Miejsce ludobójstwa - Rak k. Skrwilna (pow. rypiński)
Miejsce ludobójstwa - Rak k. Skrwilna (pow. rypiński)
Obszar powiatu lipnowskiego i rypińskiego w czasie okupacji niemieckiej włączono bezpośrednio do III Rzeszy. Niemcy musieli więc szybko rozprawić się z żywiołem polskim a w szczególności z działaczami społecznymi i politycznymi. To zdanie znamy z wielu ulotek i tablic informacyjnych z terenu całej Polski. Jednak żadna tablica nie ukaże tragedii jaka rozgrywała się tu przed 75 laty. Dopiero rozmowa z człowiekiem stojącym nad mogiłą ojca uświadamia pewne aspekty.
Okazję do takiego spotkania mieliśmy w ubiegłą sobotę podczas wizyty w Skrwilnie.
Ilu naszych rodaków wymordowali lub zagrzebali Niemcy w tutejszym lesie? Zapewne nigdy się nie dowiemy. Tablica pamiątkowa podaje przedział między 1400 a 3650 osób, przywożonych tu z Lipna, Brodnicy, Lubawy, Mławy, Wąbrzeźna i Grudziądza. Nasz rozmówca wspomina natomiast o roku 1944, kiedy to okupant z obawy o międzynarodową opinię kazał miejscowej ludności wykopać ciała i wszystkie spalić.
Najbardziej okrutna jest jednak prawda o pochodzeniu morderców, starszy świadek powiada wprost że "to robili sąsiedzi". Jego ojciec miał być wydany przez mieszkańca tej samej wsi. Organizacje zrzeszające mniejszość niemiecką działały na tych terenach wyjątkowo perfidnie na długo przed wojną tworząc listy "Polaków do likwidacji w pierwszej kolejności". Efektem były represje w czasie okupacji. W samym Rypinie Selbstschutz do spółki z SS zamordował 1100 osób. Ze wspomnień starszego Pana (rocznik 1930) dowiadujemy się o podłym traktowaniu Polaków w niemieckiej szkole do której uczęszczał w latach 30. Opowiada on o przesadzeniu na ostatnią ławkę i całkowitym zakazie używania Języka polskiego pod karą bicia.
Miejsce pamięci znajduje się dosyć głęboko w lesie. Wskazówkę dojazdu znajdziemy jadąc drogą ze Skrwilna do Szczawna, po prawej stronie, tuż za budynkiem nadleśnictwa. Szczególny charakter nadaje miejscu pozostawiony, niezarównany dół z którego wydobyto zwłoki.
Okazję do takiego spotkania mieliśmy w ubiegłą sobotę podczas wizyty w Skrwilnie.
Ilu naszych rodaków wymordowali lub zagrzebali Niemcy w tutejszym lesie? Zapewne nigdy się nie dowiemy. Tablica pamiątkowa podaje przedział między 1400 a 3650 osób, przywożonych tu z Lipna, Brodnicy, Lubawy, Mławy, Wąbrzeźna i Grudziądza. Nasz rozmówca wspomina natomiast o roku 1944, kiedy to okupant z obawy o międzynarodową opinię kazał miejscowej ludności wykopać ciała i wszystkie spalić.
Najbardziej okrutna jest jednak prawda o pochodzeniu morderców, starszy świadek powiada wprost że "to robili sąsiedzi". Jego ojciec miał być wydany przez mieszkańca tej samej wsi. Organizacje zrzeszające mniejszość niemiecką działały na tych terenach wyjątkowo perfidnie na długo przed wojną tworząc listy "Polaków do likwidacji w pierwszej kolejności". Efektem były represje w czasie okupacji. W samym Rypinie Selbstschutz do spółki z SS zamordował 1100 osób. Ze wspomnień starszego Pana (rocznik 1930) dowiadujemy się o podłym traktowaniu Polaków w niemieckiej szkole do której uczęszczał w latach 30. Opowiada on o przesadzeniu na ostatnią ławkę i całkowitym zakazie używania Języka polskiego pod karą bicia.
Miejsce pamięci znajduje się dosyć głęboko w lesie. Wskazówkę dojazdu znajdziemy jadąc drogą ze Skrwilna do Szczawna, po prawej stronie, tuż za budynkiem nadleśnictwa. Szczególny charakter nadaje miejscu pozostawiony, niezarównany dół z którego wydobyto zwłoki.
- Załączniki
-
- 1-DSCF2172.JPG (183.29 KiB) Przejrzano 11083 razy
-
- 2-DSCF2149.JPG (186.88 KiB) Przejrzano 11083 razy
- Nieostatni
- Posty: 645
- Rejestracja: pt wrz 24, 2010 10:49 pm
- Lokalizacja: W-wa (rzut beretem)
Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
W poszumie drzew, błogosław Panie
Przysięgę naszą we dniach prób.
Cokolwiek zdarzy się i stanie,
Nie damy Polski, to nasz ślub.
O usłysz Panie skargi nasze,
O usłysz nasz tułaczy śpiew.
Z nad Warty, Wisły, Bugu, Niemna,
Męczeńska do Cię woła krew.
Modlitwa obozowa - fragmenty (powstała w obozie internowanych żołnierzy w Rumunii 1939r.)
Ciągle odkrywam obrazy z przeszłości zabukowane w pamięci naszych pobratymców. Wspaniałą rzeczą jest bank pamięci zapisany w mózgownicach homo sapiens. Dzięki tej właściwości, możemy zbliżyć i poznać blizny naszej historii i przeszłości.
Dziękuje za wstawienie tego tematu z którym prawdopodobnie nigdy bym się nie zderzył. Ponieważ jestem wzrokowcem, najbardziej i najgłębiej zapisuje mi się przekaz obrazu, pozwoliłem sobie wybrać się wirtualnie Twym szlakiem. Z wyprawy wracam bogatszy i uzupełniam wątek dwoma skanami z Geoportalu. Jeszcze raz dziękuje. skan mapy Geoprojekt 1:25000 skan mapy Geoprojekt !:10000 1. miejsce pokazane na zdjęciu 2-DSCF 2149 Majsterek; 2. bratnie mogiły w lesie
Pozdrawiam.
Nieostatni
Przysięgę naszą we dniach prób.
Cokolwiek zdarzy się i stanie,
Nie damy Polski, to nasz ślub.
O usłysz Panie skargi nasze,
O usłysz nasz tułaczy śpiew.
Z nad Warty, Wisły, Bugu, Niemna,
Męczeńska do Cię woła krew.
Modlitwa obozowa - fragmenty (powstała w obozie internowanych żołnierzy w Rumunii 1939r.)
Ciągle odkrywam obrazy z przeszłości zabukowane w pamięci naszych pobratymców. Wspaniałą rzeczą jest bank pamięci zapisany w mózgownicach homo sapiens. Dzięki tej właściwości, możemy zbliżyć i poznać blizny naszej historii i przeszłości.
Dziękuje za wstawienie tego tematu z którym prawdopodobnie nigdy bym się nie zderzył. Ponieważ jestem wzrokowcem, najbardziej i najgłębiej zapisuje mi się przekaz obrazu, pozwoliłem sobie wybrać się wirtualnie Twym szlakiem. Z wyprawy wracam bogatszy i uzupełniam wątek dwoma skanami z Geoportalu. Jeszcze raz dziękuje. skan mapy Geoprojekt 1:25000 skan mapy Geoprojekt !:10000 1. miejsce pokazane na zdjęciu 2-DSCF 2149 Majsterek; 2. bratnie mogiły w lesie
Pozdrawiam.
Nieostatni
- Dziadek Jacek
- Posty: 215
- Rejestracja: ndz lut 02, 2014 10:50 pm
Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
Szukając informacji o grodzie w Skrwilnie (zachodni brzeg jeziora na mapce Nieostatniego) dogrzebałem się poza wiadomościami o "skarbie ze Skrwilna", do poruszanej w tym temacie martyrologi. Zrobiłem sobie notatkę i dołączyłem link, który o dziwo jeszcze działa - może się komuś przyda. Pod linkiem wspomnienia (również) o mordach na Polakach. "Moich" z Lipna zabrali do Grudziądza a potem do Stutthofu. Było z nimi paru mieszkańców Rypina i okolic. Dzięki temu chyba nie trafili do dołów pod Skrwilnem.
W czasie okupacji niemieckiej z więzienia w Rypinie przywożono tu więźniów na egzekucje i „grzebanie”. Byli wśród nich między innymi nauczyciele ze szkół całego powiatu. Z Bydgoszczy przywieziono trzydziestu nastoletnich harcerzy. Wiele szczątków ekshumowano i pochowano w pobliżu skrwileńskiej szkoły, gdzie z czasem wystawiono pomnik. Ponoć nadal po lasach jest mnóstwo nie odkrytych dołów kryjących ciała zamordowanych.
Można o tym poczytać na stronie Gminy Skrwilno http://www.skrwilno.lo.pl/rak.html .
Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
Nigdy nie zrozumiem Niemców... Co nimi kierowało ? Poruszył mnie ten fragment o harcerzach przywiezionych na rozstrzelanie z Bydgoszczy... Rozumiem wojna, walczą żołnierze (też to bez sensu, ale tak bywa), ale jak można z zimną krwią dopuszczać się celowej, systematycznej eksterminacji ? Jaki "cywilizowany" naród w XX wieku poza Niemcami ( i Ukraińcami, ale ci działali z innych pobudek i nie było w tym bezdusznej metodyki) byłby do tego zdolny aby mordować dzieci, kobiety starców według planów, sporządzonych wcześniej list, wytycznych z zimną krwią itd. Wiem, że minęło kilkadziesiąt lat od tych wydarzeń, Europa się zmieniła, ale jeszcze żyją ludzie, którzy cudem uniknęli śmierci...

Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
Jednym z tych co żyją jest np nasz sobotni rozmówca. Opowiadał o ostrzeżeniu które otrzymał i w przeddzień aresztowań zbiegł.
Innym który pożył bardzo długo był natomiast Heinz Reineferth, odpowiedzialny za totalną zagładę cywilów na Woli.
Innym który pożył bardzo długo był natomiast Heinz Reineferth, odpowiedzialny za totalną zagładę cywilów na Woli.
(Strona www.sppw1944.org (kaci Woli))W 1951 r. został wybrany burmistrzem miasta Westerland na wyspie Sylt. W 1962 r. wybrano go do landtagu w Szlezwiku-Holsztynie a po zakończeniu kadencji w 1967 r. rozpoczął pracę jako prawnik.
Mimo licznych wezwań władz polskich do ekstradycji zbrodniarza, władze RFN konsekwentnie odmawiały i nawet przyznały Reinefarthowi generalską rentę.
Heinz Reinefarth zmarł w 1979 r. w swojej rezydencji na wyspie Sylt.
Nigdy nie poniósł odpowiedzialności za swoje zbrodnie.
- Nieostatni
- Posty: 645
- Rejestracja: pt wrz 24, 2010 10:49 pm
- Lokalizacja: W-wa (rzut beretem)
Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
Mały jest ten świat. Na wszystko znajdują się dowody. To tylko kwestia czasu.
Bóg jest pełen miłosierdzia, mimo to oceni nas wszystkich według wkładu zasług pozostawionych Tu na Ziemi. Zdjęcia - skany z codziennej prasy.
Nieostatni
Bóg jest pełen miłosierdzia, mimo to oceni nas wszystkich według wkładu zasług pozostawionych Tu na Ziemi. Zdjęcia - skany z codziennej prasy.
Nieostatni
Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
Pamięć o zbrodniach Selbstschutzu jest żywa w okolicy po dziś dzień. Co roku na początku października odbywa się uroczysta procesja, która rusza spod kościoła parafialnego ulicami Skrwilna, idzie drogą w kierunku Szczawna potem drogami leśnymi pod wieś Rak, na miejsce egzekucji. W tym roku 11 października z racji 75 rocznicy uroczystość mała szczególną oprawę. Pochód otwierała kilkudziesięciometrowa biało-czerwona flaga niesiona przez uczestników procesji, która po dotarciu na miejsce została rozwieszona na drzewach wokół miejsca pamięci. Polową Mszę Świętą celebrował biskup płocki Piotr Libera. Całym uroczystościom asystowała kompania honorowa 4 Pułku Chemicznego z Brodnicy, odbył się apel poległych i pomordowanych, oddano salwę honorową. Licznie uczestniczyła młodzież skrwileńskich i rypińskich szkół oraz harcerze.
