Kościół św. Piotra i Pawła w Hannie

Moderator: zbyszekg9

Awatar użytkownika
Dziadek Jacek
Posty: 219
Rejestracja: ndz lut 02, 2014 10:50 pm

Kościół św. Piotra i Pawła w Hannie

Postautor: Dziadek Jacek » czw lip 16, 2020 6:54 pm

Po naszej wizycie w Kodniu w czasie „Różańca u granic” czuliśmy niedosyt jaki pozostał po „szybkiej” pielgrzymce. Postanowiliśmy ten niedosyt zaspokoić. Jeżdżąc wzdłuż Bugu od Drohiczyna do Włodawy zaglądaliśmy w ciekawe miejsca. Kilka kościołów a zwłaszcza prawosławne cerkwie było zamkniętych. Te otwarte zachwycały swymi wnętrzami. Zapewne wiele takich miejsc przeoczyliśmy. Podobnie mogło być i tu. W niewielkiej miejscowości Hanna, przez drzewa porastające centralny plac zauważyłem odnowione budynki, które wyglądały jak skansen.

Z szosy, którą jechaliśmy nie widzieliśmy tablic informacyjnych. Przed kościołem stał autobus i srebrny samochód „dostawczy” a kręcący się dookoła ludzie sprawiali wrażenie przygotowujących się do ceremonii pogrzebowej. Jednak na tym busie zauważyłem bagażnik z rowerami – więc to na pewno nie pogrzeb i nie będziemy zwiedzaniem przeszkadzać komuś w jego ostatniej drodze. Skierowaliśmy samochód w uliczkę prowadzącą na parking przed świeżo odnowioną dzwonnice.
H 1.jpg
H 1.jpg (171.62 KiB) Przejrzano 3641 razy
H 2.jpg
H 2.jpg (131.32 KiB) Przejrzano 3641 razy
Wszedłem pierwszy do kościoła. Przy tabernakulum wisiała zapalona wieczna lampka co przekonało mnie, że Boga stąd nie „zabrano” i nie jest to tylko skansen. Kobieta oprowadzająca zwiedzających, pakujących się już do autobusu miała chęć zgasić ostatnie światła. Zauważywszy mnie zapytała czy jestem z tamtej wycieczki. Wstając z klęczek zaprzeczyłem i powiedziałem, że również chcielibyśmy obejrzeć kościół. W duchu spodziewałem się, że pani przez jakiś chociaż krótki czas pozwoli nam „pokręcić się” po kościele. Ona widząc mój zachwyt i podniecenie powiedziała, że jeszcze raz wszystko opowie tylko zadzwoni do gminy by zamknęli gabinet, bo już nie wróci do pracy. Okazało się że jest tutejszym wójtem i pod nieobecność księdza oprowadza zwiedzających. Mało tego. Opowiedziała, że w dzieciństwie chciała być ministrantem co było nie do spełnienia a teraz z ramienia pełnionej funkcji jest „prawie właścicielem” kościoła i ma do niego „prywatne” klucze. Została z nami dwie godziny.
Pochodzi z innej parafii i gdy wybrano ją na wójta, przed samym zaprzysiężeniem przyszła do tego kościoła pierwszy raz, by się pomodlić. Kościół ledwo „trzymał się całości”. Mimo blaszanego dachu stan był przed zawaleniem. Pachniał pleśnią. Wiernym w modlitwie z obrazów towarzyszyły ledwie widoczne postacie a putty i aniołki, których jest tu masa, były podobnie pozbawione złoceń jak ramy i detale przez nie podtrzymywane. Zlewały się z pomarszczonym płótnem z polichromią, pokrywającym wypadające z zamków belki ścian.

Ta cerkiew unicka pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra i Pawła powstała, w latach 1739-1742 z fundacji Hieronima Floriana Radziwiłła. Skończono ją wyposażać w 1750 roku. Zbudowano ją ponoć na miejscu istniejącego tu wcześniej kościoła. Nawet w fundamentach odnaleziono kamień nagrobny Templariuszy. W okresie likwidacji unickiej diecezji chełmskiej przez władze carskie, cerkiew greckokatolicka (unicka) została zamieniona na prawosławną. Po odzyskaniu niepodległości sami parafianie doprowadzili do przejścia parafii na katolicyzm. W czasie remontu odsłonięto wyeksponowane dziś w „oknie historii” pod ołtarzem, kamienie ołtarzowe opatrzone datami – prawosławny i pod nim unicki przykryty nadbudową ceglaną.

Nie będę opisywał architektonicznych cech obiektu i jego wyposażenia bo musiałbym używać określeń zapożyczanych z fachowych lektur. Wszystko można znaleźć np. tu:
https://www.lubelskieklimaty.pl/atrakcj ... ?showall=1 a opisy uzupełnić poniższymi zdjęciami.

Są jednak historie, których zdjęcia nie przekażą. Taką jest historia obrazu Matki Boskiej Hanneńskiej, będącego kopią Poczajowskiej Ikony Matki Bożej. Dzieje tego obrazu nie zmieszczą się nawet na kilku stronach. Dla tutejszej społeczności, ta przecież miernej wartości artystycznej kopia ikony z Ławry Poczajowskiej była tak ważna, że święci patroni z wezwania świątyni znaleźli się w bocznym, a ona zajęła główny ołtarz. Jej kult trwał przez dziewięćdziesiąt lat i dopiero niedawno przeszedł na Matkę Boską Częstochowską, której wizerunku nawet nie było nigdy w tym kościele. Po odtworzeniu starej historii powrócono do tradycyjnego kultu. Stało się to w ostatniej chwili gdyż osoby, które cokolwiek mogły przekazać, umarły jeszcze przed skończeniem remontu i gdyby poszukiwania odwlekano, historia nie została by wyjaśniona.
Ikona powstała przed 1739 rokiem na zlecenie jakiejś szlachcianki (nie zapamiętałem jej nazwiska), która przywiozła ją do chorego dziecka by modliło się o przywrócenie mu zdrowia. Wielu ludzi z I Rzeczpospolitej pielgrzymowało do leżącej 100 km za Lwowem (w kierunku Kamieńca) ławry. Nawet w muzeum Kraszewskiego w Romanowie zauważyłem rysunek „Klasztor w Poczajowie na Podolu” (1867r), wykonany przez pisarza osobiście. Pielgrzymował tam mimo, że nie był „nadgorliwym” katolikiem. Nasi magnaci byli fundatorami ławry a kult sięga XII w.
http://zamki.rotmanka.com/portfolio/ukr ... czajowska/

Niewielki obrazek wraz z fundatorką przybliżył się nieznacznie, jednak do przystani Kuzawka na Bugu 4 km od Hanny, przywieźli go flisacy spławiający drewno z Ukrainy do Gdańska. Zapłacili tą ikoną za zakupiony prowiant u kuzawskiego rolnika, który powiesił ją w pomieszczeniu garbarni. Gdy pożar strawił garbarnie, okopcony obraz przeniósł do domu. Tam pod obrazem na podłodze zaczęła pokazywać się woda. Woda wyciekała spod srebrnego obramowania, którym niewielki obraz, na prawosławną modłę został powiększony przed oprawieniem w ramę. Wszyscy odwiedzający wraz z gospodarzem twierdzili, że obraz płacze. (Odtwórcy historii tego obrazu, to wydarzenie łączą z brakiem wizerunku wody na kopi obrazu. Nad Madonną jest światło, jest kamień z odbiciem jej stopy – brakuje tylko strumienia, który spod niego w Poczajowie wytrysnął.) Zwiększająca się liczba odwiedzających nawet z dalszych okolic i przekonanie gospodarza, że płacz Matki Boskiej oznaczać może, iż Jej u niego jest nie dobrze, sprowokował go do myśli o oddaniu obrazu do kościoła. Poczyniono wszelkie przygotowania. Obraz miano przenieść do Sławatycz w uroczystej procesji z obecnością proboszcza parafii do której Kuzawka należała i prawosławnego proboszcza, sąsiadującej parafii w Hannie. Przygotowano do procesji na początku krzyż, potem chorągwie, feretrony a na umajony kwiatami, zaprzęgnięty w woły wóz miano postawić obraz. Wszyscy z obecnych, ani pop, ani ksiądz a zwłaszcza gospodarz nie czuli się godnymi by wynieść z domu obraz i umieścić na furmance. Wzięto do tego pierwszokomunijne dziewczynki. Jedna z nich była babką już nieżyjącej parafianki. Historia przekazywana w rodzinie powróciła gdzieś z nad Odry gdzie wyprowadziła się ta parafianka.
To nie koniec historii obrazu. Gdy procesja doszła do skrzyżowania i skręciła na Sławatycze, woły mimo perswazji i siłowym namowom skierowały się w stronę Hanny. Po długich dyskusjach zdecydowano się iść tam gdzie zaprowadzą woły. By zachować tradycyjny szyk procesji, krzyż, księża, chorągwie, feretrony i oczywiście tłum okolicznych mieszkańców katolickich i prawosławnych, musiał wyprzedzić wóz z obrazem a z braku rowów, szeroko zadeptano, wykłoszone już zboże. (Wracający z uroczystości zdziwieni byli, że nie było śladu po wydeptanej, dużej przecież połaci zboża, które nie powinno się samo unieść.) Woły doszedłszy do kościoła w Hannie zatrzymały się w miejscu gdzie dziś stoi murowana kapliczka z krzyżem, postawionym na pamiątkę tego wydarzenia. (W krzyżu podczas konserwacji odnaleziono relikwie świętego Konstancjusza - męczennika z III w. n. e. - żołnierza z chrześcijańskiego Legionu Rzymskiego). Pop zgodził się przyjąć do kościoła obraz „bo przecież to ta sama matka nasza” i pozostała w ten sposób w tym kościele do dziś.
H3.jpg
H3.jpg (91.93 KiB) Przejrzano 3641 razy
H 4.jpg
H 4.jpg (120.43 KiB) Przejrzano 3641 razy
H 4a.jpg
H 4a.jpg (111.93 KiB) Przejrzano 3641 razy
H 5.jpg
H 5.jpg (205.77 KiB) Przejrzano 3641 razy
Ta zgoda pomiędzy prawosławnymi i unitami – katolikami trwa nadal. Prawosławny proboszcz tułający się z tą ikoną w czasie I Wojny Światowej i rewolucji powrócił z nią do Hanny. Został tam mimo, że mieszkańcy wybrali wyznanie katolickie. Na jednej z belek dzwonnicy po powrocie wyciął napis z datami swej tułaczki. Oddano mu kaplice cmentarną gdzie do śmierci mógł odprawiać prawosławne nabożeństwa.
Dziś w zorganizowanym wspólnie przez wójta i proboszcza Centrum Religijno - Zabytkowym w Hannie, w odnowionej „starej plebanii” są sale dla wszystkich wyznań. Stara „carska szkoła” po odnowieniu stała się salą wystawową i lokalnym muzeum. Odnowiono również przykościelną „karczmę”, w której będzie można zjeść zapewne coś regionalnego. Jeden z dość obszernych, odrestaurowanych domów przeznaczono na noclegownie dla turystów a w suterenie nowszej plebanii zorganizowano sypialnie i zaplecze dla pątników. Dla nich zagospodarowano „proboszczowskie pole” na rzadko spotykany Zegar Męki Pańskiej z 24 stacjami. https://www.youtube.com/watch?v=YPyvxwL6bDk Przy jego powstaniu również można zauważyć „Palec Boży”.
Remontując starą, drewnianą plebanię podstawiono kontener na śmieci, do którego miano wyrzucać niepotrzebne rzeczy przebrane przez proboszcza. Jedną z wielu takich niepotrzebnych rzeczy miała być nieczytelna karteczka z zapiskami jakichś godzin. Karteczka jak można się domyśleć, trafiła na stertę śmieci do wyniesienia. Była to ostatnia chwila, w której proboszcz ją widział. Po zerwaniu starych obić ze ścian, desek podgniłej podłogi, wykopaniu i wyniesieniu warstwy ziemi, by zrobić miejsce na ocieplenie pod nowoczesną podłogę z ogrzewaniem, tych śmieci było kilka kontenerów. W trakcie już wykańczania pomieszczeń, proboszcz na wystającym ze ściany gwoździu, zauważył wiszącą, pogniecioną karteczkę. Była to ta sama kartka z zapiskami godzin. Tułała się podczas remontu i „nie dała się wyrzucić”. Ksiądz rozprostował świstek papieru i z zaskoczeniem doszedł do wniosku, że jest to podpowiedź - „instrukcja” na zrobienie czegoś nie spotykanego. Tak powstała nietypowa „Droga krzyżowa” ostatnich 24 godzin życia Chrystusa – Zegar Męki Pańskiej.

Zachęcam do pielgrzymowania – odwiedzenia tak nasiąkniętej polską kulturą i tradycją tej części kraju. Staliśmy na grodzisku w Drohiczynie będącym grodem Zakonu Braci Dobrzyńskich broniących tej części kraju przed Jaćwingami. Widzieliśmy kościoły, które były przez cara zamieniane nie tylko na magazyny ale nawet na więzienia dla Polaków. Kościoły przerabiane na cerkwie. Przeszliśmy Drogą Krzyżową w Sanktuarium Męczenników Podlaskich w Pratulinie gdzie Carscy żołnierze rozstrzelali przed kościołem 12 unickich wiernych, którzy nie chcieli przejść na prawosławie i oddać kościoła na cerkiew.
I chyba najważniejsze, prawie przez tydzień mieszkaliśmy pod „bokiem” Matki Bożej Kodeńskiej.
H6.jpg
H6.jpg (154.34 KiB) Przejrzano 3641 razy
H 7.jpg
H 7.jpg (131.1 KiB) Przejrzano 3641 razy
H 0.jpg
H 0.jpg (141.16 KiB) Przejrzano 3592 razy

Wróć do „Obiekty sakralne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości