W Parchatce kończy się dobra droga. Nieszczęśliwie się składa, że i droga asfaltowa od tego miejsca jest koszmarem dla użytkowników. Zdecydowałem się więc do Bochotnicy dociągnąć zrytą przez krety ścieżką biegnącą szczytem wału.
W Bochotnicy mogłem rzucić okiem na resztki zamku, które gdy świat się bardziej zazieleni będą niemal niewidoczne z dołu. W planie miałem odwiedzenie ich dzisiaj. Dotrzeć tam jednak miałem zamiar od strony Kazimierza.
W Bochotnicy też obok opisanego przy okazji wyjazdu do Kraśnika (temat "Bicyklowa Niedziela Palmowa 2009") postumentu z nazwiskami osób straconych podczas Krwawej Środy na Powiślu stoi czerwona pamiątka strażacka. Napis głosi: W hołdzie strażakom którzy przeszli do panteonu wiecznej chwały na drugą stronę ognia - w 78 rocznicę powstania straży
maj 2004
W Kazimierzu chciałem dotrzeć do synagogi i odnaleźć zegar słoneczny o którym dowiedziałem się z lektury, a nigdy wcześniej go nie zauważyłem.
Po zrealizowaniu tego zadania nadszedł czas by ruszyć na bochotnicki zamek. Udałem się tam drogą wiodącą przez Korzeniowy Dół. I tu UWAGA. Gdyby ktoś chciał tamtędy jechać niech weźmie pod uwagę to, że istnieje tam duże ograniczenie.
Mimo tego zakazu spotkać tam można ludzi z wózkami dziecięcymi. Ogólnie w Kazimierzu już trwa sezon turystyczny. Jest co raz więcej turystów. Spotyka się ich niemal wszędzie. Teraz jeszcze udało mi się wykonać kilka ujęć bezludnych ale wkrótce będzie to naprawdę trudne. Droga prowadzi w górę i zdecydowanie przyjemniej się tędy zjeżdża niż podjeżdża. Ja zdecydowałem się na podejście. W ten sposób nie za bardzo się zmęczyłem i trochę przedłużyłem przyjemność przebywania w tym miejscu. Wąwozy szczególnie polecam podczas upałów. Nie dość że jest w nich cień to jeszcze jest zawsze trochę chłodniej niż poza nimi.
Po dojściu na górę trochę zawróciłem w stronę Kazimierza i zaraz zjechałem z utwardzonej nawierzchni na niebieski szlak turystyczny. Jak ja lubię te polne pokręcone drogi. Najgorszą zmorą są dla mnie dłuuugie proooste - po prostu nuda.
Na koniec wąska ścieżka między domami i w dół do zamku. W tym miejscu stykają się szlaki niebieski i zielony. Obydwa są szlakami pieszymi ale trzeba w lecie uważać bo może się trafić ktoś na quadzie. Już miałem takie spotkanie. Ścieżka jest wąska akurat na jeden taki pojazd, a nie ma gdzie przed nim uciec. Dla schodzących z góry takie spotkanie może wydawać się niemożliwe, gdyż na szczycie quad może się nie zmieścić ale ich kierowcy nie muszą tego wiedzieć jadąc z dołu.
Mniej więcej w połowie zbocza jest pomnik poświęcony Krwawej Środzie a za nim ścieżka wspina się ponownie w górę do zamku.
O ile stan zamku w Kazimierzu Dolnym określa się jako ruina trwała to zamek w Bochotnicy kwalifikowałby się do kategorii ruina nietrwała. Za każdym razem gdy tu przybywam jest go jakby mniej. Już tylko bujna roślinność sprawia, że zamek tętni życiem.
Po ostrym zjeździe w dół (lekka przesada - zszedłem gdyż raz już przeżyłem pękanie linek hamulcowych i wciąż o tym pamiętam) udałem się w kierunku Parchatki. Tym razem szosą. Sznur samochodów podążał w przeciwną stronę i jedynie młodzi kierowcy drogich samochodów starali się mnie przestraszyć swoimi próbami wyprzedzania wszystkich. W Parchatce opuściłem tą drogę by pojechać do Zbędowic. Ta miejscowość znajduje się nad doliną Wisły. By do niej dojechać trzeba przez kilometr jechać w górę podjazdem, którego nachylenie rośnie w miarę zbliżania się do końca. Droga biegnie wąwozem od którego odchodzą na boki mniejsze wąwozy. W sumie bardzo malownicza droga.
Tu znów jestem na niebieskim szlaku i jadę w lewo do pomnika pomordowanych mieszkańców Kolonii Zbędowice. W tym miejscu zacytuję sam siebie z innego forum.
Zacytuję też informacje z tablicy umieszczonej przy pomniku.trobal pisze:Samoobrona we wsi Kolonia Zbędowice: podanie vs. zapis
Zasłyszane: Wieś Kolonia Zbędowice zamieszkała została przez byłych członków Legionów Piłsudskiego, którzy tu otrzymali działki rolne. Znane były powszechnie ich złe stosunki z okoliczną ludnością. Stanowili dość hermetyczną grupę. Gdy zaczęła się okupacja niemiecka mieszkańcy tej wsi rozpoczęli działania mające głównie na celu ochronę własną. Organizację nazwano Kadra Bezpieczeństwa. Ponieważ teren okoliczny jest pocięty licznymi głębokimi wąwozami lessowymi wykorzystano je jako naturalne schronienie "czujek" mających ostrzec pozostałych o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Wspomina się, że ludzie ci byli uzbrojeni. Praktycznie każdy obcy był zauważony i przepytany o cel wędrówki (w warunkach wojennych podróżowano tamtędy jedynie pieszo, na rowerze bądź furmanką - sprzęt zmechanizowany jednoznacznie wskazywał na okupanta). W wąwozach miały znajdować się zamaskowane ziemianki w których pełniono non stop dyżury.
