Tajemnice lasu brwileńskiego...
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Tajemnice lasu brwileńskiego...
Tajemnice lasu brwileńskiego cz.I
Las brwileński wiosną zielony i pełen życia, jesienią smutny i ponury... stał się ostoją nie tylko zwierzyny, ale także historii, która wraz z jego korzeniami wrosła w miejscową społeczność przekazującą owe legendy z pokolenia na pokolenie.
Przypuszczalnie pierwsze zasadzenia powstały na początku XVIII wieku, pierwsze usytuowanie na mapach jakie znalazłem pochodzi z 1784 roku. W okresie swojej świetności był o wiele większy i pokrywał teren dzisiejszych wsi Maszewo, Mańkowo, Biała Nowa, aż do miejscowości Biała oraz dzisiejszą dzielnicę Płocka - Winiary. Największe spustoszenie w drzewostanie wyrządzili Niemcy podczas pierwszej wojny światowej. Większość wiekowych dębów została wycięta i spławiona Wisłą do Bałtyku, a dalej do Niemiec. Po starym lesie pozostała jedynie mała część nazwana Rezerwatem Brwilno, wchodząca w skład Brudzeńskiego Parku Krajobrazowego.
Brwileński las to nie tylko rzadka i piękna fauna i flora. To również historia smutna, przepełniona bólem i cierpieniem - historia ludzi tej ziemi. Zacznijmy jednak od początku.
Rodzeństwo Gockowskich.
Jest mroźna zima 1880 roku. Zaspy pokryły szczelnie wszystkie drogi odgradzając mieszkańców od świata zewnętrznego. Maszewo oraz okoliczne wsie pogrążone są w strasznej chorobie zakaźnej jaką jest cholera. Na skraju lasu mieszka rodzina, której dzieci chorują i niestety umierają. Rodzice postanawiają pochować je w pobliskim lesie. Wiosną 2008 roku całkiem przypadkiem usłyszałem tą smutną historię od starszej pani która, znała ją z opowieści swoich rodziców. Z relacji wnioskuję, gdzie znajduje się to miejsce i zaznaczam je na mapie. Rok później w porze letniej całą historię opowiedziałem swoim kolegom, z którymi postanowiliśmy zrobić mały rekonesans. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy odnaleźliśmy żeliwny krzyż z tablicą i napisem "Tosia Gockowska ur. 10 września 1880 roku, zmarła 10 stycznia 1883 roku". Niestety grobu nie znaleźliśmy. W ostatnim czasie, dzięki mojemu kuzynowi otrzymałem kilka ciekawych wskazówek, co do miejsca pochówku dzieci i zapewne wiosną przyszłego roku powrócimy w to miejsce.
Śmierć studentów
Kolejną historię opowiedział mi Pan Kazik oraz Pan Mirek; mieszkańcy Maszewa. Miała ona miejsce na początku II wojny Światowej. Od pond wieku Maszewo zamieszkiwali prawie w całości koloniści niemieccy. Nie wyróżniali się niczym od ludności Polskiej. Nosili podobne stroje, mówili poprawną polszczyzną. Pewnego dnia w wiosce pokazało się dwóch młodych ludzi; uciekinierów z obozu. Przedstawiali się jako studenci z Łodzi. Nie mając pojęcia, że znajdują się w niemieckiej wsi, chodzili od domostwa do domostwa prosząc o pomoc. Późnym wieczorem ktoś się nad nimi "ulitował". Był to stary Niemiec, który obiecał im pomoc. Niestety "przyjazny gospodarz" okazał się nazistą. Nakarmił uciekinierów, a następnie powiedział, że w lesie jest szałas i tam mogą przenocować. Wyprowadził studentów do zagajnika, następnie bestialsko zamordował, nawet ciał nie grzebiąc. Rano mieszkaniec wsi (jeden z niewielu Polaków w okolicy) pochował ich w miejscu śmierci. Kiedy wojna się kończyła, rodzina zbrodniarza wyprowadziła się wraz z uciekającymi oddziałami niemieckimi. Ślad za nimi zaginął, aż do... kilka lat temu pojawił się samochód na niemieckich numerach rejestracyjnych. Okazało się, że swoich korzeni poszukiwała córka zabójcy; wtedy kilkuletnia dziewczynka. Pytała o ojca, o swój dom (stoi do dziś). Starzec wysłuchał wspomnień kobiety, jednakże sam nie miał sumienia opowiedzieć kobiecie całą historię życia jej ojca na tym terenie. Zataił zbrodnię dokonaną przed laty.
Gede i jego Młyn.
Wieś Biskupice koło Płocka leży pomiędzy rozlewiskiem rzeki Skrwy i Wisły, a Rezerwatem Brwilno. Na rozlewisku Skrwy przy ujściu do Wisły stał Młyn Wodny. Młyn był nieodzowną częścią tego krajobrazu od stuleci. Od końca XIX wieku, właścicielem był Niemiec Edward Gede, który był bardzo obrotnym i mądrym przedsiębiorcą. Mimo, że z pochodzenia był Niemcem, bardzo szybko się zasymilował w polskiej rzeczywistości.
Z opowieści cioci oraz ludzi, którzy go znali usłyszałem, że podczas wojny, ukrywał wielu Polaków przed Gestapo. Paradoksem ówczesnego okresu było to, że pewien sołtys okolicznej wsi donosił na swoich rodaków a młynarz, który był Niemcem ukrywał Polaków przed swoimi ziomkami. Z opowieści jednego z pracowników (który nadal żyje) wynika, że był to bardzo duży młyn, który poza swoim pierwotnym przeznaczeniem, produkował jeszcze energię elektryczną przesyłaną do płockiej mydlarni. U schyłku wojny Gede uciekł jak większość kolonistów przed Armią Czerwoną. Jednakże po kilku miesiącach pojawił się z powrotem, wierząc, że odzyska swój młyn. Niestety obiekt przejął już Skarb Państwa. Młynarz pozostał bez domu oraz środków do życia. Błąkał się po okolicy oczekując, że któryś z Polaków, dla których tyle zrobił, wyciągnie do niego dłoń. W końcu przygarnęła go rodzina, u której został parobkiem. Gede niestety niedługo potem zmarł. Ludzie mówią, że z tęsknoty za młynem oraz z żalu, że tak został potraktowany przez ludzi, którym tyle pomógł. A tak naprawdę został zamordowany przez niejakiego mieszkańca Murzynowa ps. ,,Cyklop", który udając partyzanta zbierał fundusze na broń, a następnie je przepijał. Gede bardzo go nie lubił i przestrzegał wszystkich przed nim. ,,Cyklop" dowiedziawszy się o powrocie młynarza do wsi, późnym wieczorem wdarł się do pokoju gdzie spał już chory na płuca Gede i wraz z kompanami pobił go na śmierć. Następnie wywieziono go do lasu i zakopano w bezimiennej mogile.
