Psiakość Gdzieś się mi zapodziało świadectwo maturalne, to są skutki robienia porządków w archiwaliach, pamiętam gdzie były a nie wiem gdzie sąbobola pisze: Nie mam pod ręką stosownych archiwaliów ale jak znajdę to zilustruję niniejszą prozę.
Natomiast spotkałem się dyplomem uniwersyteckim, więc pokażę go w zastępstwie. Ówczesny dyplom to był prawdziwy dyplom, na czerpanym papierze, z godłem państwowym jako znak wodny, format trochę większy od A4, tylko oprawić i powiesić nad łóżkiem Duży rozmiar nie pozwolił na dobre zeskanowanie, stąd te cienie ale jest czytelny.
Egzamin magisterski zdawałem 3 maja, wówczas był to dzień roboczy, gdy wszedłem do sali, wskazano mi krzesło przy stole, za którym siedziała komisja egzaminacyjna, gdy siadłem promotor podał mi karteczkę z trzema odręcznie napisanymi pytaniami, wszystkie mi odpowiadały ale najbardziej trzecie. Odpowiedziałem na pierwsze, na drugie pytanie i gdy myślałem, że oczaruję komisję odpowiedzią na trzecie pytanie, prodziekan szefujący komisji podziękował mi i poprosił o poczekanie w holu. Tam czekala na mnie żona z kwiatami dla komisji i promotora, po kilku minutach zawolano mnie do sali, tam pogratulowano mi pomyślnie zdanego egzaminu. Gdy wręczałem kwiaty prodziekanowi, on wyjaśnil mi dlaczego nie wyraził zgody, abym zdał egzamin z oceną b. dobrą, otóż w indeksie miałem oceny nie tylko dobre i b.dobre ale także dalece od nich odbiegające.
I to tyle majowych wspomnień sprzed 43 lat.