Na ich twarzach zawsze gości uśmiech, są bardzo ufni i otwarci. Spacerując po Ochrydzie, co chwila napotykałem ludzi , którzy bezinteresownie i z wielką sympatią odnosili się do mnie. Jednym z wielu przykładów takiego podejścia jest moja wizyta w wytwórni (Muzeum) papieru czerpanego. Po obejrzeniu jak powstaje papier, poprosiłem właściciela o możliwość spróbowania zrobienia samemu jednej kartki. Cała moja nauka stała się okazją do żartów i swobodnej rozmowy moich przyjaciół z gospodarzami Muzeum. Na koniec chcieliśmy zapłacić za pokaz na co gospodarz kategorycznie odmówił a w ramach sympatii sprzedał nam kilka swoich prac po bardzo promocyjnych cenach. Podobną sytuację miałem podczas spaceru na przystani. Podszedł do mnie biednie ubrany człowiek i usilnie chciał wręczyć mi widokówkę.
Pomyślałem nawet, że tu też już naciągają turystów. Po chwili podszedł do mnie ponownie i zapytał po angielsku dlaczego odmówiłem przyjęcia prezentu. Byłem tak zaskoczony, że starałem się na szybko sklecić kilka zdań, on widząc moje zmieszanie, powiedział do mnie – jesteś Polakiem? Na co odparłem, że tak.
Przedstawiliśmy się a następnie Nikola, bo tak miał na imię, opowiedział mi o sobie, o tym że utrzymuję się z wożenia turystów ( a jest ich w Macedonii nie wielu) łodziami po jeziorze, ponadto jest przewodnikiem. Po za tym jest fotografem i uwiecznia swój kraj takim jakim jest naprawdę. Na dowód pokazał mi kilka swoich albumów. Jego prace możecie obejrzeć http://nikoturs.com/categories/view/28
Takich spotkań jak z Nikolą czy właścicielami Muzeum miałem w Macedonii jeszcze wiele.
Macedonia oprócz mieszkańców posiada jeszcze jeden wielki atrybut jakim jest przyroda i zabytki. Piękne pejzaże połączone z widokami starych monastyrów dają niesamowity widok. Co kilka kilometrów spotykamy klasztory, świątynie wolno stojące, wbudowane w skały lub usytuowane na urwiskach. Codzienny widok mnichów jest tu normalnością. Podczas odwiedzin jednego z monastyrów miałem okazję obejrzeć ślub w obrządku prawosławnym. Było to ciekawy widok, bardzo różniący się od katolickiego.
Po za walorami widokowymi, wakacje w Macedonii mają jeszcze jedną ogromną zaletę- są bardzo ekonomiczne. Doba w dobry hotelu z wyżywieniem kosztuje tyle ile u nas dzień pobytu nad morzem w jakimś obskurnym ośrodku. Kolacja składająca się z dwóch dań mięsnych (porcje jak dla konia) z przystawkami i surówkami, z deserem oraz szklaneczką alkoholu okraszona tańcami ludowymi w restauracji na promenadzie kosztowała mnie 10 euro.
Kończąc zapraszam do odwiedzenia Macedonii . Więcej o tym kraju przeczytacie na stronie na Nikola Pavelski http://www.nikoturs.com , który za rozsądne pieniądze może być waszym przewodnikiem po tym uroczym zakątku Europy.
Macedonia to biedny ale za to piękny kraj. Kraj uśmiechniętych ludzi, mnichów oraz przepięknych krajobrazów. Spędziłem w nim kilka fajnych dni. Mieszkałem w uroczym mieście Ochryda (Ohryd), które położone jest nad najstarszym jeziorem Europy.
Macedonia, w porównaniu z Polską, to biedny kraj, znajdujący się gdzieś na naszym poziomie przełomu lat 80tych i 90tych XX wieku. Pomimo biedy, mieszkańcy Macedonii są bardzo gościnni i serdeczni dla wszystkich przybyszów. Na ich twarzach zawsze gości uśmiech, są bardzo ufni i otwarci. Spacerując po Ochrydzie, co chwila napotykałem ludzi , którzy bezinteresownie i z wielką sympatią odnosili się do mnie. Jednym z wielu przykładów takiego podejścia jest moja wizyta w wytwórni (Muzeum) papieru czerpanego. Po obejrzeniu jak powstaje papier, poprosiłem właściciela o możliwość spróbowania zrobienia samemu jednej kartki. Cała moja nauka stała się okazją do żartów i swobodnej rozmowy moich przyjaciół z gospodarzami Muzeum. Na koniec chcieliśmy zapłacić za pokaz na co gospodarz kategorycznie odmówił a w ramach sympatii sprzedał nam kilka swoich prac po bardzo promocyjnych cenach. Podobną sytuację miałem podczas spaceru na przystani. Podszedł do mnie biednie ubrany człowiek i usilnie chciał wręczyć mi widokówkę.