Zapisane: Organizacja wojskowa o nawie Kadra Bezpieczeństwa w okolicach Puław powstała pod wpływem oddziaływania ośrodka garwolińskiego. Jej założycielem i szefem na teren powiatu był Józef Adamczewski "Jordan". Jego zasługą ma być stworzenie sieci konspiracyjnej na terenie od Wólki Profeckiej (od 1934 roku część Puław leżąca przy drodze prowadzącej do Dęblina) po Kazimierz Dolny. Władze organizacji znajdowały się w Kazimierzu Dolnym. Sprawami wojskowymi zajmował się bezpośrednio Jan Płatek "Kmicic". On właśnie miał w 1942 roku stworzyć oddział partyzancki, który jako kwaterę główną obrał wąwozy pod Kolonią Zbędowice. Wybór miejsca ponoć podyktowany był tym, że już wcześniej ukrywali się tam różni ludzie. Wymienia się "ludzi spalonych", różnego typu uciekinierów.
Dalszy ciąg jest praktycznie już częścią wspólną, której koniec wojskowy przypada na wydarzenie opisywane jako "krwawa środa na Powiślu". Kolejnym wiele mówiącym faktem jest tu skala pacyfikacji wsi Kolonia Zbędowice - wieś została niemal pozbawiona mieszkańców, a wiele budynków przestało istnieć.
O samej akcji okupanta najpełniej można przeczytać w Brulionie kazimierskim, linki do dwóch artykułów:
http://brulion.kazimierzdolny.pl/index. ... 7&strona=1
http://brulion.kazimierzdolny.pl/index.php?s=1018&t=47
Pozostaje jednak kwestia tego co faktycznie działo się w wąwozach pod Kolonią Zbędowice. Nie wiem czy istnieje jeszcze ktoś kto potrafiłby na to pytanie odpowiedzieć i przedstawić jednoznaczne dowody na istnienie tam lokalnej samoobrony. Przypisywanie jej nazwy Kadra Bezpieczeństwa może być tylko skutkiem późniejszego pojawienia się w tym miejscu tej organizacji. Znowu jest bardzo prawdopodobne, że ta samoobrona mogła połączyć się z tą organizacją wojskową.
Miejscowość Kolonia Zbędowice powstała w latach 1922 - 1926, kiedy to z inicjatywy Marszałka Józefa Piłsudskiego nagradzano ziemią dzielnych żołnierzy, którzy odparli nawałę bolszewicką. Po klęsce wrześniowej Kol. Zbędowice ze względu na swe położenie i patriotyzm mieszkańców przyciągała ludzi ukrywających się przed najeźdźcą. W dołach okalających osadę, porośniętych lasem, od jesieni 1941 r. zadomowiła się około 30 osobowa grupa partyzantów. Większość z nich była pod komendą Jana Płatka ps. "Kmicic".
Akcję "oczyszczania" tych terenów podjęły oddziały: wermachtu, własowców i żandarmerii polowej w dniu 21 XI 1942 r. tyraliera gęsto rozstawionych żołnierzy, zdążająca od Wierzchoniowa, natknęła się na grupę partyzantów przy zabudowaniach Kol. Zbędowice. Doszło do zaciętej wymiany ognia w wyniku, której zginęło 3 partyzantów, 4 miejscowych cywili i kilku Niemców. Na drugi dzień w niedzielę 22 listopada we wsi pojawił się specjalny oddział pacyfikacyjny stacjonujący w Puławach. Nakazano mieszkańcom, stawić się przed mieszkaniem sołtysa. Żądano aby zgromadzeni wydali ze swego grona ludzi współpracujących z bandytami, kiedy ponowne wezwania kwitowane były milczeniem, odczytano wyrok tzw. sądu polowego, który skazywał wszystkich na śmierć przez rozstrzelanie. Jednocześnie z rozpoczęciem egzekucji podpalone zostały zabudowania. Poszczególni oprawcy podchodzili do grupy ludzi, każdy wybierał swoją ofiarę prowadził nad dół i strzelał w tył głowy lub w plecy. Po egzekucji sołtys wsi Zbędowice zobowiązany został do pogrzebania ciał. Spod stosu trupów wydobyto wówczas małą dziewczynkę Marysię Muratówną, która cudem uniknęła śmierci. Ocalało także siedmiu chłopców, których wcześniej wyznaczono do odwiezienia zrabowanego dobytku. W tej największej na ziemi puławskiej akcji pacyfikacyjnej, dokonanej na ludności wiejskiej, zginęły 84 osoby, z czego jedną trzecią stanowiły dzieci.
opracował: Aleksander Lewtak
Za pomnikiem znajduje się wąwóz. I dochodzi tym wąwozem szlak turystyczny. Jest chyba rzadko wykorzystywany, gdyż nie pozostawiono możliwości obejścia ogrodzonego terenu miejsca pamięci. Sam jednak nie udałem się tym szlakiem w dalszą podróż. Ruszyłem szlakiem czarnym (w przeciwną stronę niż przyjechałem do pomnika), wiele sobie obiecując po tym, że kiedyś takim kolorem oznaczano trasy najtrudniejsze. Nie zawiodłem się. Udało mi się trafić w soczystą zieleń - co sprawiło mi wiele przyjemności choć nie uszczknąłem ani ździebełka.
Z tego też miejsca miałem piękny widok na dolinę Wisły ale zawiodła przejrzystość powietrza. Będę musiał tu wrócić.
Ruszyłem jak wskazywał szlak - w krzaki i ostro w dół.
I znów byłem w Parchatce, a stąd tylko skok do Puław.
Trasa krótka i przegadana ale może się spodoba.