Kontynuując swoją zabawę w jazdę po dwóch stronach Wisły tym razem zapuściłem się bliżej stolicy. Jadąc do Maciejowic, które już miałem odwiedzić przy okazji wyjazdu do Żelechowa pojechałem przez Dęblin. Tu cegła nie jest elementem przypisanym wyłącznie twierdzy i jej fortom. Obok twierdzy znajduje się kilka budynków mieszkalnych wykonanych w tym samym stylu co ona sama.
Kolejna miejscowość na prawym brzegu Wisły to Stężyca. Dla kogoś jadącego tędy do Warszawy Stężyca może wydawać się mało ciekawa. Tylko, że droga tak na prawdę omija stare centrum Stężycy. Zabudowa przy szosie pochodzi z okresu rozwoju Dęblina podczas gdy dzieje Stężycy sięgają czasów dużo starszych. Co prawda obchody 700 lat od otrzymania praw miejskich były już ładnych parę lat temu ale to przecież znaczy tyle, że co raz bliżej jesteśmy pierwszej tysiąclatki Miejscowość należała do klucza sieciechowskiego. Od samego Sieciechowa oddziela ją Wisła. W związku z wieloma pożarami i zalaniami przez Wisłę i po przemarszach wojsk szwedzkich niewiele pozostało tu starych budynków. Jednak jest jakiś klimacik małomiasteczkowy. Przyjemnie jest go chłonąć podczas jazdy na rowerze.
Na zdjęciach stężycka fara...
... i kościół poklasztorny (był to klasztor franciszkanów).
Za Stężycą w kierunku Maciejowic znajduje się leśny parking. Obok niego pomnik pomordowanych przez okupantów mieszkańców pobliskich Czernic i Przykwy 6 sierpnia 1943.
Dalszą drogę nieco sobie utrudniłem. Zamiast jechać prosto do Maciejowic skierowałem się poprzez Paprotnię do Kruszyny i dalej na Podzamcze. Już do Kruszyny jedzie się drogą gruntową. Za tą miejscowością staje się ona drogą leśną. Nie podjąłbym trudu przejazdu tym szlakiem "na sucho". Ale ponieważ dzień wcześniej padał deszcz zakładałem że droga będzie przejezdna i prawie miałem rację. Jedynie krótkie fragmenty były zbyt piaszczyste by przejechać je na dwóch kółkach. Po paru kilometrach jazdy przez las wyjechałem w Podzamczu na wprost wjazdu do pałacowego parku. Zamiast prosto jeszcze tylko zakręciłem w prawo i wjechałem pod górę by zacząć zwiedzanie od pałacu. Pierwszy budynek pałacem nie jest choć może trochę go przypomina. To tylko Izba Przyrodniczo-Leśna Nadleśnictwa w Garwolinie. Znajdujący się dalej pałac jest w nie najlepszym stanie - ma być remontowany. Nie jest też zbyt stary. Poprzedni budynek uległ zniszczeniu tak jak pobliski zamek w 1794 roku gdy bronił się tu Tadeusz Kościuszko.
Obecny budynek pałacu (stan pre-ruinowy) i zamek (ruina stanowiąca element wystroju parku) stoją w parku, który nie jest jakoś szczególnie pielęgnowany. Jednak na mnie robią wrażenie drzewa o pniach porośniętych bluszczami, a takie tu są.
Najważniejszy elementem ruin jest wieża. Ale co istotne - tu był zamek i to nie jeden ale kilka po kolei od szesnastego wieku.
Zamiast podążać śladem Kościuszki do kopca ruszyłem w stronę przeciwną - do Maciejowic. Chociaż miasto to ma historię dłuższą niż insurekcja kościuszkowska to w swojej symbolice umieszcza wciąż broń kosynierów. Są one przy kamieniu przypominającym o Kościuszce...
... i przy samym herbie na "rogatkach" Maciejowic.
Prawa miejskie Maciejowice otrzymały w 1557 roku ale to nie znaczy, że wtedy dopiero powstały. Podczas budowy plebanii w 1875 roku odnaleziono tu skarb zawierający monety rzymskie z I i II w.n.e. W zasadzie miasto znajdowało się zawsze na uboczu. Gdy w okresie międzywojennym powstał pod Maciejowicami most na Wiśle istniała szansa na rozwój gospodarczy. W latach sześćdziesiątych most zastąpiła trasa słoneczna z Warszawy do Kazimierza Dolnego. Może nie wpłynęło to wyraźnie na rozwój miasta ale na pewno miasto wokół tej trasy się skupiło. Dlatego też pewnie stary ratusz, w którym obecnie znajduje się muzeum wyremontowany jest od strony trasy. Ja zajechałem z niewłaściwej strony.
Na rynku znajduje się pomnik poświęcony Tadeuszowi Kościuszce i jego żołnierzom. Cały pokryty blachą, zapewne w nawiązaniu do kos, które robi się z blachy.
Budynek ratusza z "właściwej strony".
Jadąc dalej w stronę Warszawy znalazłem się w rejonie, który szczególnie upodobali sobie sztabowcy planujący w obu wielkich wojnach przeprawy przez Wisłę. Tu pomnik poświęcony pamięci o oddziałach polskich które po bitwie pod Puławami i Dęblinem skoncentrowały się w okolicznych wsiach i lasach przed planowaną przeprawą przez Wisłę.
Za tym pomnikiem widok na Wisłę i piaszczyste plaże wiślane. Widok musiał robić wrażenie i podczas budowy trasy Warszawa - Kazimierz Dolny bo są tu wzdłuż brzegu na skarpie parkingi. Niestety wielu postojowiczów a może i okolicznych mieszkańców traktuje to miejsce jako wysypisko śmieci.
Zbliżając się do Wilgi droga wzbogaca się o utwardzone pobocze. Ma ono pewną wadę. Chcąc jechać z prawej strony (dla kierujących się na Warszawę) po poboczu trzeba zaopatrzyć się w maczetę. Gałęzie drzew i krzewów od wysokości ok. 1m zajmują przestrzeń nad poboczem. Dla mniej przywiązanych do pobocza jest to jednak przy małym ruchu samochodów mały problem. W koło przecież las, nad głową niebo, w powietrzu unosi się aromat... mięsa pieczonego na grilu. W okolicznych lasach rozlokowane są ośrodki wypoczynkowe cieszące się zawsze dużą popularnością wśród letników.
Wracając do historii mijanych miejsc. Przy drodze znajduje się pomnik na cmentarzu żołnierzy poległych w kilkudniowych walkach w roku 1915. Wg tablicy informacyjnej w Maciejowicach takich cmentarzy w okolicy jest wiele, choć nie wszystkie przy samej drodze.
Kolejny pomnik wspomina przeprawę przez Wisłę wojsk 8 Armii Gwardii i 1 Armii WP. W dniach 12-15 sierpnia 1944 polscy saperzy wybudowali tu most dla przeprawy wojsk polskich i radzieckich w rejon znajdującego się po drugiej stronie rzeki Magnuszewa.
Kolejne miejsce pamięci. Tym razem upamiętniono przyjęcie w kwietniu 1944 przez żołnierzy AK zrzutu broni dokonanego przez startujących z Włoch polskich lotników.
Chyba w Starym Zambrzykowie (nie jestem pewien lokalizacji ale na pewno przy betonowym kawałku szosy) znajduje się już bezskrzydły wiatrak.
W Ostrówku zbiorowa mogiła żołnierzy polskich i austriackich poległych w 1809 roku w czasie walk o szaniec w Ostrówku pod Górą Kalwarią.
Dalej już był pierwszy z dwóch mostów na Wiśle przewidzianych na ten dzień. Przejazd przez most na rowerze nie sprawia większych kłopotów. Te pojawiają się dopiero po wjechaniu na stały ląd. Droga tu jest nie tylko ruchliwa ale i wąska. Brak utwardzonego pobocza, a to co jest znajduje się często o wiele niżej niż jezdnia. Przy drodze kolejny pomnik. Tym razem upamiętniono przeprawę z 17 stycznia 1945 roku, której dokonała 4 Dywizja Piechoty 1 Armii WP w drodze do Warszawy.
Jeżeli ktoś sądzi, że Góra Kalwaria to jedynie zapchany pojazdami węzeł komunikacyjny to jest w błędzie. 80% to stary układ urbanistyczny wpisany do rejestru zabytków. Mnie szczególnie interesował rynek. Od głównej drogi odgradza go kościół "Na górce". Ten barokowy kościół powstał na sztucznie usypanej górce pod koniec XVII w.
Na przeciwko "górki" znajduje się budynek ratusza. Obecnie jest to siedziba urzędów. Pod kolumnowymi arkadami mieszczą się małe punkty handlowe i usługowe. Jest tam także tablica upamiętniająca poległych w walce z podziemiem żołnierzy KBW. Cały ratusz jest rzecz jasna budowlą zabytkową powstałą w XIX wieku.
Po przejściu na drugą stronę ratusza znów kościół. Tyma razem pochodzący z XVIII wieku kościół parafialny.
Miałem w Górze Kalwarii odwiedzić więcej miejsc. Może jednak popełniłem błąd zaczynając od czerwonego szlaku rowerowego, którym chciałem dojechać do umocnień z I wojny światowej. Przez swój upór straciłem ok godziny na poszukiwaniu szlaku i tychże umocnień. Penetrując okoliczne dróżki dojechałem do Dębówki (niedaleko Słomczyna). To było już ponad 4 km od ostatniego widzianego znaku szlaku czerwonego. Już rok wcześniej poruszając tym szlakiem chciałem dojechać do zamku w Czersku (jechałem od Warki) i też go zgubiłem. Za następnym razem pominę całkiem jego oznaczenia i poszukam interesujących mnie miejsc na podstawie samodzielnie sporządzonej trasy. Pewnie rowerzystom z Góry Kalwarii nie przeszkadza za bardzo mała czytelność przebiegu trasy bo jeżdżą na pamięć (sam tak mam jeżdżąc po okolicach Puław). Przybysz z zewnątrz jednak nie ma co liczyć na znaki. Inaczej sprawa wygląda ze szlakami starszymi oznakowanymi przez PTTK - ich przebieg jest czytelnie zaznaczony.
Po stracie godziny odpuściłem sobie poszukiwanie bunkrów. Początkowo miałem zamiar przejechać cały szlak czerwony. Z tego pomysłu zrezygnowałem jeszcze zanim dojechałem do Góry Kalwarii. Nie dość że zaspałem o 2 godziny to jeszcze jadąc do Maciejowic pod wiatr (rano dość dokuczliwy) też miałem straty czasu. Teraz już zrezygnowałem z poszukiwania synagogi i kirkutu oraz innych interesujących mnie miejsc. Skierowałem się bezpośrednio do Czerska. Tu zaś kolejne niepowodzenie. Przejście do ruin zamku jest przez plac kościelny. Akurat trafiłem na mszę i pełen wiernych plac. Nie mam w zwyczaju zakłócania mszy więc zamek odłożyłem na kiedy indziej.
Już wiedziałem, że to koniec planów na ten dzień. Wszystko wskazuje na to, że cała wyprawa wymaga powtórnego podejścia. W związku z późną porą zrezygnowałem z jazdy przez Warkę. Wcześniej jednak sprawdziłem czy jadąc w dół, ku Wiśle drogą przy zamku dojadę ostatecznie do szosy na Kozienice. Dojechałem i na pewno skorzystam z tej drogi nie raz by ominąć drogę główną z jej samochodami i motocyklami.
Kierując się na Magnuszew w miejscowości Mniszew natknąłem się na skansen 1 Armii WP. Na placu przed skansenem obok planu samego skansenu i planów sytuacyjnych okresu walk znajdują się czołg i moździerz. Na terenie skansenu jest jeszcze więcej broni z okresu walk.
W Magnuszewie obok armaty i pomnika znajduje się kościół z 1786 roku. Generalnie jednak w Magnuszewie podczas mojej wizyty trwały drogowe wykopki.
Dalsza trasa to przede wszystkim Kozienice. Tu mam parę miejsc do odwiedzenie, z których zrezygnowałem z powodu późnej pory. A jeszcze w okolicy znajduje się wioska indiańska (wieś Augustów). To wszystko pozostawiam na inną okazję. W sumie było to 227 km jazdy zakończone uczuciem braku spełnienia. Powtórka jest konieczna. Tylko tym razem muszę lepiej się przygotować by nie błądzić. No i wcześniej wyruszyć.
PS. Drugi most był w Puławach. Dojechałem do niego kierując się z Kozienic na Gniewoszów, a stamtąd na Górę Puławską.
Dwa mosty - Góra Kalwaria i Puławy
Dwa mosty - Góra Kalwaria i Puławy
zapuszczam wąsy, wyciągam szablę
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
Re: Dwa mosty - Góra Kalwaria i Puławy
Trzymając się wątku kościuszkowskiego to można też sobie zrobić hetycki wóz bojowy - tyle kos wokół niego. Na razie kopiec koło Maciejowic mam na celowniku. A nawet nie wiem kiedy nacisnę spust.
zapuszczam wąsy, wyciągam szablę
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
pędzę na koniu po śmierć i chwałę
a żadna myśl nie mąci w głowie
bo tu emocje podsycają ogień
Dezerter "My Polacy"
Re: Dwa mosty - Góra Kalwaria i Puławy
No tak gwoli ścisłości - Maciejowice-Podzamcze
Ruiny obok obecnego pałacu, to nie jest zamek, są to ruiny neogotyckiego, XIX-wiecznego pawilonu ogrodowego, których w XIX wieku była naprawdę bardzo wiele (ze znanych chociażby słynna Arkadia).
Zamek, a raczej dwór obronny Maciejowskich z 1557 roku (zniszcozny podczas insurekcji) znajdował sie w miejscu obecnego pałacu.
Nazywanie dworów zamkami było dość popularne w tamtych czasach, był to dośc dobrze rozbudowany dwór z dwiema basztami.
Ruiny obok obecnego pałacu, to nie jest zamek, są to ruiny neogotyckiego, XIX-wiecznego pawilonu ogrodowego, których w XIX wieku była naprawdę bardzo wiele (ze znanych chociażby słynna Arkadia).
Zamek, a raczej dwór obronny Maciejowskich z 1557 roku (zniszcozny podczas insurekcji) znajdował sie w miejscu obecnego pałacu.
Nazywanie dworów zamkami było dość popularne w tamtych czasach, był to dośc dobrze rozbudowany dwór z dwiema basztami.
forum zamkowe: http://zamkidwory.mojeforum.net
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 15 gości