Przez wiele lat szukałem jakiś zdjęć lub obrazów pokazujących wygląd młyna, lecz bezskutecznie. Na tablicy informacyjnej opisującej to miejsce (tablica stoi przy betonowym moście przy zakręcie do Ośrodka w Cierszewie) widnieje zapis o tym, że Gede tuż po wybuchu wojny wstąpił do jednostek Wermachtu i walczył przeciwko Polakom i innym narodom. Informacja ta jest nieprawdziwa, młyn działał pod rządami Gedego do początku 1945.
ciąg dalszy nastąpi...
więcej zdjęć w galerii: http://tradytor.pl/node/103
Las brwileński wiosną zielony i pełen życia, jesienią smutny i ponury... stał się ostoją nie tylko zwierzyny, ale także historii, która wraz z jego korzeniami wrosła w miejscową społeczność przekazującą owe legendy z pokolenia na pokolenie.
Przypuszczalnie pierwsze zasadzenia powstały na początku XVIII wieku, pierwsze usytuowanie na mapach jakie znalazłem pochodzi z 1784 roku. W okresie swojej świetności był o wiele większy i pokrywał teren dzisiejszych wsi Maszewo, Mańkowo, Biała Nowa, aż do miejscowości Biała oraz dzisiejszą dzielnicę Płocka - Winiary. Największe spustoszenie w drzewostanie wyrządzili Niemcy podczas pierwszej wojny światowej. Większość wiekowych dębów została wycięta i spławiona Wisłą do Bałtyku, a dalej do Niemiec. Po starym lesie pozostała jedynie mała część nazwana Rezerwatem Brwilno, wchodząca w skład Brudzeńskiego Parku Krajobrazowego.
Brwileński las to nie tylko rzadka i piękna fauna i flora. To również historia smutna, przepełniona bólem i cierpieniem - historia ludzi tej ziemi. Zacznijmy jednak od początku.
Rodzeństwo Gockowskich.
Jest mroźna zima 1880 roku. Zaspy pokryły szczelnie wszystkie drogi odgradzając mieszkańców od świata zewnętrznego. Maszewo oraz okoliczne wsie pogrążone są w strasznej chorobie zakaźnej jaką jest cholera. Na skraju lasu mieszka rodzina, której dzieci chorują i niestety umierają. Rodzice postanawiają pochować je w pobliskim lesie. Wiosną 2008 roku całkiem przypadkiem usłyszałem tą smutną historię od starszej pani która, znała ją z opowieści swoich rodziców. Z relacji wnioskuję, gdzie znajduje się to miejsce i zaznaczam je na mapie. Rok później w porze letniej całą historię opowiedziałem swoim kolegom, z którymi postanowiliśmy zrobić mały rekonesans. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy odnaleźliśmy żeliwny krzyż z tablicą i napisem "Tosia Gockowska ur. 10 września 1880 roku, zmarła 10 stycznia 1883 roku". Niestety grobu nie znaleźliśmy. W ostatnim czasie, dzięki mojemu kuzynowi otrzymałem kilka ciekawych wskazówek, co do miejsca pochówku dzieci i zapewne wiosną przyszłego roku powrócimy w to miejsce.
Śmierć studentów
Kolejną historię opowiedział mi Pan Kazik oraz Pan Mirek; mieszkańcy Maszewa. Miała ona miejsce na początku II wojny Światowej. Od pond wieku Maszewo zamieszkiwali prawie w całości koloniści niemieccy. Nie wyróżniali się niczym od ludności Polskiej. Nosili podobne stroje, mówili poprawną polszczyzną. Pewnego dnia w wiosce pokazało się dwóch młodych ludzi; uciekinierów z obozu. Przedstawiali się jako studenci z Łodzi. Nie mając pojęcia, że znajdują się w niemieckiej wsi, chodzili od domostwa do domostwa prosząc o pomoc. Późnym wieczorem ktoś się nad nimi "ulitował". Był to stary Niemiec, który obiecał im pomoc. Niestety "przyjazny gospodarz" okazał się nazistą. Nakarmił uciekinierów, a następnie powiedział, że w lesie jest szałas i tam mogą przenocować. Wyprowadził studentów do zagajnika, następnie bestialsko zamordował, nawet ciał nie grzebiąc. Rano mieszkaniec wsi (jeden z niewielu Polaków w okolicy) pochował ich w miejscu śmierci. Kiedy wojna się kończyła, rodzina zbrodniarza wyprowadziła się wraz z uciekającymi oddziałami niemieckimi. Ślad za nimi zaginął, aż do... kilka lat temu pojawił się samochód na niemieckich numerach rejestracyjnych. Okazało się, że swoich korzeni poszukiwała córka zabójcy; wtedy kilkuletnia dziewczynka. Pytała o ojca, o swój dom (stoi do dziś). Starzec wysłuchał wspomnień kobiety, jednakże sam nie miał sumienia opowiedzieć kobiecie całą historię życia jej ojca na tym terenie. Zataił zbrodnię dokonaną przed laty.
Gede i jego Młyn.
Wieś Biskupice koło Płocka leży pomiędzy rozlewiskiem rzeki Skrwy i Wisły, a Rezerwatem Brwilno. Na rozlewisku Skrwy przy ujściu do Wisły stał Młyn Wodny. Młyn był nieodzowną częścią tego krajobrazu od stuleci. Od końca XIX wieku, właścicielem był Niemiec Edward Gede, który był bardzo obrotnym i mądrym przedsiębiorcą. Mimo, że z pochodzenia był Niemcem, bardzo szybko się zasymilował w polskiej rzeczywistości.
Z opowieści cioci oraz ludzi, którzy go znali usłyszałem, że podczas wojny, ukrywał wielu Polaków przed Gestapo. Paradoksem ówczesnego okresu było to, że pewien sołtys okolicznej wsi donosił na swoich rodaków a młynarz, który był Niemcem ukrywał Polaków przed swoimi ziomkami. Z opowieści jednego z pracowników (który nadal żyje) wynika, że był to bardzo duży młyn, który poza swoim pierwotnym przeznaczeniem, produkował jeszcze energię elektryczną przesyłaną do płockiej mydlarni. U schyłku wojny Gede uciekł jak większość kolonistów przed Armią Czerwoną. Jednakże po kilku miesiącach pojawił się z powrotem, wierząc, że odzyska swój młyn. Niestety obiekt przejął już Skarb Państwa. Młynarz pozostał bez domu oraz środków do życia. Błąkał się po okolicy oczekując, że któryś z Polaków, dla których tyle zrobił, wyciągnie do niego dłoń. W końcu przygarnęła go rodzina, u której został parobkiem. Gede niestety niedługo potem zmarł. Ludzie mówią, że z tęsknoty za młynem oraz z żalu, że tak został potraktowany przez ludzi, którym tyle pomógł. A tak naprawdę został zamordowany przez niejakiego mieszkańca Murzynowa ps. ,,Cyklop", który udając partyzanta zbierał fundusze na broń, a następnie je przepijał. Gede bardzo go nie lubił i przestrzegał wszystkich przed nim. ,,Cyklop" dowiedziawszy się o powrocie młynarza do wsi, późnym wieczorem wdarł się do pokoju gdzie spał już chory na płuca Gede i wraz z kompanami pobił go na śmierć. Następnie wywieziono go do lasu i zakopano w bezimiennej mogile.
Przez wiele lat szukałem jakiś zdjęć lub obrazów pokazujących wygląd młyna, lecz bezskutecznie. Na tablicy informacyjnej opisującej to miejsce (tablica stoi przy betonowym moście przy zakręcie do Ośrodka w Cierszewie) widnieje zapis o tym, że Gede tuż po wybuchu wojny wstąpił do jednostek Wermachtu i walczył przeciwko Polakom i innym narodom. Informacja ta jest nieprawdziwa, młyn działał pod rządami Gedego do początku 1945.
ciąg dalszy nastąpi...
więcej zdjęć w galerii: http://tradytor.pl/node/103
- Załączniki
-
- Grób Jeńców
- DSCF2770.JPG (131.79 KiB) Przejrzano 20503 razy
-
- Wejście do jaru
- DSCF4286.JPG (120.86 KiB) Przejrzano 20503 razy
-
- widok na wyspę Kormoranów
- DSCF5821.JPG (135.97 KiB) Przejrzano 20503 razy
-
- Pozostałości po młynie
- Obraz 352a.jpg (84.59 KiB) Przejrzano 20503 razy
- Thomas
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1512
- Rejestracja: wt gru 01, 2009 8:40 pm
- Kontakt:
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Ciekawa historia o młynie Gedego. W Sierpcu, na południe od miasta istniał młyn, jednak parowy, którego właścicielem w latach 1939-43 był Henryk Gede. Mimo niemieckobrzmiącego nazwiska uważał się za Polaka i pokazywał swe przywiązanie do Polskości. Za jego czasów młyn wyposażono w pięć par walców firmy Seck, motor elektryczny firmy Westinghaus o mocy 50 KM oraz motor firmy Garbe o mocy 45 KM. W duchu polskości wychowane były również jego dzieci, z których syn Jerzy zginął w 1939 r. pod Modlinem. Żona Henryka Gede, Sydonia (ur. 1XII 1881 - zm. 24 XII 1945), zmarła w więzieniu osadzona przez NKWD.
Gede zmarł w 1943. W 1945 Niemcy opuścili miasto i młyn pozostał, prowadzony przez różnych właścicieli.
Ciekawe czy obaj Gedowie byli jakoś spokrewnieni?
Gede zmarł w 1943. W 1945 Niemcy opuścili miasto i młyn pozostał, prowadzony przez różnych właścicieli.
Ciekawe czy obaj Gedowie byli jakoś spokrewnieni?
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Może,troszkę odbiegamy od tematu, ale małe wspomnienie...
Sierpeckie rozmaitości
,,Nowy właściciel przystąpił do modernizacji obiektu. Od 4 lutego 1939 roku trwał remont, przerwany w lipcu 1939 roku, kiedy to Żydzi w poczuciu zagrożenia ze strony Niemców pospiesznie opuszczali Polskę. Niemcy w czasie okupacji przejęli obiekt i przekazali w użytkowanie właścicielowi innego młyna w Sierpcu, Polakowi o niemieckim nazwisku Gede, który podpisał volkslistę. Remont został dokończony i młyn wyposażono w pięć par walców firmy Seck, motor elektryczny firmy Westinghaus o mocy 50 KM oraz motor firmy Garbe o mocy 45 KM. Gede prowadził przemiał oraz miał tam skład zbóż."
Sierpeckie rozmaitości
,,Nowy właściciel przystąpił do modernizacji obiektu. Od 4 lutego 1939 roku trwał remont, przerwany w lipcu 1939 roku, kiedy to Żydzi w poczuciu zagrożenia ze strony Niemców pospiesznie opuszczali Polskę. Niemcy w czasie okupacji przejęli obiekt i przekazali w użytkowanie właścicielowi innego młyna w Sierpcu, Polakowi o niemieckim nazwisku Gede, który podpisał volkslistę. Remont został dokończony i młyn wyposażono w pięć par walców firmy Seck, motor elektryczny firmy Westinghaus o mocy 50 KM oraz motor firmy Garbe o mocy 45 KM. Gede prowadził przemiał oraz miał tam skład zbóż."
- Załączniki
-
- Młyny.JPG (52.66 KiB) Przejrzano 20473 razy
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Tajemnice lasu brwileńskiego - Z opowieści cioci Irci
Rodzina mojej żony osiedliła się na tym terenie w 1899 roku i mieszka w tym samym miejscu do dziś. Przez ponad wiek rodzina się rozrosła; niemniej jednak historia jest pielęgnowana i przekazywana dalszym pokoleniom. Jedną z takich rodzinnych skarbnic mądrości jest ciocia Ircia. Starsza Pani o niesamowitej pamięci oraz wspaniałym sercu, która zapamiętane historie przekazuje nam - młodszym pokoleniom. Wszystkie poniżej zawarte historie zostały napisane na podstawie jej wspomnień.
Tajemnicze skrzynie i oficerowie Wehrmachtu.
Styczeń 1945 roku. Późny wieczór, w domu cioci ukryło się kilkunastu mieszkańców okolicznych wsi wraz z dziećmi. Słychać ryk silników, pod domem zatrzymuje się kilka samochodów. Nikt nie wie, co się dzieje. Po chwili do domu wchodzą Niemcy, uzbrojeni żołnierze Wehrmachtu, z przewieszonymi granatami (tłuczkami) przez pas. Na widok mieszkańców stłoczonych w izbie oraz płaczących dzieci, dowódca Niemców woła gospodarza (ojca cioci) i pyta się o drugą izbę. Wuj zaprowadził Niemców do innego pokoju, rozkłada na podłodze siano i rozpala ogień w piecu. Niemcy kładą się spać. Są kompletnie pijani. Wuj bojąc się, że mogą wysadzić przypadkowo dom, zostaje z nimi mówiąc, że będzie pilnował ognia. Wczesnym rankiem, oficer ogłasza wyjazd. Wszyscy żołnierze wychodzą z domu. Okazuje się, że jeden z samochodów nie chce odpalić, w oddali słychać strzały nachodzącej Armii Czerwonej. Zaczynają się krzyki, nerwowe bieganie. Oficer wydaje rozkaz, pozostawienia pojazdu z ładunkiem; reszta konwoju odjeżdża w stronę Lipna. Gospodarz podchodzi do ciężarówki i na pace widzi skrzynie. Bojąc się, że Niemcy po nie wrócą nie zagląda do środka. Koło południa we wsi pojawiają się Rosjanie; mieszkańcy natychmiast opowiadają całą historię z minionego dnia. Czerwonoarmista zagląda do skrzyń i wydaje polecenie rozstawienia wart. Po kilku dniach zapada decyzja o wysadzeniu skrzyń na skraju lasu (do dziś jest tam lej). Podmuch eksplozji powybijał w okolicznych domach szyby, a odłamki amunicji powbijały się w ściany. Reszta zostaje zakopana w innym miejscu. Co było w tych skrzyniach? Być może broń i sprzęt niemiecki.
Tajemnicza śmierć leśniczego.
Zaraz po wkroczeniu wojsk hitlerowskich do Polski większość polskich urzędników państwowych została zastąpiona przez Niemców. Tak również było z leśniczym lasu Brwilno. Na urząd przybył leśnik z Niemiec, który zamieszkał w leśniczówce, a jego poprzednik zamieszkał w gajówce i pełnił obowiązki zastępcy. Aby oddać całą sytuację wróćmy do okresu przedwojennego. Urząd leśniczego sprawował człowiek od pokoleń związany z lasem. Był to człowiek, bardzo stanowczy, bardzo skrupulatnie przestrzegający przepisów. W tym okresie większość okolicznych wsi - Maszewo Duże, Powsino, Chełpowo, Biała Nowa - zamieszkana była przez kolonistów niemieckich, do których ów leśniczy był (delikatnie mówiąc) sceptycznie nastawiony. Często przejawiał również stanowczość wobec Polaków. Pewnego dnia, w lesie rozległy się strzały. Mieszkańcy byli przerażeni, że znów zaczynają się egzekucje. Po pewnym czasie ktoś przybiegł z lasu mówiąc, że leśniczy nie żyje. Na miejsce przybyli niemieccy żandarmi z Białej, którzy skontaktowali się z dowódcą garnizonu i otrzymali odpowiedź, iż nie prowadzą żadnych działań w tym miejscu. Komendant posterunku poinformował sołtysa, że on w lokalne porachunki nie zamierza się mieszać; nakazał wrzucić ciało na wóz i pochować na pobliskim cmentarzu. Zgodnie z poleceniem leśniczy został pochowany, jednakże ciało zostało wrzucone bez trumny prosto do wykopanego w pośpiechu dołu.
Do dnia dzisiejszego, krąży kilka teorii na ten temat. Wspomina się zarówno Płocczan jak i niemieckich kolonistów, którzy dokonali zemsty za wieloletnie waśnie. Mówi się także o tym, że leśniczy działał w konspiracji, a także o tym, że nie przymykał oczu na "szmugiel" drewna podczas wojny.
Hadziaje.
Koniec wojny, do domu cioci na koniu przyjeżdża młody, przystojny czerwonoarmista. Jest zwiadowcą, którego zadaniem jest sprawdzenie pozycji wojsk niemieckich. Żołnierz zsiada z konia wbiega z pepeszą do domu i pyta o Niemców. Wuj odpowiada, że Niemcy uciekli i we wsi już ich nie ma. Sowiet, prosi o miskę z wodą by się umyć, a następnie zwraca się do gospodarza o kawałek chleba. W trakcie kiedy Rosjanin jadł do izby wbiega sąsiad z informacją, że nieopodal jego domu, w kępie drzew, schowali się Hadziaje (mieszkańcy tak nazywali Ukraińców walczących po stronie Niemców). Żołnierz chwycił pepeszę i spytał: - Ilu ich jest? Czy mają broń? W odpowiedzi usłyszał, że jest ich dwóch lub trzech, ale nie wiadomo czy są uzbrojeni. Czerwonoarmista, wskoczył na konia i odjeżdżając krzyknął: - Ja ich ubijot! Po kilku minutach w okolicznej kępie rozległy się strzały z karabinu. Kiedy mieszkańcy przyszli na miejsce strzelaniny znaleźli ciała zabitych Ukraińców. Żołnierz radziecki polecił, aby mieszkańcy ich pochowali, a sam wsiadł na konia i odjechał.
Od pewnego czasu staram się odnaleźć te groby, jednak jak na razie bezskutecznie...
Ciąg dalszy nastąpi...
Tajemnicze skrzynie i oficerowie Wehrmachtu.
Styczeń 1945 roku. Późny wieczór, w domu cioci ukryło się kilkunastu mieszkańców okolicznych wsi wraz z dziećmi. Słychać ryk silników, pod domem zatrzymuje się kilka samochodów. Nikt nie wie, co się dzieje. Po chwili do domu wchodzą Niemcy, uzbrojeni żołnierze Wehrmachtu, z przewieszonymi granatami (tłuczkami) przez pas. Na widok mieszkańców stłoczonych w izbie oraz płaczących dzieci, dowódca Niemców woła gospodarza (ojca cioci) i pyta się o drugą izbę. Wuj zaprowadził Niemców do innego pokoju, rozkłada na podłodze siano i rozpala ogień w piecu. Niemcy kładą się spać. Są kompletnie pijani. Wuj bojąc się, że mogą wysadzić przypadkowo dom, zostaje z nimi mówiąc, że będzie pilnował ognia. Wczesnym rankiem, oficer ogłasza wyjazd. Wszyscy żołnierze wychodzą z domu. Okazuje się, że jeden z samochodów nie chce odpalić, w oddali słychać strzały nachodzącej Armii Czerwonej. Zaczynają się krzyki, nerwowe bieganie. Oficer wydaje rozkaz, pozostawienia pojazdu z ładunkiem; reszta konwoju odjeżdża w stronę Lipna. Gospodarz podchodzi do ciężarówki i na pace widzi skrzynie. Bojąc się, że Niemcy po nie wrócą nie zagląda do środka. Koło południa we wsi pojawiają się Rosjanie; mieszkańcy natychmiast opowiadają całą historię z minionego dnia. Czerwonoarmista zagląda do skrzyń i wydaje polecenie rozstawienia wart. Po kilku dniach zapada decyzja o wysadzeniu skrzyń na skraju lasu (do dziś jest tam lej). Podmuch eksplozji powybijał w okolicznych domach szyby, a odłamki amunicji powbijały się w ściany. Reszta zostaje zakopana w innym miejscu. Co było w tych skrzyniach? Być może broń i sprzęt niemiecki.
Tajemnicza śmierć leśniczego.
Zaraz po wkroczeniu wojsk hitlerowskich do Polski większość polskich urzędników państwowych została zastąpiona przez Niemców. Tak również było z leśniczym lasu Brwilno. Na urząd przybył leśnik z Niemiec, który zamieszkał w leśniczówce, a jego poprzednik zamieszkał w gajówce i pełnił obowiązki zastępcy. Aby oddać całą sytuację wróćmy do okresu przedwojennego. Urząd leśniczego sprawował człowiek od pokoleń związany z lasem. Był to człowiek, bardzo stanowczy, bardzo skrupulatnie przestrzegający przepisów. W tym okresie większość okolicznych wsi - Maszewo Duże, Powsino, Chełpowo, Biała Nowa - zamieszkana była przez kolonistów niemieckich, do których ów leśniczy był (delikatnie mówiąc) sceptycznie nastawiony. Często przejawiał również stanowczość wobec Polaków. Pewnego dnia, w lesie rozległy się strzały. Mieszkańcy byli przerażeni, że znów zaczynają się egzekucje. Po pewnym czasie ktoś przybiegł z lasu mówiąc, że leśniczy nie żyje. Na miejsce przybyli niemieccy żandarmi z Białej, którzy skontaktowali się z dowódcą garnizonu i otrzymali odpowiedź, iż nie prowadzą żadnych działań w tym miejscu. Komendant posterunku poinformował sołtysa, że on w lokalne porachunki nie zamierza się mieszać; nakazał wrzucić ciało na wóz i pochować na pobliskim cmentarzu. Zgodnie z poleceniem leśniczy został pochowany, jednakże ciało zostało wrzucone bez trumny prosto do wykopanego w pośpiechu dołu.
Do dnia dzisiejszego, krąży kilka teorii na ten temat. Wspomina się zarówno Płocczan jak i niemieckich kolonistów, którzy dokonali zemsty za wieloletnie waśnie. Mówi się także o tym, że leśniczy działał w konspiracji, a także o tym, że nie przymykał oczu na "szmugiel" drewna podczas wojny.
Hadziaje.
Koniec wojny, do domu cioci na koniu przyjeżdża młody, przystojny czerwonoarmista. Jest zwiadowcą, którego zadaniem jest sprawdzenie pozycji wojsk niemieckich. Żołnierz zsiada z konia wbiega z pepeszą do domu i pyta o Niemców. Wuj odpowiada, że Niemcy uciekli i we wsi już ich nie ma. Sowiet, prosi o miskę z wodą by się umyć, a następnie zwraca się do gospodarza o kawałek chleba. W trakcie kiedy Rosjanin jadł do izby wbiega sąsiad z informacją, że nieopodal jego domu, w kępie drzew, schowali się Hadziaje (mieszkańcy tak nazywali Ukraińców walczących po stronie Niemców). Żołnierz chwycił pepeszę i spytał: - Ilu ich jest? Czy mają broń? W odpowiedzi usłyszał, że jest ich dwóch lub trzech, ale nie wiadomo czy są uzbrojeni. Czerwonoarmista, wskoczył na konia i odjeżdżając krzyknął: - Ja ich ubijot! Po kilku minutach w okolicznej kępie rozległy się strzały z karabinu. Kiedy mieszkańcy przyszli na miejsce strzelaniny znaleźli ciała zabitych Ukraińców. Żołnierz radziecki polecił, aby mieszkańcy ich pochowali, a sam wsiadł na konia i odjechał.
Od pewnego czasu staram się odnaleźć te groby, jednak jak na razie bezskutecznie...
Ciąg dalszy nastąpi...
- Załączniki
-
- DSCaa05764.JPG (148.87 KiB) Przejrzano 20428 razy
-
- DSCF4302.JPG (213.64 KiB) Przejrzano 20428 razy
-
- DSCF5789.JPG (221.94 KiB) Przejrzano 20428 razy
-
- DSCF5856.JPG (211.33 KiB) Przejrzano 20428 razy
-
- DSCF5857.JPG (215.96 KiB) Przejrzano 20428 razy
-
- Obraz 34a7.jpg (142.98 KiB) Przejrzano 20428 razy
-
- Obraz 357a.jpg (167.78 KiB) Przejrzano 20428 razy
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego cz. II - Z opowieści cioci
Do powrotu do tematu zabierałem się od lata, aż w końcu mając coraz więcej informacji postanowiłem dopisać epilog tej historii.UBOOT pisze: Tajemnicza śmierć leśniczego.
...
Do dnia dzisiejszego, krąży kilka teorii na ten temat. Wspomina się zarówno Płocczan jak i niemieckich kolonistów, którzy dokonali zemsty za wieloletnie waśnie. Mówi się także o tym, że leśniczy działał w konspiracji, a także o tym, że nie przymykał oczu na "szmugiel" drewna podczas wojny.
Ciąg dalszy nastąpi...
Las brwileński był miejscem płockiej konspiracji. Wspomniany wyżej Gajowy (lub leśniczy) Władysław Lewandowski był żołnierzem AK i był bardzo zaangażowany w działalność konspiratorską. Na terenie gajówki została zbudowana melina. Znajdowała się w sąsieku z wyjście na skraju stodoły. Wyłożona była żerdziami. Ponadto aby dokładnie zakryć wyjście z meliny wybudowano w tym miejscu wozarkę. Drugą melinę Lewandowski wraz z synami wybudował w pobliskim świerkowym młodniku. Miała ona wymiary 2x3 metra, była dosyć wysoka z wyjściem przy dużym świerku. Zbudowana była z desek i papy dostarczonej przez Wiktora Kaźmierowicza ps. ,,Okoń" który mieszkał wraz z rodzicami w młynie w Janoszycach (młyn opisany na forum). W 1943 roku w jednym z bunkrów zamieszkiwał między innymi szef prasy i propagandy AK w Inspektoracie Płocko- Sierpeckim, Tadeusz Krzechowski ps. ,,Kres". W brwileńskich melinach ukrywał się również szef kontrwywiadu i wywiadu AK, w Inspektoracie Płocko- Sierpeckim, Ludwik Kamiński ps. ,,Wyrwa".
Rozpoczęcie budowy bunkrów wspominał Wiktor Kaźmierowicz ps. ,,Okoń". A wyglądało to mniej więcej tak:
Na początku lipca otrzymałem wiadomość od ,,Wyrwy", że chce się ze mną pilnie spotkać. Na miejsce spotkania wybrał Wyszynę, w pobliżu młyna Wodnickich, o północy. Gdy się zjawiłem ,,Wyrwa" czekał już na mnie, ubezpieczali go dwaj ludzie. Odeszliśmy na bok i wówczas ,,Wyrwa" wyjaśnił mi cel spotkania. Chodziło o budowę bunkra w w lesie Brwilno, jako kwatery dla niego. Moim zadaniem było dostarczenie budulca w wyznaczonym terminie.
Zgromadzenie desek, balików, papy zajęło mi kilka dni.
...
Wozem załadowanym po brzegami materiałami wyruszyłem wcześnie rano, dopóki ludzie nie wyszli do pracy lub nie pojawili się w młynie. Konie skierowałem na szosę płocką. Przed wjazdem do Maszewa skręciłem w prawo i wjechałem w las. Po drodze spotkałem się z rowerzystą, który pozdrowił mnie umówionym hasłem. Kilka skrętów po duktach leśnych i byliśmy na miejscu (małej polance).
...
Krótki był los tego bunkra. Po lecie, na przełomie lata i jesieni, wczesnym rankiem wyszedł z niego ,,Wyrwa" aby złapać łyk świeżego powietrza. Natknął się na małą dziewczynkę, która zbierała grzyby. Dziecko zaczęło bardzo krzyczeć i za chwilę na miejscu pojawiła się matka. ,,Wyrwa" próbował się wytłumaczyć i prosić matkę o dyskrecję. Naturalnie natychmiast zarządzono ewakuację. Za kilka dni na miejscu pojawił się odział gestapo i którzy wysadzili bunkier.
Wszystko wskazuje, iż właśnie to wydarzenie było powodem egzekucji Władysława Lewandowskiego. Podczas przeszukania bunkra przez gestapo znaleziono kilka przedmiotów z gajówki. Hitlerowcy nie odpuszczali już takich sytuacji.
Ostatnio dowiedziałem się, że nadal żyje jeden z synów wspominanego gajowego. Będę się starał odnaleźć go i porozmawiać na temat bohaterskiego ojca. Mniej więcej wiem gdzie mogły znajdować się wspominane bunkry, tak więc wiosną...cdn.
- Załączniki
-
- DSCF7068.JPG (108.89 KiB) Przejrzano 20332 razy
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Wiktor Kaźmierowicz ps. ,,Okoń" wspomina, iż niedaleko Maszewa we wsi Karwosieki oraz Proboszczewice pracowali okopnicy- młodzi ludzie z miasta Łodzi. Mieszkali w domach okolicznych rolników. Tak, więc zapewne ci biedacy, po ucieczce z któreś z wspomnianych wyżej wsi, zostali zamordowanie na Maszewie przez hitlerowca- kolonistę.UBOOT pisze:Tajemnice lasu brwileńskiego cz.I
Śmierć studentów
Kolejną historię opowiedział mi Pan Kazik oraz Pan Mirek; mieszkańcy Maszewa. ...Pewnego dnia w wiosce pokazało się dwóch młodych ludzi; uciekinierów z obozu. Przedstawiali się jako studenci z Łodzi.
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego cz. II - Z opowieści cioci
Na stronie 18. Biuletynu(Tylko do użytku wewnętrznego!) - "Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego w latach 1939-1945, województwo płockie", Warszawa 1985. napisano dość lakonicznie:UBOOT pisze:Tajemnicza śmierć leśniczego.
"9 VIII 1944
Hitlerowcy rozstrzelali w lesie gajowego z Brwilna Władysława LEWANDOWSKIEGO, ur. 1 III 1887, s. Józefa i Agaty.
- Zwłoki zostały pochowane na cmentarzu w Brwilnie.
Źródło: Archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, Ankiety Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich - Warszawa "Egzekucje" i "Aresztowania" Brwilno, pow. Płock; OK Warszawa, Ds. 5/67.(akta dochodzeniowo-śledcze)"
Myślę, że w tym Biuletynie(s.24.) mam informację na temat zamordowanego żołnierza WP - viewtopic.php?f=76&t=1874
Oczywiście są równie skąpe jak te powyżej i osoba zamordowana przez Niemców figuruje jako NN. Nie ma numeru śledztwa czyli takowe mogło nie toczyć się.
(Do tej pory rzadko zabierałem głos na ten temat. Przyczyny są takie, że moja rodzina - jak i większość polskich rodzin - została dotkliwie doświadczona w czasie II wojny światowej i tuż po niej. Wymienię tylko najmłodszego brata mojej babci 'ze strony ojca' - http://www.bohaterowie1939.pl/polegly,z ... ,4125.html i mojego dziadka 'ze strony mamy' - http://www.bohaterowie1939.pl/polegly,s ... ,3429.html . A to jest przesłanką nieobiektywnego punktu widzenia.)
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego cz. II - Z opowieści cioci
Zbyszku a mógłbyś napisać coś więcej albo wrzucić jakiś skan lub fotkę? Będę bardzo wdzięczny.Z_A pisze: Myślę, że w tym Biuletynie(s.24.) mam informację na temat zamordowanego żołnierza WP - viewtopic.php?f=76&t=1874
Oczywiście są równie skąpe jak te powyżej i osoba zamordowana przez Niemców figuruje jako NN. Nie ma numeru śledztwa czyli takowe mogło nie toczyć się.
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Michale, wszystko chętnie udostępnię. Zbrodnie w okolicach Brwilna to 10 stron w 96-cio stronicowym "Rejestrze...".
A teraz może zrobię tak:
Po przeanalizowaniu całego Biuletynu(zwłaszcza pozycji dotyczących lasu brwileńskiego) jedyny opis pasujący do mordu na żołnierzu WP jest na stronie 24. Ankieta OK Warszawa "Egzekucje" Brwilno była mało precyzyjna, tzn. informacje świadków lub osób posiadających wiedzę o mordzie były niedokładne i Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce nie zarządziła śledztwa prokuratorskiego. Dlatego w przypadku tego zdarzenia przyjęto ogólne standardy opisu takich przypadków - uogólnienie daty, miejsca i osoby. Treść jest następująca:
"BRWILNO, gm. Stara Biała
[...]
- 1939 - 1945
Hitlerowcy zastrzelili w lesie Polaka, którego nazwiska nie ustalono.
Źródło: Archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, Ankieta Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich - Warszawa "Egzekucje" Brwilno, pow. Płock."
Ktoś może mi zarzucić, że to jest zbyt ogólnikowe i nie dotyczy żołnierza WP ale jest to jedyna tak opisana zbrodnia w lesie Brwilno. Wszystkie inne są opisane precyzyjniej lub były zbiorowe.
Biuletyn posiadam w wersji fotograficznej - ok. 50 kart w rozmiarze 4000 X 3000 i na życzenie zainteresowanych mogę go "zawiesić w necie" na mojej stronie Picasa lub prześle na priva karty z interesujących miejscowości. Odbitki ksero - mam tylko strony: tytułową, zbrodni w Soczewce - http://www.bohaterowie1939.pl/polegly,k ... ,4752.html i w Lipiankach, gm. Nowy Duninów. Biuletyn sfotografowałem w jednym z urzędów gminy w powiecie płockim. Wcześniej fragment zamieściłem tutaj - viewtopic.php?f=119&t=3666
Wszystko jest czytelne ale wstawianie fragmentów fotografii może zagmatwać temat.
Teraz dodam tylko stronę tytułową Biuletynu:
A teraz może zrobię tak:
Po przeanalizowaniu całego Biuletynu(zwłaszcza pozycji dotyczących lasu brwileńskiego) jedyny opis pasujący do mordu na żołnierzu WP jest na stronie 24. Ankieta OK Warszawa "Egzekucje" Brwilno była mało precyzyjna, tzn. informacje świadków lub osób posiadających wiedzę o mordzie były niedokładne i Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce nie zarządziła śledztwa prokuratorskiego. Dlatego w przypadku tego zdarzenia przyjęto ogólne standardy opisu takich przypadków - uogólnienie daty, miejsca i osoby. Treść jest następująca:
"BRWILNO, gm. Stara Biała
[...]
- 1939 - 1945
Hitlerowcy zastrzelili w lesie Polaka, którego nazwiska nie ustalono.
Źródło: Archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, Ankieta Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich - Warszawa "Egzekucje" Brwilno, pow. Płock."
Ktoś może mi zarzucić, że to jest zbyt ogólnikowe i nie dotyczy żołnierza WP ale jest to jedyna tak opisana zbrodnia w lesie Brwilno. Wszystkie inne są opisane precyzyjniej lub były zbiorowe.
Biuletyn posiadam w wersji fotograficznej - ok. 50 kart w rozmiarze 4000 X 3000 i na życzenie zainteresowanych mogę go "zawiesić w necie" na mojej stronie Picasa lub prześle na priva karty z interesujących miejscowości. Odbitki ksero - mam tylko strony: tytułową, zbrodni w Soczewce - http://www.bohaterowie1939.pl/polegly,k ... ,4752.html i w Lipiankach, gm. Nowy Duninów. Biuletyn sfotografowałem w jednym z urzędów gminy w powiecie płockim. Wcześniej fragment zamieściłem tutaj - viewtopic.php?f=119&t=3666
Wszystko jest czytelne ale wstawianie fragmentów fotografii może zagmatwać temat.
Teraz dodam tylko stronę tytułową Biuletynu:
- Załączniki
-
- Biuletyn,woj.płockie.jpg (37.72 KiB) Przejrzano 20246 razy
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Post edytowałem 17.11.2011r.
Tutaj cytat:
Tutaj cytat:
- Załączniki
-
- 2011.05.27 032.jpg (65.74 KiB) Przejrzano 20201 razy
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Ta historia zabitych w lesie... .
Czy wiadomo coś więcej o okopnikach spod Łodzi ???
Osiem lat temu, zmarła moja Babcia.Urodzona w Łukoszynie. Opowiadała o tym, jak jeden z nich - młody chłopak, po pracy przy okopach przychodził pomagać w gospodarstwie Jej Rodziców ( Ojciec był wówczas na wschodzie, gdzie został wywieziony ' na roboty " ). Miał on pochodzić z Łodzi... ( po raz pierwszy spotykam się tu, z potwierdzeniem ich -jego miejsca pochodzenia ). I tu jeszcze miałbym coś do opowiedzenia, ale... .
Moja Babcia w tym czasie, została zabrana do budowy umocnień aż na Polską Kępę ( tam, obserwowano łuny Powstańczej Warszawy ).
Czy ktoś zna podobne historie łączące się z tymi szczątkami opowiadań mojej Babci, a które zapamiętałem ?
A może jakieś historie z Łukoszyna i Kamionk ? Jeśli tak, proszę o informację na adres:
ppp-31-37@o2.pl
Pozdrawiam:
Paweł.
Czy wiadomo coś więcej o okopnikach spod Łodzi ???
Osiem lat temu, zmarła moja Babcia.Urodzona w Łukoszynie. Opowiadała o tym, jak jeden z nich - młody chłopak, po pracy przy okopach przychodził pomagać w gospodarstwie Jej Rodziców ( Ojciec był wówczas na wschodzie, gdzie został wywieziony ' na roboty " ). Miał on pochodzić z Łodzi... ( po raz pierwszy spotykam się tu, z potwierdzeniem ich -jego miejsca pochodzenia ). I tu jeszcze miałbym coś do opowiedzenia, ale... .
Moja Babcia w tym czasie, została zabrana do budowy umocnień aż na Polską Kępę ( tam, obserwowano łuny Powstańczej Warszawy ).
Czy ktoś zna podobne historie łączące się z tymi szczątkami opowiadań mojej Babci, a które zapamiętałem ?
A może jakieś historie z Łukoszyna i Kamionk ? Jeśli tak, proszę o informację na adres:
ppp-31-37@o2.pl
Pozdrawiam:
Paweł.
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Kolego Pawle,
w całej okolicy wszystkie okopy oraz rowy p.czołgowe budowali mieszkańcy Łodzi, również w Karwosiekach oraz lesie Józefowo.
Łukoszyn, Karwosieki, Józefowo to bardzo ciekawa okolica. Trzeba wziąć dyktafon (komórkę), aparat i ruszyć po ludziach. Ja ostatnio tak zrobiłem w Łukoszynie Borki i dowiedziałem się bardzo dużo o temacie viewtopic.php?f=50&t=4115
Pozdrawiam Michał
Zapraszam do działu -> Przedstaw się
w całej okolicy wszystkie okopy oraz rowy p.czołgowe budowali mieszkańcy Łodzi, również w Karwosiekach oraz lesie Józefowo.
Łukoszyn, Karwosieki, Józefowo to bardzo ciekawa okolica. Trzeba wziąć dyktafon (komórkę), aparat i ruszyć po ludziach. Ja ostatnio tak zrobiłem w Łukoszynie Borki i dowiedziałem się bardzo dużo o temacie viewtopic.php?f=50&t=4115
Pozdrawiam Michał
Zapraszam do działu -> Przedstaw się
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Dzięki laserowemu skanowaniu z ziemi wyszły okopy, w lesie Brwilno wygląda to tak:
A na mapie "laserowej" dla przykładu, tak:
Ogółem wyszło na to, że w tej części lasu mamy 7,1 km okopów piechoty.- pericolososylvia
- Posty: 2
- Rejestracja: ndz maja 03, 2020 1:06 pm
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Dzień dobry, chętnie dołączę do forum z wiedza jaką posiadam od osób które zamieszkiwały tereny lasu brwileńskiego. Nawiązując do tematu grobu nieznanego Polaka (żołnierza?) chciałabym poruszyć "informację" mi przekazaną. W latach 80.i 90. istniał jeszcze grób podobno Rosjanina. Grób znajdował się na polu gospodarza nad Skrwą wśród drzew. Nie było tam żadnego krzyża tylko usypany kopiec obłożony kamieniami.
Czy ktoś ma jakieś informacje na ten temat ? Albo czy jest ktoś kto pamięta jeszcze ten grób ?
Czy ktoś ma jakieś informacje na ten temat ? Albo czy jest ktoś kto pamięta jeszcze ten grób ?
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Temat żołnierza rosyjskiego od dawna nurtuje nie jedną osobę wśród Tradytorów, a w tym roku miała miejsce ekshumacja:
Grób żołnierski w Cierszewie
Grób żołnierski w Cierszewie
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Czekamy na wszystkie relacje związane z tym ternem. W lesie jest jeszcze wiele nie odkrytych tajemnic i grobów.pericolososylvia pisze: ↑ndz lis 15, 2020 10:46 pmDzień dobry, chętnie dołączę do forum z wiedza jaką posiadam od osób które zamieszkiwały tereny lasu brwileńskiego. Nawiązując do tematu grobu nieznanego Polaka (żołnierza?) chciałabym poruszyć "informację" mi przekazaną. W latach 80.i 90. istniał jeszcze grób podobno Rosjanina. Grób znajdował się na polu gospodarza nad Skrwą wśród drzew. Nie było tam żadnego krzyża tylko usypany kopiec obłożony kamieniami.
Czy ktoś ma jakieś informacje na ten temat ? Albo czy jest ktoś kto pamięta jeszcze ten grób ?
- UBOOT
- Moderator globalny - Stowarzyszenie
- Posty: 1374
- Rejestracja: wt sie 25, 2009 9:09 pm
- Lokalizacja: Płock-Mańkowo
- Kontakt:
Re: Tajemnice lasu brwileńskiego...
Spacerując po Biskupicach, spotkałem byłego mieszkańca tych terenów i z informacji jakie mi przekazał grób Gedego, który został pobity na śmierć przez lokalnego watażkę i jego kumpli (temat opisany w moim pierwszym poście) znajduje/znajdował się w na wejściu do jaru, gdzieś za tym starym drewnianym krzyżem. Nie wiadomo czy Gede nadal tam spoczywa, bo parę lat temu otrzymałem informację, iż w latach 60.XX wieku, rodzina przyjechała z Niemiec i ,,go zabrała". Mój ostatni rozmówca nie zna tej historii pomimo, że mieszkał w tym miejscu jeszcze długo po wojnie.
- Załączniki
-
- DSCF4286.JPG (120.86 KiB) Przejrzano 15165 razy
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość