Cele które sobie postawiłem ruszając w trasę to: kościół w Żabiance oraz odnalezienie fortu Mierzwiączka w Dęblinie. Był co prawda jeszcze pomysł by przy okazji wyskoczyć na drugi brzeg Wisły i zwiedzić Sieciechów oraz Opactwo ale musiałem zrezygnować z powodu dokuczliwego wiatru.
Po opuszczeniu miasta udałem się w kierunku Zakładów Azotowych od których prowadzi najkrótsza droga do Bałtowa (Tu o pomniku w Bałtowie). Unikam dróg o dużym natężeniu ruchu, a taką jest najkrótsza droga do Żyrzyna. Za to droga przez lasy i tereny, na których od lat usiłuje się przywrócić życie zniszczone w pierwszych latach funkcjonowania ZA to sama przyjemność.
W Żyrzynie wjechałem w środek wsi by odwiedzić tutejszy kościół i odnaleźć pałac - którego jeszcze nigdy nie widziałem.
Pierwsza kaplica stanęła w Żyrzynie w 1612 roku. Przeznaczona była dla misji jezuitów. W 1647 roku zezwolono na budowę nowej kaplicy, a w 1675 roku powstał tu drewniany kościół. 10 lat później utworzono tu parafię. W 1803 roku rozpoczęto budowę kościoła murowanego wg projektu Piotra Aignera. Prace jednak stanęły gdy mury sięgnęły wysokości 5 m. Przyczyna tej przerwy w pracach budowlanych nie jest znana. W 1833 roku Żyrzyn wszedł w posiadanie Adama Wessela, a 6 lat później ruszyły dalsze prace przy kościele. Już jednak wg nowego projektu autorstwa Karola Kremera.
W miejscu dawnego drewnianego kościoła znajduje się obecnie kaplica grobowa rodziny Wesselów.
Trochę odchodząc od relacji wspomnę, że proboszcz parafii w Żyrzynie jest szefem Grupy Rekonstrukcji Historycznych "Wilki".
Znajdujący się w Żyrzynie zabytkowy drewniany dworek od roku 1973 znajduje się w skansenie w Lublinie więc nie miałem możliwości odwiedzenia go podczas przejażdżki. Jest tu jednak jeszcze murowany pałacyk, którego nie mogłem ominąć choć musiałem zboczyć z drogi by do niego dojechać.
Jadąc w kierunku Czołny nie spodziewałem się niczego niezwykłego poza krajobrazem Łysej Góry. Jednak między Niwą, a Czołną natrafiłem na ruiny. Choć nie raz tędy przejeżdżałem po raz pierwszy je zauważyłem. Znajdują się przy drodze w lesie. Dostrzegłem je jedynie dlatego, że jeszcze nie zakryły ich liście drzew i krzewów. Nie potrafię określić ani wieku ani przeznaczenia tego budynku. Zniszczeniu uległ na pewno dawno temu. Trochę mnie ta ruina nakręciła, przecież zamierzałem odnaleźć jeszcze większą budowlę ceglaną.
W Czołnie już tradycyjnie zatrzymałem się przy wiatraku.
Wcześniej nie zamieszczone przeze mnie zdjęcie budynku starej apteki w Baranowie. Budynek ten znajduje się obok kościoła, którego zdjęcie zamieściłem w poprzedniej relacji.
Już przed dojechaniem do mostu na Wieprzu zauważyłem jak wylał. Ale przyczyna tak wysokiej wody tkwi tym razem w ujściu rzeki. Wisła wciąż ma za wysoki poziom by przyjąć całą wodę ze swego dopływu.
Pierwszy cel osiągnięty. Czyż ten kościółek nie jest uroczy? Ciekawe, że ciągnący się od Ułęża szlak turystyczny tuż przed kościołem w Żabiance ucieka w kierunku Wieprza omijając to miejsce.
Kierując się na Bobrowniki przejechałem przez tereny z widokiem na pradolinę Wieprza, lasy, stawy i podmokłe łąki. Cały czas drogą asfaltową. Gruntowe drogi w tych okolicach potrafią niemile zaskakiwać - łatwo wjechać w bagno.
W samych Bobrownikach po przejechaniu obok kościoła zamiast kierować się na Dęblin odwiedziłem kirkut.
Znam relację wg której jest to nie tylko miejsce pochówków miejscowych Żydów ale zbiorowy grób Żydów z pobliskiej Ireny, których w tym miejscu podczas II wojny światowej tu zabijano, a ciała zakopywano w masowych grobach. Miejsce to w okresie wegetacji jest niemal niewidoczne. Rosnące wokół kirkutu krzewy szczelnie zasłaniają cały ten teren. Jedynym znakiem rozpoznawczym jest malutka kuta bramka z gwiazdą Dawida. Tablica informacyjna nie dość, że jest zardzewiała to jeszcze znajduje się za krzewami. Miejsce to być może zniknęło by całkiem gdyby nie starania jednego z niewielu potomków tutejszych Żydów, który upamiętnić chciał miejsce pochówku swojej matki. Nie wiadomo jak wielu ludzi straciło tu życie i ile było tu grobów.
W Dęblinie na rynku poszukiwałem tablicy informacyjnej, która wskazałaby mi drogę do fortu Mierzwiączka. Bezskutecznie. Muszę jednaz zaznaczyć, że rynek ten dawniej był w Irenie. Miejscowość ta została wchłonięta po wojnie przez Dęblin. Na rynku znajduje się tablica z 1937 roku upamiętniejąca pobyt J. Piłsudskiego 12 i 13 sierpnia 1920 roku w Dęblinie. Sama tablica umieszczona była w latach 1937-1944 na domu, w którym marszałek kwaterował. Od 1944 do 1989 tablica była przez mieszkańców Dęblina ukrywana.
Na tym samym rynku stoi kołowrót miejskiej studni z początku XX wieku.
Zdając się na przeczucie udałem się na poszukiwanie Mierzwiączki. Mapę z jej lokalizacją widziałem kilka dni wcześniej i zapomniałem przed wyazdem do niej ponownie zajrzeć. Na miejsce dotarłem dość szybko, choć jak później oceniłem mogłem to zrobić szybciej i pojechać krótszą drogą.
Miejsce to jest obecnie rozjeżdżane przez rowery górskie, motocykle i quady. Zamurowane wcześniej wejścia zostały dawno rozbite i wnętrza były penetrowane. Niestety nie tylko w celach poznawczych.
Opuszczając Mierzwiączkę zwróciłem uwagę na zgromadzone przy dojeździe betonowe słupy i ludzi wykonujacych pomiary drogi dojazdowej. Być może trochę się zmieni w najbliższym czasie dostępność tego fortu.
Jadąc prosto przed siebie miałem na celu dotarcie do dęblińskiego pałacu. To też jedno z miejsc w których nigdy nie gościłem z wizytą, a widziałem je na zdjęciach. Pałac znajduje się przy osiedlu w pobliżu lotniska. Tu też udało mi się dojechać bez problemów.
Choć już się wyraźnie ociepliło. Słońce miło grzało. Jednak wciąż dokuczał mi przeciwny wiatr. Postanowiłem więc wracać do Puław. Zanim opuściłem Dęblin przejechałem w pobliży cmentarza Balonna i głównej bramy do twierdzy w Iwanogrodzie (rosyjska nazwa Dęblina). Budowę twierdzy zakończono w 1847 roku. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX wieku twierdza wzbogacona została o system 7 fortów ceglano-ziemnych. Prace rozbiórkowe całego systemu rozpoczęto już w okresie międzywojennym.
Na mojej drodze znajdował sie jeszcze Gołąb z barokowym kościołem. Jest on widoczny z daleka. Wieże kościoła górują nad tą miejscowością i są widoczne z daleka. Słusznie nazywa się to miejsce perłą baroku. Kościół i Domek Loretański są perełkami. Szerzej o nich napiszę w dziale przeznaczonym na kościoły.
Jadąc wzdłuż Wisły zajechałem nad brzeg by zobaczyć jak daleko doszła "wysoka woda". Na zdjęciu trawy, które jeszcze niedawno znajdowały się pod wodą.
Na koniec same Puławy i ich cmentarz wojenny. Na jego terenie znajduje się pomnik upamiętniający istniejący niedaleko puławski kirkut. Obecnie na jego terenie znajduje się zajezdnia autobusów miejskich. I tu znów pojawia się ustna relacja o tym jak to robotnicy podczas budowy zajezdni w workach wynosili ludzkie kości i wyrzucali je do przepływającej w pobliżu Wisły. Nie wiem czy ta relacja jest prawdziwa.
Przede wszystkim to miejsce to jednak cmentarz żołnierzy i partyzantów.
Jest tu też pomnik poświęcony harcerzom.
Mapka z trasą na googlach
Na mapie nie naniosłem odcinka przebiegającego ścieżką rowerową, szlakiem rowerowym i ścieżką leśną. W rzeczywistości cała trasa to było 97km. Poza kawałkiem nie naniesionym na mapę doszło trochę błądzenia w poszukiwaniu miejsc nigdy wcześniej przeze mnie nie odwiedzanych.
Już podobno wiosna - nad Wieprz i do Dęblina jazda.
Już podobno wiosna - nad Wieprz i do Dęblina jazda.
zapuszczam wąsy, wyciągam szablę
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
Re: Już podobno wiosna - nad Wieprz i do Dęblina jazda.
To nie chwaliłem się, że w zeszłym roku zdarzyły mi się wyjazdy ponad 400 km? Tylko to były pełne weekendy, a nie pojedyncze dni.
zapuszczam wąsy, wyciągam szablę
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
Re: Już podobno wiosna - nad Wieprz i do Dęblina jazda.
Podajesz dwóch autorów projektu kościoła w Żyrzynie. Jako pierwszego Piotra Aignera, a potem piszesz, że kościół powstał według projektu autorstwa Karola Kremera. Wydaje mi się, że jednak został on zbudowany według projektu Piotra Aignera. Poniżej zamieszczam archiwalna fotkę z 1870r. Kościoła św. Aleksandra w Warszawie, znajdujący się na Placu Trzech Krzyży wg projektu Piotra Aignera. Czyż nie jest on uderzająco podobny do kościoła w Żyrzynie? Moim zdaniem dzisiejszy kościół św. Aleksandra w Warszawie jest niemalże w 100 % identyczny z kościołem w Żyrzynie. Przypadek? A może Karol Kremer dokonał plagiatu projektu Piotra Aignera?
- Załączniki
-
- Kościół_św._Aleksandra_w_Warszawie_ok_1870.jpg (91.5 KiB) Przejrzano 3238 razy
Re: Już podobno wiosna - nad Wieprz i do Dęblina jazda.
Nie plagiat. Napisałem, że była przerwa w budowie. Pierwotnie projekt był Aignera ale po przerwie prace wznowiono ze zmodyfikowanym projektem autorstwa Kremera. Nie burzono tego co powstało wcześniej tylko budowano dalej.
zapuszczam wąsy, wyciągam szablę
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości