Miejsce egzekucji - Żagno (pow. lipnowski)

Awatar użytkownika
zbyszekg9
Posty: 1554
Rejestracja: pn paź 28, 2013 3:32 pm

Miejsce egzekucji - Żagno (pow. lipnowski)

Postautor: zbyszekg9 » czw gru 17, 2015 2:10 pm

W lesie na skraju wsi Żagno 2 września 1944 roku miała miejsce egzekucja następujących osób: Kazimierza Błaszkiewicza, Józefa Jędrzejewskiego, Władysława Ruszkowskiego i Stanisława Żołnowskiego. Z inicjatywy Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w tym miejscu w 1979 roku ustawiono głaz z pamiątkową tablicą. Miejsce to oznakowane jest jako Miejsce Pamięci Narodowej. Nie dotarłem niestety do opisu okoliczności śmierci tych osób.
Załączniki
098. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG
098. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG (139.42 KiB) Przejrzano 5044 razy
099. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG
099. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG (135.15 KiB) Przejrzano 5044 razy
100. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG
100. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG (149.26 KiB) Przejrzano 5044 razy
101. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG
101. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG (138.68 KiB) Przejrzano 5044 razy
102. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG
102. Żagno. Miejsce Pamięci Narodowej.JPG (93.72 KiB) Przejrzano 5044 razy
Awatar użytkownika
zbyszekg9
Posty: 1554
Rejestracja: pn paź 28, 2013 3:32 pm

Re: Miejsce Pamięci Narodowej - Żagno (pow. lipnowski)

Postautor: zbyszekg9 » pt gru 18, 2015 11:27 am

W uzupełnieniu powyższego postu warto wspomnieć, że synem Stanisława Żołnowskiego był dowódca grupy partyzanckiej, działający na tych terenach - Bolesław, który zginął tego samego dnia w walce z Niemcami w nieodległej wsi Suradowo. Do rozstrzelania czterech osób w Żagnie przyczynił się miejscowy sołtys nazwiskiem Belitz, nie wiem jednak, na czym owo przyczynienie się polegało, czy była to denuncjacja, czy coś więcej.
Awatar użytkownika
Majsterek
Administrator - Stowarzyszenie
Posty: 949
Rejestracja: pn lis 15, 2010 11:20 pm

Re: Miejsce egzekucji - Żagno (pow. lipnowski)

Postautor: Majsterek » pn cze 03, 2019 5:18 pm

Rejestr Miejsc i Faktów (...) Województwo Włocławskie:
  • 12.09.1944
    Żołnierze Wehrmachtu i funkcjonariusze gestapo rozstrzelali w lesie 6 Polaków podejrzanych o współpracę z partyzantami. Byli to:
    Błaszkiewicz Kazimierz, lat 21, zam. Kastrzębie
    Jabłoński Józef, lat 47, zam. Żuchowo, robotnik
    Jędrzejewski Jan, lat 45, zam. Żuchowo, rolnik
    Ruszkowski Władysław, lat 60, zam. Żagno, rolnik
    Wojciechowski Stanisław, lat 47, zam. Żuchowo, rolnik
    Żołnowski Stanisław, lat 48, zam. Józefkowo, rolnik
    Zwłoki zakopano na miejscu egzekucji, po ekshumacji pochowano na cmentarzu w Karnkowie i Skempem.
Uwagę zwraca niezgodność dat w publikacji GKBZHwP oraz na tablicy (02.09.1944) Niewymienieni na tablicy J. Jabłoński i S. Wojciechowski zostali upamiętnieni podobną tablicą w nieodległych Żuchowie. Tam również widnieje data: 02.09.1944.
Awatar użytkownika
Dziadek Jacek
Posty: 219
Rejestracja: ndz lut 02, 2014 10:50 pm

Re: Miejsce egzekucji - Żagno (pow. lipnowski)

Postautor: Dziadek Jacek » wt cze 04, 2019 10:55 pm

To miejsce znam choć o samych partyzantach nie sklecę więcej niż pięć zdań i to nie całkowicie pewnych. Ta historia działa się "po aresztowaniu" - (tak dzielił się czas w mojej rodzinie i wśród ich znajomych) więc momentu tej egzekucji nie wpisali w pamięć tamtych czasów bo ich tu już nie było. To byli sąsiedzi mojej rodziny przez "Strugę" (tak nazywają do dziś Prawy Mień wypływający z J. Wielkiego w Józefkowie). O innych ofiarach egzekucji prócz o Ruszkowskim Władysławie nie mam żadnych wiadomości choć tamte nazwiska nie są mi całkowicie obce. Ruszkowski Władysław był rówieśnikiem mojego dziadka i zapewne się dobrze znali. Czy był wcześniej partyzantem tego nie wiem ale "po aresztowaniach" mógł się u partyzantów ukrywać a nawet zostać w ich szeregach. Czemu się ukrywał i czemu został stracony?
Do rozstrzelania czterech osób w Żagnie przyczynił się miejscowy sołtys nazwiskiem Belitz, nie wiem jednak, na czym owo przyczynienie się polegało, czy była to denuncjacja, czy coś więcej.
Poniższy fragment wspomnień mojej mamy spisanych przeze mnie trochę wyjaśni te okoliczności:
Konspiracja

Czy tak wyglądała ta rozmowa, i czy w ogóle miała miejsce nie wiem na pewno. Pewne jest, że Czesław już wczesną wiosną 1940 roku, razem z absolwentem Seminarium Nauczycielskiego Edwardem Ruszkowskim (ps.”Sierp”) z Żagna założyli grupę konspiracyjną POZ „Znak” . Przyjął pseudonim „Stańczyk”. Przysięgę złożył Józefowi Wiśniewskiemu (ps. „Szczerba”) z Sumina, który był wtedy Komendantem POZ „Znak” na powiat Lipno .
Mały, ledwie widoczny spoza wiśniowego sadu wiejski domek, leżący na końcu Józefkowa, z dyskretnym wejrzeniem na szosę z Lipna, stał się centrum propagandy i wywiadu POZ Skępe a niedługo Obwodu AK Lipno. Czesław zawsze wokół siebie skupiał wielu przyjaciół, a wtedy mimo okupacji wcale to nie zostało przerwane, lecz bardziej się spotęgowało. Wizyty Ludomira Narczewskiego (ps. Młot), Edwarda Ruszkowskiego, i Tadeusza Kowalskiego (ps. Tomasz) stały się codziennością.
To chyba Tadeusz (?) już przy furtce głaszcząc łaszących się Azę i Tumrego wołał do babci by dolała kwartę wody do zupy, bo jeszcze jedna gęba będzie na obiedzie. To chyba on musiał obejrzeć narty Nynasia i dać klapsa zaczepiającej go Krysi. Wchodzili po stromych schodkach (bardziej podobnych do drabiny) na stryszek gdzie było małe pomieszczenie z okienkiem. Przesiadywali tam nieraz do rana. Gdy przyjeżdżał ktoś ważniejszy, zamykali się w pokoju Naty. Po, przeważnie nie za długiej rozmowie, pojedynczo lub parami szli w stronę szosy i do torów a wzdłuż nich jedni na stację do Skępego a drudzy, do Karnkowa, by wsiadając na jednej stacyjce nie wzbudzać podejrzenia. Miejscowi odjeżdżali na rowerach - też nie wszyscy naraz.

Czesław zapytywany przez Natalę, o co chodzi, odpowiadał, że przyjdzie czas to i ona się dowie.
Na dziadka ten czas musiał dość szybko przyjść, gdyż nie nagabywał syna pytaniami a nawet pomagał mu formułować wykrętne odpowiedzi dla reszty rodzeństwa. Wielokrotnie też uczestniczył w spotkaniach za zamkniętymi drzwiami. Chyba już na początku lata 1940r, Natala została zaprzysiężona przez brata w obecności Ludomira Narczewskiego i przyjęła pseudonim „Czertwan”. Po niej niedługo przyszedł czas na Helenę (ps. „Koniczynka”). Przed resztą rodzeństwa większości sytuacji nie można było ukryć – zwłaszcza, gdy trzeba było wysuszyć porozkładane w tym celu po całym domu luźne kartki drukowanych ulotek, lub gazetki „Iskra Wolności”, którą Czesław redagował wraz z kolegami. Zamieszczali w niej wiadomości usłyszane w radio i te przywożone z Warszawy przez kuriera o pseudonimie„Wojtek”. Przywoził on również ulotki akcji „N” . Przyjeżdżał z Warszawy pociągiem, ale bardzo rzadko wysiadał i przychodził do „nas” do domu.
Przekazywanie wszystkiego odbywało się w pociągu między stacyjkami Karnkowo i Skępe. Jechał zawsze od strony Lipna. Nim pociąg zatrzymał się, wystawiał głowę przez otwarte okno dając w ten sposób znak, że jest wszystko w porządku i czeka na łączniczkę. Stojąca na peronie Natala, (ona była wyznaczona do kontaktowania się z „Wojtkiem”), z daleka widziała wystającą z okna jego głowę i roześmianą twarz. Podobał się jej zwłaszcza w kapeluszu, który musiał przytrzymywać by wiatr mu go z głowy nie zabrał. Widywali się często, ale nigdy długo nie rozmawiali. Nawet, gdy przychodził do domu zawsze było coś ważniejszego.
...
... „Kiedyś nawet - opowiadała - przesiedzieliśmy całą noc u niej w kominie, bo sołtys (nosił żółty mundur ) i jeszcze paru innych chyba urzędników chodzili od domu, do domu i po kolei wszystkich zapisywali do wywozu na roboty. Sołtys wiedział, że z Banaszkową nikt nie mieszka, ale i tak do niej przyszli sprawdzić, a my do komina.”
Potem, dziadek z Czesławem pobudowali nad pralnią drugą ścianę, za którą przez kilka odsuwanych desek wchodziło się do małego pomieszczenia. Wejście było od strony obory przez gromadzone dla krowy siano i ciężko było się zorientować, że to nie koniec budynku.
„Wielokrotnie ukrywaliśmy się tam przed sołtysem, a nawet jeden żandarm szukał nas na sianie i stojąc przy nas tylko o grubość desek (słyszeliśmy jak sapał) stwierdził, że nikogo tam nie było.”
Kryjówka ta była wykorzystywana wielokrotnie. Oprócz swoich, korzystał z niej w kwietniu 1942 roku między innymi szef sztabu Okręgu Mazowsze POZ kpt. German Marcinkowski ps. „Kmita”. Ukrywani też byli angielscy piloci – jeńcy z obozu jenieckiego w Kikole.
...
... Na wiosnę 1943 roku Niemcy przeprowadzili na całym Pomorzu szereg aresztowań od dłuższego czasu skrupulatnie przygotowywanych na podstawie inwigilacji i donosów. Wszyscy spodziewali się tego, ale nie do-puszczano myśli, że to właśnie już i w taki sposób, na tak dużą skalę. Każdy z konspirujących miał ukrytą ampułkę z trucizną i był przygotowany by ją zażyć. Sytuacja jednak tak rozwinęła się, że nieliczni zdołali uniknąć cierpień, jakie przyniosły z sobą nadchodzące dni....
Lista aresztowanych w tym dniu była zaskakująco długa, jednak w czasie aresztowania i po przesłuchaniach Władysław Ruszkowski nie był w kręgu podejrzeń. Jego syn został aresztowany i czekał na "resztę" w areszcie w Lipnie.
...Pierwszy raz siedziałam w samochodzie. Całe siedzenie było we krwi, a Czesiek i tata już się nie ruszali, a oni jeszcze ich bili. Potem ten jeden wyszedł z domu i coś tam krzyknął. Zostawili tatę i Cześka na tej belce i poszli za szopę. Zaczęli przerzucać obornik i szybko dogrzebali się do pokrywy osłaniającej powielacz. Inni po zerwaniu z szopy prawie całej strzechy, znaleźli broń. Poszło im to bardzo szybko. Maszynę i radio też - tak jak by wiedzieli, że trzeba rozkopać ziemię w miejscu gdzie stał wcześniej przez nich rozwalony stóg drewna . Może to mama powiedziała, żeby już tak nie bili Cześka i tatę – nigdy nikt jej o to nie spytał to już nie było ważne.”
Po podwórku w słomkowym kapeluszu, z przypiętym kotylionem tańczyła mała Krysia a kolorowe wstążki mieniły się w zachodzącym słońcu tak jak na tamtym balu. Na rękach trzymała lalkę, tą z Malborka. Tańczyła, jakby nie stało się nic, jakby obok powielacza, karabinów, maszyny do pisania leżeli nie dziadek z Czesławem a jakieś worki z kartoflami. „Wtedy ją widziałam ostatni raz i przez ten cały czas tak ją pamiętałam – powiedziała mama – Potem Janek wziął Krysię za rękę, i poszli szybko nad Strugę, tam gdzie była ta kładka z jednego pnia. Któryś z Niemców coś za nimi krzyczał, ale oni szybko zniknęli za górką nie oglądając się wcale.”
...

Janek miał wtedy 10 lat a Krysia 8. Kładka prowadziła za Strugę do Żagna. Stamtąd uciekli do partyzantów gdzie potem wynieśli z domu wszystkie pierzyny bo przez jakiś czas się tam ukrywali w partyzanckich bunkrach. (Tak po wojnie opowiadali rodzinie). Może wtedy do partyzantów trafił też Ruszkowski Władysław a gdy po jakimś czasie ucichło wrócił do domu. Może nie wiedział o śmierci syna a sołtys po jakimś czasie skojarzył osoby i doniósł gestapo.
...Wieczorem – kontynuowała - prowadzili nas z gestapo przez całe Lipno do więzienia. Ludzie chowali się po bramach, zasłaniali okna. Nie chcieli na to patrzeć. Mamę nieśli na noszach jacyś mężczyźni. Była pobita, że nie mogła chodzić... A tatę i Cześka jacyś inni prowadzili pod ręce, a oni ledwie powłóczyli nogami. Na podwórzu tego domu gdzie po wojnie niedaleko mieszkaliśmy, na rogu Mickiewicza i Sierakowskiego zrobili więzienie. Było tam pełno ludzi, więcej niż stu. Była już pani Czajkowa z mężem i Alunią. Tata w jesionce miał ich kwit na drewno, które prosili, by im wykupić. Dlatego ich aresztowali. Skalskiego (przyszłego męża Aluni) z nimi nie było. Jego aresztowali później, razem z Janką Paradowską w Chrostkowie. Ten kolega Czesia - Ruszkowski powiesił się na kalesonach, bo bał się, że nie wytrzyma, jak będą przesłuchiwać go tak jak Cześka. Był już Walewski, Paśniewski, ci dwaj bracia Michalscy też ze Skępego, Oleńka Wysocka, taka pani z Fabianek pod Włocławkiem, do której woziłam na rowerze gazetki. Narczewskiego aresztowali później. Naty nie zabrali, bo miała amerykański paszport. Janka z Krysią też nie wzięli, bo uciekli za Strugę. Wandy nie było, bo pracowała u Dazowej w restauracji. Lucyna też była w pracy - u Bobkiego. Byli za młodzi na oskarżenie ich o konspiracje przeciw Rzeszy? A może nie doliczyli się wszystkich członków rodziny?
...

Tak więc jedynie mgliście zarysowałem czasy poprzedzające egzekucje w Żagnie, która odbyła się przeszło rok po aresztowaniach w okolicy.
Ten mały Janek ponoć uczestniczył w jakiś drobnych akcjach partyzantów ale w porównaniu z tym co przeżyli pozostali członkowie rodziny za mocno się tym nie chwalił.
Czy był to jakiś prężny oddział partyzancki chyba się nie dowiemy.

Wróć do „Mogiły i miejsca straceń”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości