Koleje wąskotorowej kolei - Mława
: pt lis 19, 2010 12:34 pm
Praktycznie całej szosie z Mławy do Przasnysza towarzyszy po lewej lub prawej stronie tor z rozstawem 750 mm. Widać, że jest jeszcze utrzymywany, gdyż niwelowane są wyrastające na nim chwasty. Zaintrygowany wymierającą infrastrukturą kolejową postanowiłem trochę się temu przyjrzeć. Zwyczajnie - pójść w teren, popytać, poczytać. Sprawę opisałem. Najciekawszy fragment prezentuję Szanownym Koleżankom i Kolegom wraz z materiałem fotograficznym. Szkoda, że takie techniczne pokraczki już nie jeżdżą. Jak zwykle - ważniejszy zysk ekonomiczny...
"Na przejazdach kolei wąskotorowych pod Sochaczewem powinno się przy krzyżu św. Andrzeja umieszczać ostrzeżenia: "Kierowco! Pojawiający się w kłębach pary obiekt to nie potwór, ale historyczny wehikuł. Dozwolone zainteresowanie." Klasyczne parowozy jeżdżące tam w sezonie letnim naprawdę potrafią napędzić strachu przed szlabanem.
Mławska Kolej Wąskotorowa też wywołuje przerażenie. Bo niby wszystko jest jak trzeba: są stacje, tory, wagony i lokomotywy. Tylko para już nie bucha.
Choć ta jedna z najpiękniejszych linii kolejowych północnego Mazowsza przeżywa kłopoty, to warta jest odwiedzenia i uwagi. Jako jedyna w tej części Mazowsza ma jeszcze kompletny tabor i infrastrukturę. Choć mocno zniszczoną.
Czas świetności kolei wąskotorowych przypadał na wiek XIX. Osobowe lub towarowe wagoniki ciągnęły początkowo konie, zastąpione później przez parowozy. Wąskie tory układało się tanio i łatwo, a co najważniejsze można było wytyczać trasy tam, gdzie normalna kolej nigdy by nie pojechała.
Na tani transport skusił się Ludwik Krasiński - właściciel majątku Krasne.
Pierwszy fragment połączył Krasne z Krasińcem i w poł. XIX służył miejscowej cukrowni. To było tylko kilka kilometrów. Najdynamiczniej linia rozwinęła się podczas I wojny światowej.
Niemieccy inżynierowie śmiało mogliby patronować przygotowaniom dróg na Euro 2012. Na potrzeby armii Niemcy 7 lipca 1915 roku wytyczyli torowisko od Mławy do Przasnysza. Trzy tygodnie później linia była już gotowa (43 km).
Po wojnie aż do lat '90 ubiegłego wieku trasa ciągle była wykorzystywana do przewozu towarów i osób. Pasażerowie do dziś żartobliwie wspominają, że podczas jazdy można było z wagonu wyskoczyć, zrobić zakupy i jeszcze zdążyło się powrócić do "pędzącego" pociągu. Prędkość rzadko przekraczała 20 km/h.
Dziś takie podróżowanie byłoby nie lada atrakcją, bo szlak mławskiej kolei prowadzi przez miejsca wprost wymarzone do odwiedzin: Grudusk (najstarszy ośrodek osadniczy na Ziemi Ciechanowskiej), Rostkowo (tam urodził się św. Stanisław Kostka), Przasnysz (tu mamy klasztor) i Krasne (dawna siedziba rodu Krasińskich). Byłoby..."
"Na przejazdach kolei wąskotorowych pod Sochaczewem powinno się przy krzyżu św. Andrzeja umieszczać ostrzeżenia: "Kierowco! Pojawiający się w kłębach pary obiekt to nie potwór, ale historyczny wehikuł. Dozwolone zainteresowanie." Klasyczne parowozy jeżdżące tam w sezonie letnim naprawdę potrafią napędzić strachu przed szlabanem.
Mławska Kolej Wąskotorowa też wywołuje przerażenie. Bo niby wszystko jest jak trzeba: są stacje, tory, wagony i lokomotywy. Tylko para już nie bucha.
Choć ta jedna z najpiękniejszych linii kolejowych północnego Mazowsza przeżywa kłopoty, to warta jest odwiedzenia i uwagi. Jako jedyna w tej części Mazowsza ma jeszcze kompletny tabor i infrastrukturę. Choć mocno zniszczoną.
Czas świetności kolei wąskotorowych przypadał na wiek XIX. Osobowe lub towarowe wagoniki ciągnęły początkowo konie, zastąpione później przez parowozy. Wąskie tory układało się tanio i łatwo, a co najważniejsze można było wytyczać trasy tam, gdzie normalna kolej nigdy by nie pojechała.
Na tani transport skusił się Ludwik Krasiński - właściciel majątku Krasne.
Pierwszy fragment połączył Krasne z Krasińcem i w poł. XIX służył miejscowej cukrowni. To było tylko kilka kilometrów. Najdynamiczniej linia rozwinęła się podczas I wojny światowej.
Niemieccy inżynierowie śmiało mogliby patronować przygotowaniom dróg na Euro 2012. Na potrzeby armii Niemcy 7 lipca 1915 roku wytyczyli torowisko od Mławy do Przasnysza. Trzy tygodnie później linia była już gotowa (43 km).
Po wojnie aż do lat '90 ubiegłego wieku trasa ciągle była wykorzystywana do przewozu towarów i osób. Pasażerowie do dziś żartobliwie wspominają, że podczas jazdy można było z wagonu wyskoczyć, zrobić zakupy i jeszcze zdążyło się powrócić do "pędzącego" pociągu. Prędkość rzadko przekraczała 20 km/h.
Dziś takie podróżowanie byłoby nie lada atrakcją, bo szlak mławskiej kolei prowadzi przez miejsca wprost wymarzone do odwiedzin: Grudusk (najstarszy ośrodek osadniczy na Ziemi Ciechanowskiej), Rostkowo (tam urodził się św. Stanisław Kostka), Przasnysz (tu mamy klasztor) i Krasne (dawna siedziba rodu Krasińskich). Byłoby..."