Pomyślałem nawet, że tu też już naciągają turystów. Po chwili podszedł do mnie ponownie i zapytał po angielsku dlaczego odmówiłem przyjęcia prezentu. Byłem tak zaskoczony, że starałem się na szybko sklecić kilka zdań, on widząc moje zmieszanie, powiedział do mnie – jesteś Polakiem? Na co odparłem, że tak.
Przedstawiliśmy się a następnie Nikola, bo tak miał na imię, opowiedział mi o sobie, o tym że utrzymuję się z wożenia turystów ( a jest ich w Macedonii nie wielu) łodziami po jeziorze, ponadto jest przewodnikiem. Po za tym jest fotografem i uwiecznia swój kraj takim jakim jest naprawdę. Na dowód pokazał mi kilka swoich albumów. Jego prace możecie obejrzeć http://nikoturs.com/categories/view/28
Takich spotkań jak z Nikolą czy właścicielami Muzeum miałem w Macedonii jeszcze wiele.
Macedonia oprócz mieszkańców posiada jeszcze jeden wielki atrybut jakim jest przyroda i zabytki. Piękne pejzaże połączone z widokami starych monastyrów dają niesamowity widok. Co kilka kilometrów spotykamy klasztory, świątynie wolno stojące, wbudowane w skały lub usytuowane na urwiskach. Codzienny widok mnichów jest tu normalnością. Podczas odwiedzin jednego z monastyrów miałem okazję obejrzeć ślub w obrządku prawosławnym. Było to ciekawy widok, bardzo różniący się od katolickiego.
Po za walorami widokowymi, wakacje w Macedonii mają jeszcze jedną ogromną zaletę- są bardzo ekonomiczne. Doba w dobry hotelu z wyżywieniem kosztuje tyle ile u nas dzień pobytu nad morzem w jakimś obskurnym ośrodku. Kolacja składająca się z dwóch dań mięsnych (porcje jak dla konia) z przystawkami i surówkami, z deserem oraz szklaneczką alkoholu okraszona tańcami ludowymi w restauracji na promenadzie kosztowała mnie 10 euro.
Kończąc zapraszam do odwiedzenia Macedonii . Więcej o tym kraju przeczytacie na stronie na Nikola Pavelski http://www.nikoturs.com , który za rozsądne pieniądze może być waszym przewodnikiem po tym uroczym zakątku Europy.
- Załączniki
-
- DSCF1350.jpg (94.89 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1361.jpg (108.36 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1388.jpg (107.96 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1418.jpg (97.16 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1426.jpg (103.22 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1431.jpg (93.55 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1442.jpg (89.91 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1811.jpg (102.82 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1826.jpg (110.77 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1832.jpg (98.89 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- DSCF1853.jpg (99.54 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- P1040800.JPG (218.26 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- P1040841.JPG (205.57 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- P1040844.JPG (210.78 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- P1070737.JPG (191.64 KiB) Przejrzano 4888 razy
-
- P1070909.JPG (177.11 KiB) Przejrzano 4888 razy
Re: ...z cyklu moje podróże
Witaj,
Fajna relacja z podróży. Przejrzałem też wcześniejsze relacje i zrobiło mi się jakoś miło, bo przywołałeś wspomnienia. Byłem w 2005 r. w Chorwacji i zrobiła na mnie wspaniałe wrażenie (przepiękny Dubrownik, Split). Widzę, że lubisz południe Europy, więc polecam ją na kolejną podróż. Z Chorwacji pojechaliśmy też do Mostaru i Medjugorie. Mostar zrobił wspaniałe wrażenie, ten klimat siedzi gdzieś we mnie do dziś. Co do Medjugorie to objawienia ciągle są nieuznane przez Kościół, ale dla ludzi wierzących być tam jest niewątpliwie wielkim przeżyciem. Chociaż mnie osobiście drażni to wszystko co się dzieje obok, handel dewocjonaliami, których jest tam porażająca ilość jest dla mnie niestosowny i niesmaczny, ale tak jest niestety we wszystkich miejscach pielgrzymek. Pozdrawiam
Fajna relacja z podróży. Przejrzałem też wcześniejsze relacje i zrobiło mi się jakoś miło, bo przywołałeś wspomnienia. Byłem w 2005 r. w Chorwacji i zrobiła na mnie wspaniałe wrażenie (przepiękny Dubrownik, Split). Widzę, że lubisz południe Europy, więc polecam ją na kolejną podróż. Z Chorwacji pojechaliśmy też do Mostaru i Medjugorie. Mostar zrobił wspaniałe wrażenie, ten klimat siedzi gdzieś we mnie do dziś. Co do Medjugorie to objawienia ciągle są nieuznane przez Kościół, ale dla ludzi wierzących być tam jest niewątpliwie wielkim przeżyciem. Chociaż mnie osobiście drażni to wszystko co się dzieje obok, handel dewocjonaliami, których jest tam porażająca ilość jest dla mnie niestosowny i niesmaczny, ale tak jest niestety we wszystkich miejscach pielgrzymek. Pozdrawiam
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości