Pora więc na konkretniejszy wypad rowerowy, pojedziemy nad Skrwę, tym razem będzie to jednak Skrwa Lewa, snująca się malowniczo pośród leśnych ostępów Gostynińsko – Włocławskiego Parku Krajobrazowego. Startujemy przekraczając Wisłę, panorama miasta i Wisły jest jakby zatarta, powietrze niewygrzane jeszcze unosi w sobie sporo pary wodnej, która ma moc rozpraszania widzianego krajobrazu. Szybko mijamy elewator, osiedla Radziwia, przecinamy pierwszy wąski pas lasków w pradolinie Wisły, by znaleźć się na otwartych łąkach Dzieżąznej. Stąd kapitalna asfaltówka poprowadzi nas przez bory w kierunku Soczewki. Trzeba zboczyć z niej na północny zachód, skręcając w leśna drogę. Padające w tygodniu deszcze uczyniły grunt dostatecznie zwięzłym, by koła roweru nie zapadały się w piasek. Przecinamy drogę prowadzącą do Sędenia, mijamy jeszcze kilka zagajników i już jesteśmy nad naszą Skrwą. Witamy ja na mostku znajdującym się u wlotu rzeczki do jeziora Soczewka. Tworzy się tu rozległe rozlewisko, porośnięte gęsto turzycą i trzciną. Pozornie uśpiony krajobraz ożywiają startujące do lotu Kaczki. Jeszcze chwila i szerokie drogi się kończą. Zaczynamy włóczęgę wąską śródleśną ścieżką układającą się wzdłuż lewego brzegu rzeczki, powtarzającą wszystkie jej meandry. Przebieżność jest tu utrudniona przez leżące w poprzek ścieżki powalone pnie drzew. Pewne odcinki szlaku trzeba więc pokonać pieszo. Spacer pośród sosnowych zagajników to jednak sama przyjemność.
Rzeka płynie dnem płaskodennej doliny, szerokiej na 100 – 150m. Wokół strugi podziwiać możemy siedliska łęgowe, tak rzadko już spotykane na naszym terenie. Ścieżka raz wznosi się, raz opada okalając starorzecza, na przemian zbliżając się i oddalając od rzeki. Skrwa Lewa na swym leśnym odcinku ma wielką przewagę nad swoją zawiślańską siostrą jeśli chodzi o ilość meandrów. Czyni to krajobraz wielce ciekawym, przywodzi na myśl obraz starego leśnego Mazowsza, który możemy łatwo odmalować tu siłami wyobraźni. Oto przez niezmierzona puszczę wije się ospale cichy strumień, zmieniając kierunek minąwszy kilka olszynowych kęp. Drzewa w przeważającej mierze jeszcze bezlistne, za to runo już się śmiało zieleni. Wiosnę możemy najdobitniej poczuć naszymi uszami. Las pęka od stukrotnego śpiewu wszelkiego rodzaju ćwiergolaków. Śmigają one tu i tam, zdają bawić się w berka. Jedziemy skrajem wysokiej skarpy, aż tu nagle dostojnie z nad wody unosi się król puszczy. To orła bielika przyszło nam spłoszyć. Naszą drogę niejednokrotnie przecinają też sarny. Las staje się dynamiczny, przebłyskujące promienie słońca zaczynają dogrzewać glebę, budzić to wszystko co zamieszkuje bory od runa po najwyższe korony drzew. Dobywamy wreszcie wsi zatytułowanej „Klusek Biały”. Tutaj też przecinamy Skrwę, by wracać już po jej prawej stronie. Do lasów wiodą piaszczyste drogi, a później pozostaje już sama przyjemność śmigania szerokimi leśnymi przesiekami, pośród śpiewu ptaków i popołudniowych promyków słońca. Krótki postój nad jeziorem Soczewka i można wracać do Płocka z poczuciem spełnienia dnia. Rzut oka na odwiedzone dziś lasy, zanurzone w wieczornej poświacie: Trasa długości 37 km (Google Maps)
Z dedykacja dla Ani
