Okazję do takiego spotkania mieliśmy w ubiegłą sobotę podczas wizyty w Skrwilnie.
Ilu naszych rodaków wymordowali lub zagrzebali Niemcy w tutejszym lesie? Zapewne nigdy się nie dowiemy. Tablica pamiątkowa podaje przedział między 1400 a 3650 osób, przywożonych tu z Lipna, Brodnicy, Lubawy, Mławy, Wąbrzeźna i Grudziądza. Nasz rozmówca wspomina natomiast o roku 1944, kiedy to okupant z obawy o międzynarodową opinię kazał miejscowej ludności wykopać ciała i wszystkie spalić.
Najbardziej okrutna jest jednak prawda o pochodzeniu morderców, starszy świadek powiada wprost że "to robili sąsiedzi". Jego ojciec miał być wydany przez mieszkańca tej samej wsi. Organizacje zrzeszające mniejszość niemiecką działały na tych terenach wyjątkowo perfidnie na długo przed wojną tworząc listy "Polaków do likwidacji w pierwszej kolejności". Efektem były represje w czasie okupacji. W samym Rypinie Selbstschutz do spółki z SS zamordował 1100 osób. Ze wspomnień starszego Pana (rocznik 1930) dowiadujemy się o podłym traktowaniu Polaków w niemieckiej szkole do której uczęszczał w latach 30. Opowiada on o przesadzeniu na ostatnią ławkę i całkowitym zakazie używania Języka polskiego pod karą bicia.
Miejsce pamięci znajduje się dosyć głęboko w lesie. Wskazówkę dojazdu znajdziemy jadąc drogą ze Skrwilna do Szczawna, po prawej stronie, tuż za budynkiem nadleśnictwa. Szczególny charakter nadaje miejscu pozostawiony, niezarównany dół z którego wydobyto zwłoki.
