Kolejka linowa na końcu świata
: ndz lis 25, 2012 3:11 pm
Na południowo-zachodnim krańcu Irlandii, znajduje się półwysep Beara (Beara Peninsula). Stąd naprawdę jest wszędzie daleko...
Zwróćcie uwagę, że na drogowskazach napisy są w dwóch językach: irlandzkim i angielskim. Oba te języki są bowiem językami urzędowymi; ta sama zasada zachowana jest także na znakach drogowych, drukach urzędowych itp.
Na końcu Beara Peninsula znajduje się niewielka wyspa Dursey. Wyspa ma 6,5 km długości i 1,5 km szerokości. Na codzień zamieszkuje ją kilkanaście osób i... kilkaset owiec. Na wyspie nie ma ni sklepu, ni restauracji (co jest zrozumiałe), ale nie ma także pubu (co już jest niezrozumiałe, bo puby w Irlandii można znaleźć dosłownie 'po środku niczego'). Na wyspie nie ma także żadnego drzewa. Są za to ruiny (a właściwie pozostałości fundamentów) średniowiecznego zamku i ogromne połacie porośnięte gorse - czyli ostroliściem. Dwumetrowe krzki pokrywają się mnóstwem żółtych kwiatów w grudniu i kwitną aż do maja. Niech jednak ręka boska broni śmiałka, który zapuściłby się w ich gąszcz! Liście są ostre jak żyletki!
Klify okalające wyspę czynią ja praktycznie niedostępną od strony oceanu. Jedynie na jej wschodnim wybrzeżu zbudowano maleńką przystań promową. Wąska (ok. 150-200 m szerokości) cieśnina między wyspą a lądem nie dość że kryje rafę pod powierzchnią wody, to jeszcze znajdują się w niej silne prądy.
Ciekawostką wyspy jest kolejka linowa na stały ląd:
Jest to jedyna w Europie kolejka linowa nad oceanem! Podróż na wyspę trwa około 10 minut. Gondola kolejki zabiera jednorazowo zaledwie kilka osób:
Kolejność zajmowania miejsc w kolejce jest następująca:
1. mieszkańcy wyspy
2. owce
3. turyści
Wewnątrz gondoli nie ma koła ratunkowego (jak nakazywałaby logika), za to jest... naczynie ze święconą wodą. Niestety, fakt ten znam jedynie z opowiadań, bo nie udało mi się odbyć tej nadmorskiej poróży. Dlaczego? Ano dlatego, że Irlandczycy mają dość specyficzne podejście do czasu. W rozkładzie jazdy - jak byk - było napisane, że kolejka odjeżdża o 14. Czekałem do 15 - i nic. Więc odjechałem...
Na przystani znalezłem taką oto tablicę, będącą mrocznym wspomnieniem II wojny światowej (przypomnę, że podczas jej trwania Irlandia zachowała neutralność):
Tłumaczenie tekstu:
Luftwaffe Junkers JU88 MMW 211 J4-5
Ten samolot rozbił się we mgle na Crow Head (przylądku Crow - przyp. autora) niedaleko od tego miejsca. Zginęła cała załoga.
I na koniec kilka zdjęć z Beara Peninsula. Na jednym z nich widać ruiny typowej, wiejskiej irlandzkiej chaty. Została ona opuszczona podczas tzw. Great Famine - okresu zwanego 'Wielką zarazą'. W połowie XIX wieku, na skutek zarazy ziemniaczanej przywleczonej do Irlandii z USA, przez kilka kolejnych lat zbiory ziemniaków (będących podstawą wyżywienia mieszkańców wyspy) zmalały prawie do zera. W owym czasie populacja wyspy zmalała z 8 do 4 milionów! Z głodu (sic!) umarło ok. 2 milionów ludzi, pozostałe 2 miliony wyemigrowały - głównie do USA, Kanady i Australii.
Zwróćcie uwagę, że na drogowskazach napisy są w dwóch językach: irlandzkim i angielskim. Oba te języki są bowiem językami urzędowymi; ta sama zasada zachowana jest także na znakach drogowych, drukach urzędowych itp.
Na końcu Beara Peninsula znajduje się niewielka wyspa Dursey. Wyspa ma 6,5 km długości i 1,5 km szerokości. Na codzień zamieszkuje ją kilkanaście osób i... kilkaset owiec. Na wyspie nie ma ni sklepu, ni restauracji (co jest zrozumiałe), ale nie ma także pubu (co już jest niezrozumiałe, bo puby w Irlandii można znaleźć dosłownie 'po środku niczego'). Na wyspie nie ma także żadnego drzewa. Są za to ruiny (a właściwie pozostałości fundamentów) średniowiecznego zamku i ogromne połacie porośnięte gorse - czyli ostroliściem. Dwumetrowe krzki pokrywają się mnóstwem żółtych kwiatów w grudniu i kwitną aż do maja. Niech jednak ręka boska broni śmiałka, który zapuściłby się w ich gąszcz! Liście są ostre jak żyletki!
Klify okalające wyspę czynią ja praktycznie niedostępną od strony oceanu. Jedynie na jej wschodnim wybrzeżu zbudowano maleńką przystań promową. Wąska (ok. 150-200 m szerokości) cieśnina między wyspą a lądem nie dość że kryje rafę pod powierzchnią wody, to jeszcze znajdują się w niej silne prądy.
Ciekawostką wyspy jest kolejka linowa na stały ląd:
Jest to jedyna w Europie kolejka linowa nad oceanem! Podróż na wyspę trwa około 10 minut. Gondola kolejki zabiera jednorazowo zaledwie kilka osób:
Kolejność zajmowania miejsc w kolejce jest następująca:
1. mieszkańcy wyspy
2. owce
3. turyści
Wewnątrz gondoli nie ma koła ratunkowego (jak nakazywałaby logika), za to jest... naczynie ze święconą wodą. Niestety, fakt ten znam jedynie z opowiadań, bo nie udało mi się odbyć tej nadmorskiej poróży. Dlaczego? Ano dlatego, że Irlandczycy mają dość specyficzne podejście do czasu. W rozkładzie jazdy - jak byk - było napisane, że kolejka odjeżdża o 14. Czekałem do 15 - i nic. Więc odjechałem...
Na przystani znalezłem taką oto tablicę, będącą mrocznym wspomnieniem II wojny światowej (przypomnę, że podczas jej trwania Irlandia zachowała neutralność):
Tłumaczenie tekstu:
Luftwaffe Junkers JU88 MMW 211 J4-5
Ten samolot rozbił się we mgle na Crow Head (przylądku Crow - przyp. autora) niedaleko od tego miejsca. Zginęła cała załoga.
I na koniec kilka zdjęć z Beara Peninsula. Na jednym z nich widać ruiny typowej, wiejskiej irlandzkiej chaty. Została ona opuszczona podczas tzw. Great Famine - okresu zwanego 'Wielką zarazą'. W połowie XIX wieku, na skutek zarazy ziemniaczanej przywleczonej do Irlandii z USA, przez kilka kolejnych lat zbiory ziemniaków (będących podstawą wyżywienia mieszkańców wyspy) zmalały prawie do zera. W owym czasie populacja wyspy zmalała z 8 do 4 milionów! Z głodu (sic!) umarło ok. 2 milionów ludzi, pozostałe 2 miliony wyemigrowały - głównie do USA, Kanady i Australii.