Również niedługo w wieczór zaduszny w tym lesie pod Skrwilnem będą zapalane znicze, jak co roku.
Piotr
Również niedługo w wieczór zaduszny w tym lesie pod Skrwilnem będą zapalane znicze, jak co roku.
Piotr
Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
Zatem w kwestii formalnej dodam, że w tym lesie znajdują się trzy miejsca, które związane są z tamtymi ponurymi czasami. Pierwszym jest to pokazane w inaugurującym ten wątek poście Majsterka i pod nr 1 na mapie umieszczonej przez Nieostatniego, czyli to tak szeroko opisywane w literaturze. Poniższe zdjęcia są jego uzupełnieniem. Nieopodal, kilkaset metrów na zachód od tego miejsca, znajduje się bardzo blisko siebie pięć mogił (nr 2 na mapie Nieostatniego), Czy są one pojedyncze? - nie wiadomo. Brak jakichkolwiek tablic. Trzecim akcentem jest pomnik zbudowany w hołdzie ofiarom hitlerowskiego terroru. Ten ustawiony jest już na terenie wsi, tuż obok siedziby nadleśnictwa Skrwilno.Nieostatni pisze:Ponieważ jestem wzrokowcem, najbardziej i najgłębiej zapisuje mi się przekaz obrazu
Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
Polecam odwiedzić "Dom Kaźni" w Rypinie właśnie z tego miejsca wywożono ofiary na egzekucje, po wcześniejszym bestialskim przesłuchaniu , a w późniejszym czasie tam mordowano, a do Raku wywożono trupy.Polecam również książkę w tym temacie "Mordercy z Selbstschutzu"
Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
Straszne to wszystko, wiemy o tym, pamiętamy, a jednak niektórzy (udzielający się nawet na tym forum) bawią się w grupy rekonstrukcyjne i biegają po lasach w niemieckich uniformach, i niech nikt mi tu nie pisze, że wehrmacht to byli tacy dobrzy chłopcy z poboru... Niektórzy pewnie byli dobrzy...

Re: Miejsce Straceń - Skrwilno (pow. rypiński)
Mogiły w lesie skrwileńskim (Rak) - uzupełnienie dla wcześniejszych wpisów.
Miejsce, w obecnej formie (zdjęcia powyżej) zostało utworzone po wojnie.
Bezpośrednio po wybuchu wojny miejscowi Niemcy z organizacji Selbstschutz (samoobrona) aresztowali i zamordowali ok 2.000 osób (różnie źródła podają od 1.200 do ponad 5.000 zamordowanych osób) - głównie inteligencję, włościan i działaczy społecznych (w tym harcerzy) z Ziemi Dobrzyńskiej, Michałowskiej i Chełmińskiej. W tym działaniu byli niezwykle skuteczni - aresztowali i zabijali swoich sąsiadów obok których na co dzień żyli.
W momencie kiedy zbliżał się front wschodni, Niemcy dla zatarcia zbrodni z lat 1939 - 1940r. przywieźli na to miejsce piec krematoryjny i sowieckich więźniów, którzy zostali zmuszeni do ekshumowania ciał zamordowanych Polaków i ich spalenia. Nie wszystkie ciała skremowano. Kotlina widoczna na zdjęciach powyżej to miejsce, z którego po wojnie wydobyto prochy i umieszczono je w mogiłach otaczających centralną kotlinę.
W pojedynczych grobach, przed głównym miejscem straceń, do końca nie wiadomo kto leży. Prawie na pewno, w jednej z mogił w głębi lasu, są pochowane 2 nauczycielki, które zbiegły w trakcie egzekucji i na tym miejscu zostały zabite przez niemiecki pościg. W pierwszym grobie od strony Skrwilna prawdopodobnie został pochowany w lutym/marcu 1945r. sowiecki żołnierz "wyzwoliciel", który został przez swoich porzucony, gdy przez Skrwilno przechodził I front białoruski w styczniu 1945r. Co do innych pojedynczych mogił nie znalazłem pewnych informacji. Z ustnych przekazów można wnioskować, że mogą tam leżeć osoby, które próbowały ucieczki z miejsca kaźni znajdującego się kilkaset metrów lub sowieccy więźniowie palący zwłoki. Najbardziej prawdopodobnym jest jednak, że są to zbiorowe mogiły osób zamordowanych w rypińskim Domu Kaźni, których ciał nie dowieziono go głównego grobu i porzucono w miejscach obecnie upamiętnionych pojedynczymi krzyżami.
REQUIESCAT IN PACE!
J.
Miejsce, w obecnej formie (zdjęcia powyżej) zostało utworzone po wojnie.
Bezpośrednio po wybuchu wojny miejscowi Niemcy z organizacji Selbstschutz (samoobrona) aresztowali i zamordowali ok 2.000 osób (różnie źródła podają od 1.200 do ponad 5.000 zamordowanych osób) - głównie inteligencję, włościan i działaczy społecznych (w tym harcerzy) z Ziemi Dobrzyńskiej, Michałowskiej i Chełmińskiej. W tym działaniu byli niezwykle skuteczni - aresztowali i zabijali swoich sąsiadów obok których na co dzień żyli.
W momencie kiedy zbliżał się front wschodni, Niemcy dla zatarcia zbrodni z lat 1939 - 1940r. przywieźli na to miejsce piec krematoryjny i sowieckich więźniów, którzy zostali zmuszeni do ekshumowania ciał zamordowanych Polaków i ich spalenia. Nie wszystkie ciała skremowano. Kotlina widoczna na zdjęciach powyżej to miejsce, z którego po wojnie wydobyto prochy i umieszczono je w mogiłach otaczających centralną kotlinę.
W pojedynczych grobach, przed głównym miejscem straceń, do końca nie wiadomo kto leży. Prawie na pewno, w jednej z mogił w głębi lasu, są pochowane 2 nauczycielki, które zbiegły w trakcie egzekucji i na tym miejscu zostały zabite przez niemiecki pościg. W pierwszym grobie od strony Skrwilna prawdopodobnie został pochowany w lutym/marcu 1945r. sowiecki żołnierz "wyzwoliciel", który został przez swoich porzucony, gdy przez Skrwilno przechodził I front białoruski w styczniu 1945r. Co do innych pojedynczych mogił nie znalazłem pewnych informacji. Z ustnych przekazów można wnioskować, że mogą tam leżeć osoby, które próbowały ucieczki z miejsca kaźni znajdującego się kilkaset metrów lub sowieccy więźniowie palący zwłoki. Najbardziej prawdopodobnym jest jednak, że są to zbiorowe mogiły osób zamordowanych w rypińskim Domu Kaźni, których ciał nie dowieziono go głównego grobu i porzucono w miejscach obecnie upamiętnionych pojedynczymi krzyżami.
REQUIESCAT IN PACE!
J.
Re: Miejsce ludobójstwa - Skrwilno (pow. rypiński)
Rozmowa Antoniego Witkowskiego (który masakrę oglądał jako dziecko) z powojennym dyrektorem szkoły w Skrwilnie:
Niestety zacieranie śladów tej zbrodni przyniosło zamierzony przez Niemców efekt. Sprawa tej jak i wielu podobnych zbrodni (np. w sierpeckim więzieniu) odwlekana w nieskończoność prawdopodobnie utknęła w opieszałych niemieckich prokuraturach. Właśnie to świadczy o ciągłości zbrodniczej polityki Niemiec. Choć dzisiejszym Niemcom ciąży odpowiedzialność za te zbrodnie, garściami czerpią z dorobku katów i zacieraczy śladów. Ten przeklęty naród nigdy za nic nie odpowiedział, nigdy nie zadośuczynił, a mąci u nas ciągle rękami swoich wiernych sługusów.
Antoni Witkowski, Mordercy z SelbstschutzuWsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do lasu. "Na Rak", jak mówiliśmy. Mój pasażer z ojcem Janem, Jerzym Kwestorowskim i Wincentym Brodzińskim przychodzili tutaj w 1939 "na wyprawy". Z zarośli obserwowali niemieckie samochody.
- Widzę wciąż gromadę ludzi pędzonych przez żandarmów do zagajnika, przez pole, słyszę ich głosy - wspomina dyrektor.
- Wiele na ten temat słyszałem i nie rozumiem jednego, dla czego nie mogli uciekać? - pytam.
- Nie mieli szans, pole było widoczne jak na dłoni, a oni z tej drogi zapędzali ich zaraz do lasku, a tam...
- Zatem, choć krążą na ten temat legendy, nikt się nie uratował?
- Udało się to chyba tylko dziedzicowi z Kowalk, ale on uciekł jeszcze przed Skrwilnem, w okolicach Okalewa. Kowal Brodziński odstąpił mu ubranie, bo był tylko w kalesonach. Może udało się innym, ale ja na ten temat nic nie wiem. Hitlerowcy [Niemcy] otoczyli cały teren posterunkami, o ucieczce ci biedacy nie mogli nawet marzyć.
- Chciałbym, aby wskazał Pan miejsca, w których utknął samochód z więźniami - poprosiłem mojego przewodnika.
- Pierwsze znajduje się na wysokości tartaku.
- Tu był piasek. Dużo piasku...
- Tak. Drugie miejsce było tuż przed mostkiem. Koła samochodu ugrzęzły na piaszczystej drodze, skąd rzeczywiście ktoś próbował uciekać do lasu. Trzecie na wysokości wyspy, na tej górce. Markowski, sklepikarz ze Szczawna, wracał wtedy z żona rowerem do domu, z daleka zauważyli na piaszczystej drodze samochód - opowiada dyrektor. - Halt! - usłyszeli. Natychmiast zawrócili. Nikt do nich nie strzelał. Tu w pobliżu mieszkali Stachurscy. O, ten domek na osobności... Niemcy nakazali im zasłonić wszystkie okna, ale zabudowania stoją na górce, mieli więc wgląd na niżej położony zagajnik. Dobrze widzieli, jak prowadzono ludzi pod bronią. I samochody pełne zabitych też.
Stoimy w miejscu gdzie pozostał ślad po leśnym bajorku. Dookoła groby, dwa metry szerokie, dwa głębokie.
- Nie wszystkie miejsca zbrodni zostały zidentyfikowane jako groby - twierdzi dyrektor. - Ten największy, przy którym stoimy, kryje szczątki kilu tysięcy ludzi. Właśnie tu zrobili największą masakrę. Ogień z broni maszynowej prowadzili z ukosa, tak żeby ofiary wpadały do rowu.
- Dziś usypano na nim mogiłę...
- Wtedy nie zasypywali zaraz zwłok, przykrywali tylko plandeką brezentową.
- Przecież nie wszyscy Polacy zostali od razu śmiertelnie trafieni.
- [Niemcy] nie zwracali w ogóle uwagi na takie rzeczy. Podobno jedna z kobiet osiwiała w ciągu paru chwil, potknęła się, upadła. Nawet nie próbowali jej podnieść z ziemi. [Niemiec] wgniótł jej głowę w ściółkę leśną.
- Tak, to wszystko prawda. Przeczytałem ten wstrząsający opis w zeznaniach świadków.
- Może pojedziemy jeszcze do Szczawna - odgadł moje myśli Sternicki.
W Szczawnie mieszka gospodarz-emeryt Jan Kruszyński, znany pokoleniu mojego ojca jako "Kruszyniak", żołnierz 67 pułku piechoty, uczestnik wojny obronnej Polski 1939 roku. Uciekł z niewoli niemieckiej i przez całą okupację był łącznikiem partyzantów. Zastaliśmy go w domu.
- Z samego rana odezwały się serie karabinów maszynowych - wspomina - pociski gwizdały po podwórzu, aż tu, w Szczawnie, uderzały w stodołę. Słyszałem ten krzyk ludzi, lament, płacz. Po strzałach robiło się cicho. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co się działo w lesie. Nie wytrzymałem i pojechałem rowerem w stronę Skrwilna.
Na drodze miedzy jeziorem i zagajnikiem Kruszyński zobaczył jak żandarmi popychają ludzi. Zauważyli i jego.
- Kom! Machnął ręką Niemiec - W wojsku przecież służyłem, na wojnie walczyłem, nie mogłem więc tak głupio dać się złapać. Przycisnąłem pedały...
Tymczasem z lasku dzień w dzień dobiegały głosy strzelaniny. "Kruszyniak" wchodził wtedy na stodołę i obserwował drogę, bo tylko ją mógł zobaczyć. Zazwyczaj rano jechały ciężarówki, zatrzymywały się dokładnie w miejscu które wskazał mi Sternicki. Kruszyński widział też, jak ludzie wyskakiwali z samochodów, potykali się, podnosili i szli do lasu. Stamtąd odzywały się karabiny. Poranna rosa niosła odgłosy płaczu, krzyków i ten głos, który doszedł obserwatora na dachu stodoły, i którego nigdy nie zapomni: - Kto w Boga wierzy, niech ratuje!
Po wojnie okazało się, że wołania te słyszeli również inni. [Niemcy] rozstrzeliwali przez dwa tygodnie. Nasz gospodarz porusza jeszcze drugi temat, jak to Niemcy próbowali po latach, dokładnie w Sierpniu 1944 roku, zatrzeć ślady zbrodni. Wiem o tych wydarzeniach z akt Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, relacji słucham jednak uważnie.
- Przywieźli więźniów, którym kazali wykopać z mogił leśnych zwłoki i na miejscu palić je.
- Opowiadała mi również o tym Pani Kunicka - mówię.
- Tak, wielu ludzi widziało, co oni wyrabiają ze szczątkami tych nieszczęsnych ofiar. Dwunastu więźniów radzieckich zakwaterowanych w przyszkolnej szopce na opał.
- Pamiętam, pilnował ich żandarm z karabinem...
- Właśnie, stamtąd przez cały sierpień, o piątej rano zabierali ich do lasu. Rosjanie wykopywali aż do zmierzchu zwłoki pomordowanych. Kości, resztki odzieży układali na stosach i podpalali. Nie zdołano jednak zatrzeć śladów, choć ściągnięto nawet piec krematoryjny. Pan Kaczorowski, składając przed prokuratorem zeznanie, obliczył, że palili w nim przez okrągły miesiąc, a czarny gryzący dym rozchodził się po całej okolicy. Pamiętam i ja te chmury dymu, wiem, że tych jeńców radzieckich też tutaj rozstrzelali. - Podczas powojennej ekshumacji wykopano wiele ludzkich szczątków, odzieży, odznaki harcerskie -wspomina dyrektor.
- Czy wiesz - wtrąca Kruszyniak - że mordercy żyją i nie ponieśli kary.
- Wiem - odpowiadam - mam nawet adresy niektórych.
- Na pewno Nickla - odgaduje. - Kiedy zasiadałem w urzędzie gminnym jako wójt, to on pisał bezczelny, z RFN, chciał zaświadczenie dla celów majątkowych [!!!]
Jedziemy do szkoły, milczymy. Sternicki patrzy na coraz to widoczniejszy komin tartaku.
- Każdego roku do Skrwilna przyjeżdża w Dniu Zmarłych Maria Martynowicz...
- Aktorka?
- Tak, występuje w Teatrze Płockim. Przez wiele lat poszukiwała ojca aresztowanego w 1939 przez gestapo. Okazało się, że właśnie tutaj został rozstrzelany...
Niestety zacieranie śladów tej zbrodni przyniosło zamierzony przez Niemców efekt. Sprawa tej jak i wielu podobnych zbrodni (np. w sierpeckim więzieniu) odwlekana w nieskończoność prawdopodobnie utknęła w opieszałych niemieckich prokuraturach. Właśnie to świadczy o ciągłości zbrodniczej polityki Niemiec. Choć dzisiejszym Niemcom ciąży odpowiedzialność za te zbrodnie, garściami czerpią z dorobku katów i zacieraczy śladów. Ten przeklęty naród nigdy za nic nie odpowiedział, nigdy nie zadośuczynił, a mąci u nas ciągle rękami swoich wiernych sługusów.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość